Dziewczyna ciepło się uśmiechnęła.
- Niestety nie. - Odpowiedziała na co nieznajomy posmutniał. -... ale
znam kogoś co może coś wiedzieć. - Stwierdziła, a wilk natychmiast się
ożywił.
- ...rio?! ...ap...wdę ...ś ...i ...om...ła. - Wilczyca pokiwała głową.
- W sumie właśnie go szukam, bo znowu pewnie zasnął pod jakimś
drzewem. - Est westchnęła rozczarowana. - Jak go znajdę to mogę go oto
spytać, jeżeli chcesz możesz iść ze mną. - dodała dziewczyna, szczerze
się uśmiechając. Nieznajomy szybko pokiwał głową na "tak" - w tą stronę.
- Est wskazała ręką na drogę, która prowadziła w głąb lasu. Ruszyła do
przodu, na wskazaną sobie ścieżkę, obserwując kątem oka jak co dopiero
poznany wilk rusza tuż za nią. Nie powinna mu ufać, tak samo jak nie ufa
innym, jednak ten wilk... wywoływał u niej sympatię u niej dziwną,
znajomą sympatię. Est czuła to już kiedyś, ale nie mogła sobie
przypomnieć gdzie... - Tak w ogóle mam na imię Est, a ty?
- ...dra...ca.
*time skip*
- Sans, ty kościany łbie! Gdzie jesteś?! - zawyła wilczyca, czując
coraz większą złość. Szukali już dobrą godzinę, lecz wciąż go nie
znaleźli. Najgorsze było to, że słońce powoli schodziło z niebieskiego
sklepienia, co oznaczało, że coraz mniej pozostało im czasu na
poszukiwania. - Przepraszam Zdrajco... - Dziewczyna westchnęła załamana.
- Czasami tak znika i zdarza się, że nie wraca nawet na noc twierdząc,
że zasnął. - Est spuściła głowę próbując ukryć zmartwienie, które kryje
się w jej sercu.
- ...ic ...ę ...ie ...ało ...st. ...ape...o ...o ...na...ziemy. -
Zdrajca starał się choć trochę ją pocieszyć, lecz to nie wiele pomogło.
Dziewczyna obróciła głowę w jego stronę i boleśnie się uśmiechnęła.
- Raczej... lecz teraz powinnyśmy się zatrzymać i odpocząć, po t... -
Est nagle poleciała do przodu, uderzając pyskiem prosto w ziemię.
Wydała z siebie jęk bólu spowodowany wypadkiem. Wstała powoli z ziemi
pocierając łapą pysk by uśmierzyć ból. Chciała już kląć jak to ona
nienawidzi tego świata i jak pech zawsze ją prześladuje, gdy nagle...
zauważyła kość na ziemi i z niedowierzaniem spojrzała na jego
właściciela.
- Sans ty debilu od siedmiu boleści! - wrzasnęła Est na co on jedynie przewrócił się na drugi bok.
-
Jeszcze pięć minut... - Wymruczał w odpowiedzi na co zirytowana Est
złapała go zębami za jego nogę i pociągnęła sprawiając, że szkielet
spadł uderzając się czaszką o ziemię. Sans podskoczył jak oparzony, przy
okazji wyrywając wilczycy swoją nogę. - A to za co było?! - fuknął,
tuląc do siebie swoją nogę.
- Ty się jeszcze pytasz?!
Następnym razem przysięgam... wykastruję cię! - zagroziła dziewczyna na
co oczodoły Sansa stały się puste.
- Co to to nie. Nigdy
ci na to nie pozwolę. - Stwierdził lecz po chwili w jego oczodołach
ponownie pojawiły się dwa małe, białe punkciki. - Nie no żartuję. Jestem
szkieletem, więc nawet nie masz czego. - Chłopak zaśmiał się, a Est
zrobiła się cała czerwona ze złości, czasami naprawdę miała dosyć. I
wtedy przypomniała sobie o stojącym obok Zdrajcy. Wzięła głęboki oddech i
odwróciła się w stronę zdezorientowanego wilka.
- Zdrajca, Sans,
Sans,
Zdrajca. - Szybko ich sobie przedstawiła i po chwili dodała. - Kościany łbie, Zdrajca ma do ciebie pytanie.
- ...ak ...na ..w..ić ...ś ...a ...ebie?
-
Co, mówisz? Nie słyszę cię. Może jak krzykniesz mi to do ucha... a
czekaj. - Sans uśmiechnął się szeroko. - Ja, przecież uszu nie mam. -
Zaśmiał się na co Est uderzyła się łapą w twarz, kręcąc przy okazji
głową.
- Sans... nie rób mi wstydu...
- Oj no... to proste, magia i trochę złamanych praw fizyki. - Szkielet, wzruszając przy okazji ramionami.
- ...o ...akie...o?
- Cóż jeżeli chcesz, jestem w stanie ci to wytłumaczyć. - Stwierdził i wstał z ziemi strzepując z siebie kurz.
- ...że...i ...żesz.
-
Więc patrz teraz i dokładnie... - w jego dłoni pojawiła się kość o
niebieskiej barwie. - Est, złap to. - Chłopak rzucił w jej stronę
przedmiot a ta kiedy myślała, że już zaraz będzie mieć ją w dłoniach,
przenikła przez nie i zniknęła.
- Sans co to ma zna... - Sans pstryknął palcami, a Est pokryła jasnoniebieska poświata.
-
Teraz jesteś niebieska. - Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w stronę Est.
Po chwili podniósł ją wysoko co sprawiło, że dziewczyna wzleciała w
górę. Zdrajca spojrzał na Sansa z ognikami w oczach, a Est darła się jak
głupia, lecz nikt jej nie słyszał, ponieważ była zbyt wysoko.
-
A, więc jak widzisz po oznaczeniu jej byłem w stanie użyć na niej
magii. Dzięki tej sztuczce jestem w stanie zmniejszyć grawitację danego
przedmiotu. - Powoli opuścił Est kierując swoją dłoń w dół, jednak nie
tak by dotykała łapami podłoża.
- Sans, przysięgam... jak znowu stanę na twardy grunt t-
-
Lub ją zwiększyć. - Wilczyca wzleciała górę. - Jestem także w stanie
poruszyć oznaczoną rzeczą w dowolnym kierunku. Niestety nie jestem w
stanie używać jej wiecznie, ponieważ energia, którą dysponuje nie
odnawia się zbyt szybko. Dlatego muszę dużo odpoczywać i wtedy, i
jedynie jestem w stanie ją odnowić. Nie oznacza to jednak, że kiedy
więcej śpię niż trzeba to zwiększam ilość energii. By coś wzleciało w
powietrze i utrzymywało się na niebie, potrzebujesz przedmiotu, o
pojemniku energii samoodnawialnej. Bez takowego energia kiedyś się
wyczerpie i przedmiot opadnie. Na ziemi ludzie by coś wznieść w
powietrze aby latało muszą zbudować coś na kształt ptaka. Typowe
skrzydła, podwozie i takie tam by rozłożyć ciężar pojazdu a jako energii
używają paliwa. Niestety na Delcie nie posiadamy takich wygód, lecz
mamy duże pokłady magii, co jest o wiele wygodniejsze i prostsze niż
ludzkie zasoby, ale trudniejsze do zdobycia. By coś wzleciało w
powietrze potrzebujesz artefaktu, który w stanie jest zmniejszyć
grawitację, dzięki czemu przedmiot będzie w stanie wzlecieć w górę.
Artefakty są na tyle silne, że samodzielnie odnawiają energię i nie
potrzebują czasu by się odnowić.
(Zdrajco?)