30 listopada 2016

Od. Alexa c.d Berbali


Pierwszym. co poczułem po przebudzeniu, był chłód. Zimno przeniknęło przez moją skórę sprawiając, że mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, co tak faktycznie się stało.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Mój oddech zmieniał się w obłoczek pary zaraz po opuszczeniu moich nozdrzy. Co gorsza, nigdzie nie widziałem tamtego basiora. Nawet nie wiem, jak ma w końcu na imię, bo raczej "Berb" to on się nie nazywa.
Westchnąłem głęboko i podniosłem się z ziemi. Podmuch wiatru sprawił, że lekko zachwiałem się na nogach. Ponownie przeczesałem teren wzrokiem w nadziei, że znajdę gdzieś białego wilka. Nic takiego jednak się nie wydarzyło.
Jasny gwint, gdzie go wywiało?
Ruszyłem przed siebie, nie wiedząc dokładnie, gdzie idę - szczyt inteligencji.
Przedzierałem się przez różne zarośla, przystając co jakiś czas, aby poszukać jakiegokolwiek śladu białego basiora. Niestety, nie zobaczyłem nic innego oprócz różnego rodzaju flory wchodzącej w skład lasu, w którym właśnie byłem.
Nie wiem, jak długo chodziłem po gęstwinie, ale w końcu zimno stało się tak dokuczliwe, że nie mogłem zrobić nawet kroku. Skuliłem się więc pod drzewem i rozpaliłem ognisko w pobliżu. Otoczyłem je naprędce znalezionymi kamieniami, aby nie wzniecić pożaru. Tylko tego by mi brakowało.
Spojrzałem w ogień. Przyglądałem się żywości jego barw, a ciepło przez niego wytwarzane powoli rozgrzewało moje ciało. Jednak nie czułem się szczęśliwy.
Gdzieś tam siedział tajemniczy "Berb", a wątpię, żeby z nim było tak wesoło jak ze mną. Po jakże długiej, kilkusekundowej chwili namysłu zgasiłem płomień jednym machnięciem i ruszyłem w dalszą drogę.
Po raz kolejny przedzierałem się przez gęstwinę, jednak tym razem nie towarzyszyło mi światło dnia. Po ciemku szło mi nieco gorzej tym bardziej, że w trakcie marszu próbowałem nawiązać kontakt telepatyczny.
I w końcu go usłyszałem, a raczej wyczułem. Słaba poświata świadomości, świadcząca o tym, że z tamtym nie jest za dobrze.
Szybko ruszyłem w tamtym kierunku. Znalazłem go leżącego pod drzewem. Jednak nie to zaniepokoiło mnie najbardziej. Jego sierść i tak już biała, pokryta była jasnym nalotem. Z ulgą stwierdziłem, że oddycha.
Ponownie rozpaliłem ognisko. Starałem się, żeby było ono jak najbliżej basiora, żeby mógł się ugrzać, ale żeby przypadkiem nie spopielił się na wiórek.
Sam położyłem się nie daleko, jednak nie zmrużyłem oka przez całą noc.
To dla mnie żadna nowość.

<Berbali? Sorki za długość>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits