- ...efakty? - Zdrajca był wyraźnie poruszony. - ...o ...ię je?
- Badumtss - skomentował Sans, strzelając kostkami. A widząc, że czarny wilk nie do końca rozumie, o co mu chodzi dodał: - Artefakty, to rodzaj przedmiotów, przechowujących, skumulowaną w nich przed wiekami magię. Oczywiście nie jest ona nieskończona, jednak zdecydowanie przewyższa magię przeciętnej osoby. Często, by powstał artefakt, ktoś musi oddać swoją duszę.
Na te słowa z cichym szumem i krzykiem Est wpadła w pobliską zaspę. Zdrajca stracił zainteresowanie słowami szkieleta i nie pa patrząc, czy ten ma coś jeszcze do powiedzenie, podbiegł do jasnej wadery. Pomógł jej wygrzebać się ze śniegu, robiąc przy tym zmartwioną minę.
- ...ystko ok? - spytał, strzepując jej łapą resztki śniegu z głowy.
- Poza tym, że ten idiota wystrzelił mną w powietrze, a potem puścił?! - warknęła Est, odtrącając łapę Zdrajcy (swoją drogą omal go w ten sposób nie przewracając...) i wymijając go, by skierować się w stronę Sansa. - SANS! Jak mogłeś to ze mną zrobić?!
- Daj spokój Est, to była tylko demonstracja naukowa. - Szkielet rozłożył ręce w wyrazie bezradności. - Przecież nic ci się nie stało.
- Zamorduję cię! - Wadera na wyprostowanych nogach, z zaciętym wyrazem pyska coraz bardziej zbliżała się do swojego przyjaciela. Wyglądała na prawdę groźnie... no może nie na prawdę. Może trochę bardziej uroczo, jak dziewczynka złoszcząca się o cukierka, ale wciąż Zdrajca wolał nie ryzykować, że ten mały demon zrobi coś niebezpiecznego. Obrócił się gwałtownie, by pojawić się pomiędzy szkieletem i wilczycą, swoim nagłym pojawieniem się sprawiając, że oboje odskoczyli. Czarny wilk usiadł i zwiesił smutno głowę.
- ...epra...am, że ...eze m...e ...ię ...okłóciliście... - wymamrotał. - ...ie ch...ałem, ...eby tak ...yszło. Ale... ja... ja ...otrze...wałam ...egoś... chce ...mie...kać na ...iebie. Bo ..utaj... ...iejsc... ...a mnie.
- Chyba nie do końca rozumiem, co mówisz... - zaryzykowała przerwanie mrukliwego wywodu wilka Est. - Chcesz... zamieszkać na niebie?
Zdrajca pokiwał twierdząco głową.
- ...utaj ...ie ma ...iejsc... ...a mnie - powtórzył, nie patrząc na żadnego z rozmówców. Gdy wypowiedział to na głos poczuł się jeszcze gorzej. Entuzjazm sprzed kilku minut gdzieś kompletnie zniknął. Tutaj nie ma dla niego miejsca, jednak czemu miałoby być na niebie? Przecież... tam też będzie sam. Też będzie komuś zawadzał. Też będzie zagubiony. Może nawet bardziej. Wilk poczuł, jak coś smolistego wypływa z jego oczu, a gdy spojrzał pod łapy, ujrzał czarną plamę na śniegu, delikatnie błyszczącą jakby drobnym pyłem krystalicznym.
(Est?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!