Wygodna kanapa, stos poduszek, gruba warstwa koców, stolik
tuż przy kanapie, czajnik, pudełko torebek herbaty, kubek, stos żarcia, pilot,
telefon, wszystkie elektroniczne pierdoły, dwie książki. Czyli idealny
ekwipunek na całodzienny maraton hiszpańskich telenoweli. Bite dziesięć godzin
oglądania telewizji, od dziesiątej rano, do dwudziestej. Prawdopodobnie po tym wszystkim
będę musiała sporo poćwiczyć, bo osiem paczek chipsów, popcorn, trzy paczki
ciasteczek i pięć opakowań paluszków raczej nie sprawią, ze schudnę. Wydostałam
rękę z „kokonu” uwitego z koców i sięgnęłam po pilot by pogłośnić telewizor. Pierwszy
odcinek minął bardzo szybko. Po dwóch kolejnych pierwsza paczka chipsów została
całkowicie opróżniona. W ciągu następnej godziny pozbyłam się całego popcornu i
dwóch opakowań ciasteczek. Właściwie do czternastej połowa moich zapasów
znikła. Wypiłam już pięć herbat a woda w czajniku zaczynała się kończyć. Poza
tym, zaczynało mi się chcieć do kibla. Zapauzowałam telewizję i odwinęłam się
spod koców.
Powolnym krokiem, przeciągając się, zaczęłam iść w kierunku
łazienki. Ubrana byłam w piżamę złożoną z szortów i jakiejś luźnej koszulki. Nie
planowałam dziś ruszać się z domu, więc nie widziałam w tym problemu. Gdy tylko
pociągnęłam za klamkę od drzwi do toalety, usłyszałam pukanie.
- Serio? – mruknęłam niezadowolona i powlokłam się do drzwi wejściowych.
Otworzyłam drzwi a na korytarzy ujrzałam Lucasa. Świetnie,
raczej nie chciałam by ktokolwiek oglądał mnie w takim stanie: nieuczesana, z
nieumytymi zębami, w luźnej piżamie i z żarciem na całej twarzy. Lucas chyba
nie zwrócił na to uwagi, bo rzucił się w moim kierunku.
- MOJA TY UKOCHANA! – krzyczał na całe gardło.
Rzuciłam się do ucieczki. Wskoczyłam na stół i wydarłam się
na niego, by się nie zbliżał. Chłopak stanął i zaczął się na mnie gapić.
- A tobie co? Nie masz przypadkiem dziewczyny? Co z Ishi? –
zapytałam zdziwiona całą sytuacją.
Lucas potrząsnął głową.
- Co tam Ishi! WYJDŹ ZA MNIE!
C o.
Ale jak to?!
Co on sobie wyobraża. Spojrzałam zaskoczona na Lucasa.
- Yyy, NIE.
Chłopak był bardzo niezadowolony. Zaczął mówić coś o
prawdziwej miłości i wiecznym szczęściu. Zeszłam ze stołu i utrzymując dystans,
podeszłam do telefonu i wykręciłam numer do Ishi.
- Halo? – Odebrała dziewczyna.
- Czeeeść Ishi, mogłabyś mi powiedzieć, co robi tu Lucas i
czemu wyznaje mi miłość? – zapytałam tak jakby od niechcenia.
Cóż, dziewczyna nie odpowiedziała. Usłyszałam huk odkładanej
słuchawki. Posadziłam Lucasa na krześle i poleciłam mu się nie ruszać. Poszłam
do swojej sypialni i z szafy wyjęłam jakieś ciuchy, w które szybko się ubrałam.
Gdy otworzyłam drzwi mojego pokoju, ujrzałam Lucasa z szerokim uśmiechem na
twarzy. Pierwszy raz się cieszę, że nie posiadam przeszklonych drzwi. Znów
odesłałam go na krzesło i z łazienki wzięłam szczotkę do włosów by rozczesać
splątane kłaki. Gdy już się z tym uporałam i chciałam odłożyć szczotkę, drzwi
wejściowe nagle się otworzyły a do środka wpadła rozwścieczona Ishi. Porwała z
kuchni patelnię i zdzieliła nią Lucasa w głowę. Zaskoczony chłopak padł
zemdlony na ziemię.
- Już ja się z nim w domu policzę! – powiedziała dziewczyna.
Zanim jednak wyszła, zdążyłam ją zapytać czy wie, co może
być przyczyną tego co najmniej dziwnego zachowania Lucasa.
Doszłyśmy do wniosku, że musiał to być jakiś eliksir. Z tego
co mówiła Ishi, wszystko było rano w porządku. Aż Lucas postanowił wypić jakiś dziwny napój przyniesiony dzień
wcześniej przez Vipera. O tak, oczywiście panu alfie się nudziło i musiał co
nieco pośmieszkować.
Oj już ja się z nim rozprawię.
Ale najpierw… reszta maratonu hiszpańskich telenoweli!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!