26 maja 2018

Od Dorina C.D Nataniel

Nat poszedł na górę, zostawiając go samego w kuchni. Białowłosy poprawił swoją roztrzepaną fryzurę, uśmiechając się przy tym szalenie szerokie niczym zakochana nastolatka, ale czy przypadkiem nie był właśnie kimś takim? Na delikatnej skórze swojej głowy czuł jeszcze mrowienie wywołane dotykiem palców blondyna, który już dawno zniknął z pola jego widzenia. Przegryzł wargę, starając się nie odbiegać myślami za bardzo w kierunku niewyspanego malarza, ale to było trudne zadanie, zważywszy, że ciężko było mu było opanować dziwne uczucie szczęścia i euforii, kiedy mężczyzna znajdował się w pobliżu. Miał nadzieję, że ten dziwny stan minie mu dosyć szybko, bo z Natem widział się dzień w dzień i zaczynał czuć się przez to niekomfortowo. Nie do końca wiedział, co wywoływało te emocje i ciężko mu było brać pod uwagę najprostsze wyjaśnienie, a mianowicie to, że się zakochał lub czuł jakiś naturalny pociąg właśnie do jego pracodawcy. Ale nigdy nie czuł za bardzo do kogoś czegoś więcej, owszem zdarzały się jakiś wyjątki od reguły, ale zazwyczaj uczucie szybo mijało, więc dlaczego w tym przypadku miałoby być inaczej?
Pozbył się uporczywych myśli, wracając do przygotowywania śniadania. Miło było robić coś tak przyziemnego i całkowicie normalnego jak, chociażby smażenie omletów na patelni. Może początkowo sądził, że nie wytrzyma za długo w jednym miejscu, ale teraz trudno by mu było zrezygnować z tej pracy. Z pracy no i oczywiście z Nata. Nagle ni stąd ni zowąd poczuł jak mężczyzna, który nie wiadomo jak i kiedy, zdołał zakraść się do kuchni, chwyta go w pasie. Szczerząc się jak dziecko, które wreszcie dostało wymarzoną zabawkę oznajmił, że wyruszają na tygodniową wyprawę i, że musi się spakować na ową podróż. Cóż, delikatnie mówiąc był zaskoczony, bo myślał, że blondyn woli rozrywki, które wymagają mniej energii, ale chyba każdy musi się kiedyś wyżyć. Poza tym wiedział o sporej ilości niedokończonych obrazów, które zalegały w pracowni. Grafik malarza też był dosyć napięty, ale cóż jeśli chciał jechać na wyprawę to chętnie z nim pojedzie.
  - Ale chyba zdążymy zjeść śniadanie? - wydukał w końcu dosyć niepewnie.
- Jeśli się pośpieszymy. Za godzinę ruszamy.
Skończyło się na tym, że śniadanie zjedli w ekspresowym tempie i szybko udali się do swoich pokoi, żeby się spakować. Białowłosy wyciągnął z szafy sportową torbę, z którą przybył tu pierwszego dnia. Położył ją na podłodze i rozejrzał się dookoła, co on miał do jasnej Anielki spakować? Jeszcze raz otworzył szafę i zaczął taksować wzrokiem półki. Na pewno przyda mu się bielizna i coś do spania, więc szybko spakował te rzeczy jak i wiele innych gratów, o których pewnie później zapomni. Ostatecznie skończył z wypchaną do granic możliwości torbą, w która z małym powodzeniem próbował wcisnąć dodatkową parę butów. Westchnął ciężko, nie do końca rozumiejąc sens brania tych wszystkich rzeczy, ale chciał się dobrze przygotować, bo nawet nie wiedział, gdzie konkretnie się wybierają. Obładowany zszedł na dół, szukając wzrokiem Nata i dostrzegając go czekającego przy drzwiach. Mężczyzna nadal nie przestał się uśmiechać i tak jak białowłosy trzymał na ramieniu czarną, sportową torbę. W ciszy założyli szybko buty i wyszli na zewnątrz.
– Pojedziemy samochodem – oznajmił malarz, kierując się w stronę auta.
– Okej – odpowiedział Rin, chcąc brzmieć choć trochę optymistycznie, ale najzwyczajniej w świcie troszkę mu się nie chciał ruszać swoich szanownych czterech liter poza bezpieczny domek.
Otworzył drzwi od strony pasażera, zapiął pasy i spojrzał wyczekująco na Nata, który wkładał kluczyki do stacyjki. Po chwili radośnie burknął sinik i ruszyli do przodu. Jak zwykle na białowłosego zadziałała magia czterokołowych pojazdów, która szczególnie silnie działała na niego zwłaszcza w samochodach i dręczony jej ogromną mocą zasnął zanim wyjechali z miasta. Dlatego zazwyczaj nie podróżował żadnymi środkami komunikacyjnymi, bo zasypiał po dziesięciu minutach jazdy i zdecydowanie za łatwo można go było wtedy uprowadzić albo okraść. Obudził się po co najmniej godzinie jazdy, ale mogło być ich równie dobrze dziesięć, bo czas zawsze mu tak dziwnie płynął podczas snu. Rozejrzał się dookoła, zauważając, że najprawdopodobniej znajdują się w jakimś lesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits