27 maja 2018

Od Jeanette - Quest #54

   Jeanette zmrużyła oczy, opierając się o drzwi policyjnej furgonetki. Ekipa techników była już na miejscu, tak samo jak te sępy dziennikarze. Ścierwo, pomyślała dziewczyna. Wystarczy byle ścierwo, żeby ich zwabić. Szczerze nienawidziła dziennikarzy, zawsze próbowali zadawać jej pytania, czego tak nie lubiła. Tym razem jednak te sępy oddzielały taśmy z napisem crime scene, co rudowłosa również uważała za ogromną głupotę. Tak, najlepiej oznaczyć miejsce, do którego inni mieli się nie zbliżać w tak chwytliwy sposób. Co jeszcze, może jakieś migające bannery, jak nad drzwiami różnorakich agencji towarzyskich? Koniecznie w czerwonym kolorze, żeby się rzucał w oczy. Od zawsze wiedziała, że jej koledzy po fachu inteligencją nie grzeszą, jednak to jej zdaniem przechodziło wszelkie pojęcie. No cóż, niestety to nie ona ustalała zasady. A szkoda. Zakaz dziennikarzy w obrębie kilometra od radiowozu, przy którym stała. Wracając do powodu, dla którego została wyciągnięta z łóżka: znaleziono ciało jakiejś dziewczyny. Jej wargi były zaszyte, zresztą tak samo jak reszta otworów jej ciała. Biała suka po raz pierwszy widziała, żeby ktoś z taką precyzją zszył kanaliki uszne. Dziewczyna była młodsza od Jean, miała może jakieś dwadzieścia pięć lat. Była latynoską, więc większość wysunęła jeden wniosek - wojny gangów. Niestety dosyć częste zjawisko, dowódcy przeciwnej grupy mścili się nie tylko na tym, który zawinił ale także na jego partnerce i dzieciach, ogółem całej najbliższej rodzinie. Za różne, często bardzo błahe rzeczy. Ale nie jej oceniać. Błysk fleszy na chwilę ją oślepił, a gdy już odzyskała wzrok, splunęła na ziemię obok, mamrocząc pod nosem kilka bluzgów na fotografa. Białowłosy uśmiechnął się do niej przepraszająco, po czym przeszedł z urządzeniem kilka metrów dalej i zrobił zdjęcie z innej perspektywy. Co zrobić, taka praca.. Antropomorficzna popatrzyła na swojego partnera, który tylko chrząknął znacząco, wyrażając niezadowolenie z ich obecnej sytuacji. Ta, zdecydowanie trudno było uznać za komfortowe wybudzenie się o takiej porze i jeszcze stanie na zimnie. Pocieszała ich tylko myśl, że nie są w tym bagnie sami. Jeanette smętnie pociągnęła nosem i już miała dołączyć do obradujących kilka metrów stąd policjantów, kiedy poczuła jak coś ciągnie za bluzę jej munduru. Odwróciła się gwałtownie, a jej oczom ukazała się..
    Dziewczynka. Tak na oko dziesięcioletnia, może trochę młodsza. Malutki, antropomorficzny szczeniaczek pod kolor futra Jean z wyszczerzoną w szerokim uśmiechu mordą. Policjantka uniosła brew zdziwiona i parsknęła, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. To małe stworzenie szatana przytulało się do jej nogi, blokując wszelkie ruchy dziewczyny. Już rozglądała się w poszukiwaniu właściciela zguby, kiedy mały pomiot szatana uśmiechnął się jeszcze bardziej i wypowiedział jedno słowo - "mama". Suka zasyczała, po czym odskoczyła od dziecka jak oparzona i zaczęła szaleńczo machać rękami, żeby zwrócić na siebie uwagę reszty ekipy. Nie było to dla nikogo wielkim zdziwieniem, że nie potrzebowała dużo czasu.
 — Kto ją tu wpuścił, debile?! — niemalże krzyknęła, wściekle młócąc powietrze rękami.
 — Aspirant Twardowski-Rizzoli, twierdziła, że jest pani jej matką.. — Jeden z oficerów uniósł ręce do góry w obronnym geście.
   Rudowłosa opuściła wzrok na tę małą istotkę, która była sprawczynią tego całego zamieszania. Fakt, podobieństwo było uderzające.. ale przecież Jean nie miała dziecka, ba, nie posiadała nawet odpowiednich narządów, aby móc mieć dziecko. Skąd więc..? Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. Nie lubiła dzieci, chociaż tak naprawdę bardziej się ich bała. Miała kilka możliwości, żeby roznieść swoje geny dalej w świat, ale każda z nich skończyła się mało przyjemnie dla suki. Nie było opcji, żeby to było jej dziecko. Po prostu nie. Tym razem zwróciła się do tłumu gapiów, którzy oczywiście zdążyli już zrelacjonować całą sytuację.
 — Czyje to dziecko? — zapytała tonem, którego nie powstydziłby się żaden agent specjalny. — Czyje to dziecko? — powtórzyła, tym razem bardziej natarczywie, podnosząc dziecko do góry. Dziewczynka wyglądała, jakby nieźle się bawiła.
   Nagle przez dziennikarzy przedarł się inny antropomorficzny, na którego dziecko zareagowało entuzjastycznym "tata!". Jeanette fuknęła wściekle, ale oddała mu zgubę. Również z niemałym entuzjazmem. Niech to będzie moje ostatnie spotkanie z dziećmi, mruknęła sama do siebie.

Zaakceptowano

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits