21 maja 2018

Od Nataniela C. D. Dorina

Czuł się dziś bardziej niewyspany niż kiedykolwiek, zszedł na dół wyczuwając tam obecność Rina. Ledwo widząc na oczy wymamrotał w jego stronę powitanie i przejmując ciepły kubek z jego dłoni oparł cztery litery o blat tuż obok. Ostatnio nawet ulubiony koc nie pomagał mu w przespaniu spokojnie nocy, nie miał też na tyle tupetu by prosić basiora o spanie z nim za każdym razem. Bo właśnie jego obecność pomagała mu zwyciężyć nocne koszmary i to cholernie skutecznie. Kończąc ziewanie wziął duży łyk i oparł głowę o ramie Rina. Nie za bardzo mógł wyobrazić sobie teraz swoje życie bez niego. Nie chodzi tu wcale o pomoc w jego pracy, choć chłopak odwalał kawał dobrej roboty wyreczając go z wielu uporczywych zajęć. Uświadomił sobie, że ostatnio prawie w ogóle nie gotował. Wszystkimi przyziemnymi rzeczami zajmował sie jego asystent. Najważniejsze jednak było dla niego to uczucie komfortu, przy swoim towarzyszu, nie musiał szukać na siłę tematów do rozmów, sztucznie się uśmiechać, czy udawać kogoś kim nie był. Tematy do rozmów same się znajdowały, byli ciekawi siebie nawzajem, ale umieli też celebrować te chwilę wspólnej ciszy. Uśmiechał się nieraz sam nie wiedząc czemu, po prostu widząc go przed sobą, czy wyczuwając go w pobliżu. Był sobą, należał do niego i pragnął go tak samo mocno jak teraz. Wystarczył sam jego zapach by rozbudzić w nim pragnienie. Czuł na policzku i skroni ciepło jego ramienia. Pożądał go do granic możliwości. Niby przypadkiem złożył na tej rozgrzanej skórze delikatny pocałunek.
- Dziękuję za kawę. - odstawił wciąż prawie pełny kubek na blat. - Idę na górę dokończyć przygotowania. Zawołaj mnie proszę jak będziesz potrzebował pomocy przy śniadaniu. - niby beztrosko potargał jego czuprynę.
- Spokojnie, poradzę sobie sam. Zawołam cię jak skończę. -
Wchodząc na górę czuł wciąż na opuszkach dłoni miękkość jego włosów, wchodząc do pracowni oparł plecy o drzwi cicho jęcząc. Jeszcze parę dni a na pewno zwariuje, albo go zgwałci. Potrzebował się wyżyć, na czymkolwiek lub kimkolwiek. Potrzebował świeżego powietrza i przestrzeni. Spojrzał na niedokończone obrazy. W sypialni przejrzał grafik i wykonując parę telefonów załatwił tydzień wolnego. Szybko zbiegł na dół i chwytając Dorina w pasie oznajmił żeby ten szykował swoje rzeczy, ponieważ wyruszają na tygodniową wyprawę.
- Ale chyba zdążymy zjeść śniadanie? - widać było że jest kompletnie zdziwiony. Doskonale wiedzieli że gonią ich terminy i piętrzą nowe zlecenia.
- jeśli się pośpieszymy. - nie mógł przestać się uśmiechać. - Za godzinę ruszamy. - Zdążył jeszcze ukraść z blatu oliwki. Wbiegając po dwa stopnie na raz rozmyślał o czekających ich polowaniach. Musiał jeszcze tylko wybrać odpowiednie tereny. Tak, zdecydowanie za długo siedział już w jednym miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits