Jej przytulne mieszkanko wyglądało, jakby przeszedł tam huragan. Nie, stado huraganów. Każdy ze wścieklizną. Obracała się zdezorientowana, próbując ogarnąć wzrokiem ogrom zniszczeń, ale był on po prostu zbyt, cholera, duży. Wszystko było nie na swoim miejscu, porozrzucane, podrapane, poprute. Przecież drzwi były zamknięte! Jeanette popatrzyła w stronę okna. Otwarte. Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Przecież to mógł być każdy. Nawet.. nawet on. Ten, który zmienił jej życie w piekło. Szybko je zamknęła, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Oczywistym było, że nie pomogło, ale Jean poczuła się ciutkę bezpieczniej. Zajrzała do szuflady, gdzie trzymała swoje najcenniejsze rzeczy. Była, co dziwne, nienaruszona. Otworzyła jeszcze kilka szuflad, ale nic się tam nie zmieniło. Napastnik, kimkolwiek on był, rozwalił tylko rzeczy na wierzchu, nie ruszając nawet trudno dostępnych miejsc. Jeśli złodziej, to niezbyt inteligentny. Na wszelki wypadek jednak odbezpieczyła pistolet i poszła dalej, natykając się na podarte papiery i potłuczone naczynia. No tak, zostawiła je na blacie. Usłyszała cichy chrobot, więc jej palec powędrował na spust pistoletu. Momentalnie ocknęła się ze swojego zmęczenia, czując zagrożenie. Po cichu, żeby nie dać o sobie znać potencjalnej ofierze, przycisnęła się do ściany i na zgiętych nogach powoli podeszła do łazienki. Szarpnęła za drzwi i raptownie je otworzyła, wskakując do środka pomieszczenia. Wycelowała pistolet w.. niewielkiego, skrzydlatego lisa, który właśnie rozprawiał się z jej papierem toaletowym. Wściekła zabezpieczyła pistolet, odrzuciła go, po czym uniosła niespodziewanego gościa za kark i popatrzyła mu w oczy, zdenerwowana.
— Kim ty do cholery jesteś? — wysyczała lisowi, a właściwie lisicy, prosto w pysk. — I co robisz w moim domu?!
Zwierzę polizało jej dłoń, merdając przy tym wesoło ogonem. Jeanette zauważyła, że na szyi lisicy była zawiązana luźna czerwona wstążka, na odgonienie złych mocy. Ktoś chciał, żeby ten lis znalazł rodzinę. Tylko.. kto? I dlaczego pomyślał, że Jean będzie dla niego dobrą właścicielką? Burknęła pod nosem kilka przekleństw i delikatnie odstawiła lisicę na ziemię, a ta otarła się o jej nogi.
— Falka. — powiedziała. — Będziesz od dzisiaj Falką. Pasuje?
Falka radośnie zamerdała ogonem.
— Kim ty do cholery jesteś? — wysyczała lisowi, a właściwie lisicy, prosto w pysk. — I co robisz w moim domu?!
Zwierzę polizało jej dłoń, merdając przy tym wesoło ogonem. Jeanette zauważyła, że na szyi lisicy była zawiązana luźna czerwona wstążka, na odgonienie złych mocy. Ktoś chciał, żeby ten lis znalazł rodzinę. Tylko.. kto? I dlaczego pomyślał, że Jean będzie dla niego dobrą właścicielką? Burknęła pod nosem kilka przekleństw i delikatnie odstawiła lisicę na ziemię, a ta otarła się o jej nogi.
— Falka. — powiedziała. — Będziesz od dzisiaj Falką. Pasuje?
Falka radośnie zamerdała ogonem.
Quest zaakceptowany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!