13 kwietnia 2018

Od Tyks C.D Kano

  Kano się mocno skrzywił. Anubis również. Tyks spojrzała na swojego więźnia. W jego oczach dostrzegła pojedyncze łezki, które szybko chłopak przetarł. Oddychał niespokojnie. Kocica, wkurzona jeszcze bardziej, zacisnęła pazurki na jego pośladku, wywołując cichy kwik. Mimowolnie zaśmiała się. Rudowłosy jęknął 
  - Teraz to się kurwiu policzysz. Ty i ty! - krzyknęła, pokazując na Kano, który wyglądał teraz jak zawstydzony dzieciak, którego matka przyłapała na paleniu fajek ojca. - Gdyby nie fakt, że wiem, co mnie spodka, oddałabym cię Darknessowi!!! 
  - Co cię niby spotka, że tak się mojego ojca boisz? - wyjąkał po chwili Anu, nabierając z trudem nową dawkę powietrza do płuc. 
  - Gówno cię to obchodzi, smarku. Pozostaniemy w tym domu kilka godzin. Może, przy odrobinie szczęścia, znajdziemy tutaj trochę twoich rzeczy. O ile się nie mylę, kochana rodzinka Rivers opuściła to miejsce w pośpiechu, więc może mamy tutaj co nie co. 
  Po czym spojrzała wymownie na Kano. Chłopak tylko skinął głową i zmył się z jej pola widzenia. Teraz to Tyks zarządzała tym lokalem. Nie dawała sobą pomiatać tak łatwo, jak kiedyś. Twardo trzymała Anubisa pod sobą. Chłopak nie miał już siły walczyć o wolność. Odnosił wrażenie, że im bardziej się szarpie, tym bardziej Tyksona stara się go zmiażdżyć. Więc przestał się miotać. Kano wrócił po kilku minutach ze sznurem w ręce. Tyksia błyskawicznie zmieniła więc pozycję, aby chłopak mógł związać ich więźnia. 
  Alexander został rzucony w kąt, niczym worek ziemniaków po całej akcji. Dla bezpieczeństwa dwójka szaleńców postanowiła również zakryć mu usta szmatką. Blondyn znalazł w domu puszki z fasolą oraz konserwy mięsne, dzięki czemu nie musieli wychodzić do sklepu. Bardziej zyskał na tym Kano, który obawiał się, że kotka pogoniłaby właśnie jego. Albo - co gorsza - zostawiłaby chłopaka z wściekłym nastolatkiem, który już raz im się wyrwał i niewiele by brakowało, a zarobiliby karę u Wielkiego Pana Podziemia. A tego nikt nie chciał. Jedynie Anu nie miał nic do stracenia. Poza rękami, nogami i innymi narządami, które w każdej chwili mogłaby wyrwać mu wkurwiona Tyksia. 
  Kocica zagarnęła oczywiście konserwy mięsne. Sama nie tknęła fasolki, która przypadła jej biednemu współzłoczyńcy. On jednak nie narzekał, bo oczywiście bał się reakcji wściekłej anthro. Konserwy nie były posiłkiem jej marzeń, jednak anthro wiedziała, że na chwilę obecną na nic lepszego nie mogą sobie pozwolić. Anubis nie dostał do jedzenia nic. Wpatrywał się smutno w ciamkającą dwójkę. Robili to jakby na złość.. a może z tego głodu wyostrzył mu się zmysł nie tylko węchu, ale również słuchu? Zrobiłby teraz wszystko za jedną konserwę... Nie jadł nic od dobrych kilkunastu godzin. 
  Usłyszeli krzyk. Tyks odruchowo przyjęła pozycję bojową. Wyciągnęła dwa sztylety i stanęła na jednej łapie, w pozycji żurawia. Kano odłożył delikatnie w połowie opróżnioną z fasolki i rozejrzał się zdezorientowany. Jedynie Anubis wciąż pozostawał spokojny. Wpatrywał się z zauroczeniem w puszeczkę, jakby był najśliczniejszą istotą we wszechświecie. Swoją lewą nogą próbował dosięgnąć metalowego opakowania. Puszka upadła, a fasolka wylądowała na zabrudzonej podłodze. Krzyk rozległ się ponownie, mrożąc krew w żyłach dwójce bohaterów.
  - Zostań. - syknęła Tyksia, spoglądając kontem oka na blondyna. - Sprawdzę, co to. 
  Jak powiedziała, tak i zrobiła. Wyszła ostrożnie ze zniszczonego salonu, kierując się w stronę schodów. Coś potwornie zaskrzypiało i usłyszała delikatny, ale stanowczy głos... 
TYKS! 
  Odwróciła się przerażona, a po chwili oberwała strumieniem wody. 

Kano? Hy hy, mamy gościa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits