11 kwietnia 2018

Od Tyks C.D Kano

  – Ała! - jęknęła Tyksona, opadając na podłogę. Tym razem los postanowił odpłacić jej za torturowanie Kano tym morderczym wyścigiem i bardzo boleśnie upadła ona na podłogę, rozbijając sobie przy tym nos.
  Rudowłosy chłopak wyglądał na najbardziej zdezorientowanego z całej trójki. I przy tym najbardziej przerażonego. Spojrzał na Tyksonę z ogromnym wyrzutem, jakby to ona była przyczyną całego tego cholernego zajścia. Jego farba do włosów powoli zaczęła zanikać, przez co na powrót miał już prawie czarne włosy. Może to nawet lepiej. Tyks nigdy nie lubiła rudzielców, a według niej Anubis wyglądał wyjątkowo idiotycznie w takich włosach. 
   - Co wy naj... Tyks do cholery! Masz wpierdol! Od ojca i od Tytanii! - zawołał wściekły Anubis, wypluwając z ust kawałek szmatki. 
  - Od twojego ojca owszem, o ile w ciągu tygodnia cię nie zgarnie. - westchnęła Tyks, powoli przeciągając się leniwie. Usiadła na łóżku, aby jakoś sobie to wszystko poukładać. A najlepiej myśli się w miękkim łóżku. A w każdym razie na pewno lepiej niż na twardym podłożu. - Współpracuj lepiej z nami, Anu. Zaraz i tak będziemy musieli się zbierać i iść gdzieś, żeby nas Wilkobójca nie wytropił. On ma szpiegów niemal wszędzie i szybko się do nas dostanie. Nawet w Imperium. Ba! W imperium jest ich najwięcej!
  - Em... Tyks... - Kano spojrzał na kobietę z zakłopotaną miną. Podrapał się po karku i westchnął głośno, jakby coś go trapiło. - My nie jesteśmy w Imperium. Nie wiem, gdzie nas przeteleportowałem. Ale na pewno nie jesteśmy w moim mieszkaniu. I nie wydaje mi się również, żeby to był kontynent...
  Kocica otworzyła oczy. Kurwa. Tylko tego im brakowało. Żeby wysadziło ich kilkadziesiąt kilometrów od domu. Gdzie ich do cholery wysadził?! 
   Podniosła się na nogi i podbiegła do okna. Odsunęła firankę i zdała sobie sprawę, że wpatruje się w dobrze znaną jej ulicę Nowego Yorku. Niedaleko miejsca, w którym kiedyś była siedziba Watahy Karmazynowej Nocy. Teraz ją zobaczyła. Spalony budynek, otoczony taśmami. Kompletna ruina. Na ten widok do oczu Tyksony napłynęły już pierwsze, słone łzy. Nie płakała. Kurwa, zwykle tego nie robiła. Ale widok spalonego domu przywołał najlepsze wspomnienia spędzone w tej siedzibie. To już było. To już było i chyba nigdy nie wróci. 
   Anubis podszedł do okna i spojrzał w tą samą stronę, co Tyks. W pewnej chwili zrobił coś, czego ani kotka ani Kano by się nie spodziewali. Wyskoczył. Furry nie zdążyła zareagować. Chłopak spadał. Ale do ziemi nie było zbyt daleko. Upadł na chodnik, jednak wylądował w wilczej formie niczym kot. I od razu, kiedy jego łapy dotknęły twardego gruntu, rzucił się do szalonej ucieczki. 
   A zaraz za nim skoczyła kocica. Pomimo swojej humanoidalnej formy wylądowała perfekcyjnie. Nawet się nie obejrzała, aby sprawdzić, czy Kano okaże się takim samym debilem jak Anu. Po prostu biegła przed siebie, aby jak najszybciej złapać tego skurwysyna, który kierował się w stronę swojego starego domostwa. W jej głowie kotłowała się tylko jedna myśl. Zajebię tego gówniarza. I będzie bardzo, ale to bardzo bolało.

Kanoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits