10 kwietnia 2018

Od Kano C.D Tyksona

            Kano marzył o powrocie do domu, do ciepłego łóżeczka, telewizji i monotonnego widoku za oknem. Chciał wrócić do swojej nudnej codzienności. Wiedział, że aż do śmierci będzie wspominał ten okropny dzień, a przez najbliższy miesiąc będzie bez przerwy czuł ból, który przeszywał jego ciało, za każdym razem gdy w coś uderzał. Tyksona nawet nie patrzyła na niego, tylko obijała go o każdą możliwą przeszkodę na swojej drodze. W pewnym momencie – dokładnie gdy wpadł już na trzecie drzwi z rzędu - Kano miał nawet wrażenie, że dziewczyna robi to specjalnie, jako zemsta za wkopanie jej w tą okropną sytuację.
Nie wiedział nawet, gdzie Tyks go prowadzi, ale wręcz czuł na karku oddech Darknessa. Jego dusza płakała z dwóch powodów – po pierwsze w każdej chwili mógł zostać ofiarą psychopaty, po drugie znów musiał być posłuszny kobiecie, która miała tak mocny uścisk, że chłopak bał się, czy przypadkiem nie złamie mu ręki. Chociaż nie zdziwiłby się, gdyby po tym szaleńczym biegu miał coś złamane, lub chociaż nadkruszone. Czuł, jak każda jego kość woła do Boga o ratunek. Ale ratunek nie nadszedł. Nadszedł za to koniec korytarza, którym akurat biegli, i ich oczom ukazały się niepozorne drzwi.
Tyksona zatrzymała się i złapała za klamkę, puszczając jednocześnie Kano, który z siłą rozpędu wpadł w ścianę tuż obok. Jęknął z bólu i poczuł tylko, jak dziewczyna wciąga go do pomieszczenia i zatrzaskuje za nim drzwi. Nieco ogłuszony, podparł się o losowy mebel, który nawinął mu się pod rękę. Miał gdzieś, to co się wkoło niego działo. Każda najmniejsza część jego ciała przeżywała tortury. Szybko ocenił szkody – podbite oko i policzek, bolący nadgarstek, który z każdą sekundą coraz bardziej puchnął – najwidoczniej musiał być zwichnięty i mnóstwo miejsc, w których w przeciągu kilku godzin miały pojawić się sporej wielkości, bolesne siniaki.
Spojrzał spode łba na Tyksone, która mimo tego szaleńczego biegu, nie wyglądała na nadmiernie pokrzywdzoną. Szarpała się z Anubisem, który darł mordę niczym zarzynana świnia i kurczowo trzymał się łóżka. Dopiero teraz do Kano zaczęły docierać różne dźwięki. Krzyk Anubisa, rozkazujący głos Tyksony, jego głośny, zmęczony oddech i co gorsza – straż dobijającą się do drzwi pokoju. Dziewczyna zastawiła je pierwszym lepszym krzesłem, ale Kano nie wierzył, że starczy to na długo.
- Jak planujesz się stąd wydostać? – prychnął chłopak podchodząc do okna i wyglądając w dół. Byli zdecydowanie zbyt wysoko, by skczyć. Połamaliby sobie kręgosłupy i tyle.
Tyks wreszcie oderwała Anubisa od łóżka i zawiązała mu pierwszą lepszą szmatkę znalezioną w pokoju na ustach.
- Gdyby w pokoju byłoby jakieś lustro, mogłabym nas teleportować – powiedziała i wciąż trzymając rudzielca, zaczęła rozglądać się po pokoju.
Wystarczyło kilka sekund, by stwierdzić, że zdecydowanie nie ma tam żadnych luster. Nawet najmniejszego.
- Chy… Chyba mogę spróbować nas teleportować – bąknął Kano niepewnie. – Ale uprzedzam! Nie robiłem tego od dawna, więc równie dobrze możemy pojawić się w zupełnie losowym miejscu.
- Nie ważne – syknęła Tyks. – Bylebyśmy się stąd wydostali.
Chłopak skinął głową, dalej niezbyt przekonany, co do tego planu. Mieszkanie w Imperium nie wyszło mu na dobre, magia tam nie działała, a on sam przez dobre pół roku nie ruszał się stamtąd na krok, więc czuł się, jakby magii używał pierwszy raz w życiu. Skupił się, a po chwili ziemia pod ich stopami pokryła się blado-żółtym światłem i nie minęła chwila, jak cała trójka została pochłonięta przez portal.

<Tyyyks?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits