03 kwietnia 2018

Od Nany, CD Rupert

Słowa gorzkie i przesycone zmęczeniem jakoś same miękły pod wpływem głosu mężczyzny, gdy każdy najmniejszy szmer w pomieszczeniu powodował tylko dreszcze na ciele. Próbowałam cicho protestować, zwłaszcza widząc stan mężczyzny, ale ten tylko położył mnie obok siebie, powoli przysypiając. 
— To nie może tak działać, Rupert — pomrukiwałam zgryźliwie, starając się odnaleźć w nowej sytuacji.
— Zostań. — Jesteś głupia, Nana, że nadal w to brniesz, prawda? 
Ale jednak było to dziwne uczucie, jakiegoś rodzaju troska, nie pozwalająca wyrwać się z coraz słabszego już uścisku dłoni, jak tylko Rupert zapadał w coraz głębszy sen. Zwiałam, gdy tylko oczy zamknął na dobre, uciekając z pokoju, wracając do siebie. Położyłam Hankę do łóżka, upewniłam się, że zasnęła i sama wylazłam na mroźne, nocne powietrza, opatulona w kurtkę i w związanych włosach. 
Potrzebowałam odpocząć. Upić, zalać się w trupa, może nawet wyjść do baru, jak za starych dawnych lat, gdy jeszcze miałam mleko pod nosem i naprawdę nie obchodziły mnie wszystkie starania mojego ojca, żebym wyszła na ludzi. A potem pojawił się ten pierdolony chłopak z ciekawskimi iskierkami w oczach, które odziedziczyła po nim Hanka. 
Taksówką dotarłam do pierwszego lepszego otwartego o tej godzinie miejsca, od razu przysiadając przy barku i zaczynając rozmówkę od kłótni z barmanem na temat sposobu, w jaki przygotowuje drinki.
— Ale tak się nie robi Franka Sinatry — załkałam, opierając głowę na wyciągniętych na blacie rękach, widząc, jak stojący przede mną osobnik bezcześcił całe dobrodziejstwo całkiem dobrego martini. — Amator — prychnęłam pod nosem, na co tylko odwarknął, stawiając przede mną pełną szklankę whiskey. — Nie zamawiałam tego — zarzuciłam z niepewnością, wpatrując się w szare oczy mężczyzny, który teraz tylko wzruszył ramionami i palcem wskazał na tabliczkę. 

Jestem dobrym barmanem, mam słuchać, nie mówić. 

Zamrugałam, bawiąc się w dłoniach szklanką, gdy mężczyzna uśmiechnął się tylko leniwie i ponownie wskazał palcem, tym razem na plakietkę przypiętą do jego koszuli. 

Jestem Feliks

— A ja Nana. — A potem wskazał na tabliczkę ze rozpiską godzin otwarcia baru, a następnie schody prowadzące na górne piętro i mrugnął. 
Chyba naprawdę potrzebowałam się odprężyć. 
To był łatwy, przyjemny seks, gdzie dwa ciała kotłujące się w pościeli doskonale wiedziały, czego oczekują. Nieco zabawne, zważywszy na fakt, że mężczyzna nie wydawał praktycznie żadnych dźwięków, jedynie od czasu do czasu pozwalając sobie na świst czy urwany jęk w chwili szczególnego uniesienia. 
Zwlokłam się następnego poranka z łóżka, orientując się, że ktoś ładnym pismem zapisał na kartce numer telefonu, informację, że o dziesiątej przychodzi sprzątaczka i z baru muszę zwinąć się wcześniej, tost z jajkiem na śniadanie i aspirynę z wodą do popicia. W sumie mogłabym się do tego przyzwyczaić, gdyby to coś znaczyło, dlatego połknęłam tabletkę i karteczkę z numerem telefonu wrzuciłam do napełnione szklanki. 

x X x


Wróciłam do pokoju, wciąż pachnąc potem, tanim alkoholem i tą nutką pikanterii, związaną z dobrym humorem oraz odprężonym ciałem. 
— Cześć? — zagaiłam niepewnie, widząc Ruperta, który siedział na moim łóżku, widocznie czekając, aż wrócę. Przewróciłam oczami, widząc, że otwiera usta, jakby chciał coś powiedzieć. — Stop — przerwałam mu — to zachodzi za daleko. Nie wiem czego chcesz, czego oczekujesz, w jaki sposób to widzisz, bo naprawdę zaszliśmy na granicę bardzo porypanej relacji. A ja nie jestem ani silna, ani szczególnie uzdolniona to wiem, ale umiem uciekać, Rupert, więc jeżeli następnym razem poczuję się zagrożona ja albo Hanka, to zwyczajnie nigdy więcej nie zobaczysz żadnej z nas, zrozumiano? — wytłumaczyłam ostatniego zdanie nieco ostrzej niż zamierzałam, ale taka była prawda, a ja czułam się tutaj za dobrze. Zbyt swobodnie. Rupert otaczał nas ochroną, zapewniał na dobrą sprawę wikt i opierunek, ale tutaj to ja czułam się niepewna, nie wiedząc do czego zmierza. Jednorazowy numerek? Proszę bardzo, o ile nie będzie to rzutowało na wersję szef-pracownik. Jakaś głębsza relacja?
Nie, dopóki się nie dowiem, czego on chce. Czego oczekuje. Co on sobie w ogóle wyobrażał, przypierając mnie wtedy do ściany i miałam zgryźliwą nadzieję, że język boli go do tej pory. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits