20 kwietnia 2018

Od Mishabiru [Quest nr 2]

Ciężki oddech białowłosego mężczyzny siedzącego pod wilgotną ścianą echem roznosił się po ciemnym pomieszczeniu. Powoli zaczął odzyskiwać przytomność. Zamlaskał, czując suchość w ustach, po czym stęknął, czując rwący ból w prawym obojczyku. Uchyliwszy powieki z trudem łapał ostrość widzenia, gdyż z lewej strony dochodziło ostre światło pochodni palącej się na ścianie, za kratami, czyli poza jego zasięgiem.
Czarne ściany, odór wilgoci i wszechogarniający głód ocuciły go nieco szybciej. Wilkołak uniósł dłoń do czoła, zaś łańcuchy zabrzęczały, dając znać o swojej obecności na jego nadgarstkach.
- Gdzie ja, do cholery, jestem? – zapytał sam siebie, lecz jedyne, co pamiętał, to poranną pobudkę i udanie się w drogę.
Niemiłosierny ból u podstawy czaszki nie dawał mu się ani na chwilę skupić. Spróbował wstać, lecz grawitacja była silniejsza. Do tego wszystkiego dochodził ciężar ograniczenia magii, a nawet jej dosłownego braku.
- Mishabiru na litość boską, gdzie jesteś? – niski głos smoka dopadł do jego umysłu.
Basior zamknął oczy, chcąc się całkowicie skupić na telepatycznym kontakcie z towarzyszem.
- Galaxiasie, co się stało? – zapytał, z sekundy na sekundę czując coraz większy ból.
- To nie jest teraz ważne! Powiedz mi, gdzie jesteś.
- Nie wiem gdzie jestem, co się wydarzyło, dlaczego wszystko mnie tak bardzo boli? – Basior czuł się niemal jak w innym wymiarze.
- Skup się, zaryczę. – Oznajmił, zaś Alvarez właśnie w tym momencie poczuł się gorzej.
Zwymiotował swój ostatni posiłek wraz z czymś ohydnym. Trucizna? Coś wypalało go od środka… I nie mógł przez to ponownie skomunikować się ze smokiem. Uczucie bezwładu oraz ciągłych zawrotów głowy było gorsze, niż niejedna karuzela w wesołym miasteczku. Żadnych okien, dzięki którym mógłby określić swoje położenie, brak najmniejszych dziur uniemożliwiało usłyszenie wołania towarzysza.
Skrzypnięcie krat sprawiło, że zakrzyknął z bólu, dłońmi łapiąc się za głowę. Pierwszy raz w życiu był tak czuły na najmniejsze dźwięki, co tylko bardziej go irytowało. Trzy odbicia obcasów po twardej posadzce były niczym wystrzały z armat. Uniósł wzrok, gdy wyczuł czyjąś bliską obecność. Przed nim kucała kobieta, być może nawet w zbliżonym wieku, i wpatrywała się w niego swoimi brązowymi oczyma z widoczną iskrą. Kruczoczarny warkocz opadał swobodnie na jej pierś.
Jej smukła dłoń dotknęła rozgrzanego czoła mężczyzny, po czym zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Jakże nachalnie pocałowała go w usta.
- A więc tak smakuje magia. – Zachichotała niczym mała dziewczynka, następnie zdjęła kajdany z jego nadgarstków. – Rada będzie wniebowzięta, kiedy im ciebie pokażę. Masz w sobie tyle magii… Czułam to na odległość, dlatego złapałam cię na strzałę, lecz nie Amora!
Tym razem niewinny śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Mishabiru wstał z pomocą kobiety, patrząc na nią spod półprzymkniętych powiek. Miał skrytą nadzieję, że to wszystko mu się śni, lecz z drugiej strony, ból był zbyt ostry.
- Rada? Strzała? O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie ja jestem? – Zadał na raz tyle pytań, stawiając kroki tuż u jej boku, kiedy ona obejmowała go jednym ramieniem w pasie.
- Mam nadzieję, że mi wybaczysz tę strzałę z trucizną, ale wiesz. Opatrzyłam cię i przyznam, że nie potrzebujesz ubrań. – Po raz kolejny zachichotała. – Znajdujesz się w Qan’rat głuptasie, a dokładniej na terenie Zamczyska.
Qan’rat, kolonia Zamczysko, strzała… Lewe ramię dało o sobie znać. To w nie oberwał, kiedy leciał na smoku, ale… Po co tutaj przybył? Nie zwracał uwagi na to, gdzie idą, był bardziej skupiony na próbie odzyskania większej części wspomnień. Przypomniał sobie tylko moment, gdy strzała przebiła mu bark, nic więcej. Jak długo był nieprzytomny?
Przemieszczali się po dosłownych ruinach. Niebo nadal było szare, nawet nie zwiastujące mroku. Kręcąc wokół kolumn, dotarli na wewnętrzny dziedziniec, który wyglądał na w miarę utrzymany. Troszkę roślinności rosło wokół zrujnowanej fontanny i tyle z tego. Z naprzeciwległej ściany budynku wyszła grupa czterech mężczyzn, odziana w ciemnobrązowe płaszcze narzucone na ramiona, kontrastujące się z jasnym kompletem pod spodem.
Obeszli fontannę i stanęli tuż przed nimi.
- Czyli nie kłamałaś. – Odezwał się najstarszy z nich, sądząc po ilości zmarszczek i siwych włosach. – Doprawdy, wyczuwam od niego bijącą magię. Rzadko kiedy możemy mieć dostęp do takiej ilości energii. Dzięki niemu możemy zdobyć wiele kluczowych informacji, a potem dostaniemy niezłą sumkę za takiego niewolnika.
Niewolnika? Zaczynało się robić coraz bardziej nieswojo, lecz parę słów wystarczyło, aby zrozumiał, że mają bzika na punkcie magii. Odsunął się o krok od dziewczyny czując się nieco lepiej po wyjściu na zewnątrz.
- Z przyjemnością odpowiem na wszystkie wasze pytania, ale potrzebuję swoich kluczy, by móc pokazać wam chociaż część magii, którą władam. – Uśmiech numer pięć, niewinny, ale przekonujący, wlazł na usta basiora. Już po paru sekundach pęk czterech kluczy znalazł się w jego dłoni. – Dziękuję.
Ujął jeden z nich, po czym ten zabłysnął jasnym światłem. Z nieba jakoby zeszła mgła, mieniąca się wieloma kolorami, lecz ledwo zdążyła opaść przed ich stopy, gdy zniknęła, przecięta rykiem bliżej nieznanego stworzenia. Wszyscy obecni, oprócz Mishabiru, zatkali uszy, wtedy właśnie nad dziedzińcem zawisło stworzenie o barwie mleka oraz niepojętej długości. Ogon tejże istoty opadł tuż przed nosem Alvareza.
Basior złapał się jego końca i dał ponieść smokowi. Pomachał do zszokowanych ludzi na dole, po czym gad machnął ogonem, wyrzucając wilkołaka w górę, by ten mógł swobodnie opaść na jego grzbiet.
- Wynosimy się stąd, zanim znowu zasypie nas deszcz strzał. – Rzekł, znacznie przyspieszając.
Już nawet towarzysz miał dość takich przygód na długi czas. Zdążył już telepatycznie zagrozić swojemu właścicielowi, że przestanie reagować na jakiekolwiek wezwania.

ilość słów: 893
Quest zaliczony!
200 punktów do rozdania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits