14 kwietnia 2018

Od Mishabiru C.D Youkami

Mishabiru był już wykończony tą walką, lecz nie zamierzał się tak łatwo poddać. Pieprzona maszyna nie miała już osłony antymagicznej. Słabe łączenia stały się dostępne, lecz ciężkim zadaniem było przebić się przez jego obronę. Katem oka zauważył niespodziewany ruch z prawej strony. Ktoś jeszcze tutaj biegał, jednak nie mógł się na nim skupić, inaczej śmiercionośny robot obierze inny cel.
Przybrawszy formę błyskawicy ruszył wprost na wroga, jednak tuż przed nim w ostatniej chwili odbił się ku górze, gdyż owa postać drugoplanowa, to nie był nikt inny, jak tamta dziewczyna, której zakazał się zbliżać, lecz w postaci wilka. Rzuciła się z kłami na wystające kable w ramieniu robota, wyrywając kilka z ich. Odrzucona w gruzy budynku było ostatnim, co widział Alvarez, zaraz po tym z góry wbijając katanę w łączenie między ramieniem a torsem. Duża ilość pary z sykiem buchnęła wokół, po czym maszyna oddzieliła od siebie część nienadającą się do dalszej walki.
Basior podbiegł do dziewczyny, z małym zdziwieniem widząc ją na powrót w ludzkiej postaci. Pomógł jej wstać, uprzednio odwołując katany.
- Możesz iść? – zapytał, pobieżnie oglądając ją, czy nie ma jakichś poważniejszych ran.
Kiedy ta cicho potwierdziła, iż jest w stanie się poruszać, objął ją jednym ramieniem, zaś drugą ręką trzymał za dłoń, po czym puścili się biegiem w stronę lasu sąsiadującego z wioską. Wadera w ciszy podążała przy jego boku, lecz kiedy stanęli nad stawem, zachłysnęła się powietrzem.
- Umiesz pływać? – wadera mocniej ścisnęła jego ramię i nim zdążyła odpowiedzieć, wciągnął ją do lodowatej wody.
Niemiłosiernie zaczęła się szarpać oraz wydawać dźwięki podobne do krótkich krzyków przerażenia. Alvarez próbował ją uspokoić, lecz jedynie bardziej obrywał. Pomimo tego, iż sam miał grunt pod nogami, tracił przez nią równowagę i nie był w stanie utrzymać jej ponad taflą wody. Nie uspokoiła się nawet wtedy, gdy robot dotarł do brzegu. Jedyne ramię, które miał, przekonstruował w działo, celując wprost w wilkołaki.
Mishabiru tylko na to czekał. Wciągnął przez nos wilgotne powietrze, uformował magię w swoim wnętrzu, po czym wypuścił z ust trzy szybkie strzały w postaci niewielkich, ognistych kul otoczonych wiązkami czarnej błyskawicy. Wbiły się tuż przed nogami maszyny i eksplodowały. Poruszona ziemia osunęła się pod wpływem ciężaru owego żelastwa. Niebezpieczne cholerstwo runęło prosto do wody. Odkryte złącza zaczęły iskrzyć, zwiastując niechybny wybuch.
Basior złapał dziewczę w swoje ramiona i zanurkował, w miarę swoich możliwości płynąc dalej, w głąb stawu. Wadera nie potrafiła zamknąć ust pod wodą, co sprawiło, że zbyt dużo cieczy dostało się do jej płuc. Ostatecznie straciła przytomność w chwili wybuchu maszyny. Doprowadził do podtopienie niewinnej istoty.
Po wyjściu na brzeg od razu zabrał się za pierwszą pomoc. Skutki pływania w zimnej wodzie i jego złapały, lecz teraz musiał zająć się przypadkową ofiarą szybkiego pomysłu. Na szczęście oddychała sama, jednak ułożył ją w pozycji bocznej. Nie znał się na podtopieniach, dlatego też postanowił wezwać kogoś, kto odpowiednio się nią zajmie.
- Wzywam cię, patronie życia – Basior wyjął spod płaszcza złoty klucz owinięty czarnym wężem, zaś wokół niego pojawił się zielony okrąg run. – Ophiuchus.
Światło tejże barwy uniosło się niczym zasłona, po czym zniknęło. Za Mishabiru stał mężczyzna w średnim wieku, z ciemnozielonymi włosami upiętymi w wysoko umieszczony kucyk. Odziany w granatowe szaty, ukucnął tuż przy nieprzytomnej waderze.
- Zajmij się nią, niedługo wrócę – lekko dotknął jego ramienia, jako znak porozumiewawczy, po czym biegiem ruszył w drogę powrotną do miasta.
Gwiazdozbiory miały to do siebie, że obserwowały poczynania swojego właściciela z gwiazd. W chwili przyzwania przybierały formę ludzką, bądź oryginalną, zależnie od sytuacji. Ophiuchus, inaczej Wężownik, zajmował głównie leczeniem, w szczególnych przypadkach nawet ożywaniem, jednak w walce też doskonale sobie radził.
Kiedy basior dobiegł na miejsce gruzowiska, począł grzebać w poszukiwaniu swoich zdobyczy. Niestety, spłonęły doszczętnie, pozostawiając po sobie kupkę popiołu. Był zawiedzony, aczkolwiek zawsze istniała jakaś szansa, iż gdzieś są kopie. Nie mając czego dalej szukać, zawrócił, jednak coś przykuło jego uwagę. Niewielki tobołek, zaś obok wilcze łapy. Po zapachu śmiało mógł stwierdzić, do kogo to należy.
Powróciwszy nad staw, przyjaciel przekazał mu ważne informacje na temat stanu dziewczyny. Swoim pomysłem doprowadził ją do wielkiego szoku oraz przemarznięcia. Basior podziękował za pomoc i odwołał gwiazdozbiór. Na szybko zebrał patyki i rozpalił ognisko, które początkowo nie chciało za bardzo współpracować, a sam był zbyt wykończony, aby utrzymywać ogień na ogonie. Przemienił się w wilka, wyzbył śniegu spod jednego z drzew, po czym swoimi ogonami owinął dziewczę, niczym kocem.
Pozostało mu na razie ją grzać, aż odzyska przytomność, oraz być nadzwyczaj czujnym. Cholera wie, co mogło się jeszcze wydarzyć przed zmrokiem albo, co gorsza, w nocy.


< Yokuku? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits