14 kwietnia 2018

Od Jeanette CD Artura

   Bawcie się dobrze. Ta, jeszcze czego. Miałam już setki razy przeprowadzane badania. Czy to po dobroci, czy też nie. Wiem tylko, że żadne z nich nie było przyjemne i na każdym z nich miałam ochotę zamordować przeprowadzającego takowe. Od pierwszego razu na każdym z nich stosowałam jednak taką samą technikę. Starałam się myślami odejść od ciała, bo co mnie to ma obchodzić, skoro to tylko jakaś nieudolna materialna powłoka, żeby nie powiedzieć zwykła kukła. Okłamywanie siebie zawsze dobrze mi szło, więc nie miałam większych problemów w wmówieniu sobie, że to przecież nie ja, to jakaś podstawiona kukła. Może dlatego jeszcze nie oszalałam. Albo już jestem szalona, ale jeszcze o tym nie wiem. To w sumie tak samo prawdopodobne. Nie mówiłam nic, o ile nie musiałam. Nie jego wina, że musi mnie badać, niech przynajmniej nie cierpi przez moje narzekanie. W końcu mu za to płacili, a każdy posiada jedno, szczególne hobby: mianowicie nieumieranie z głodu. Ja również nie byłam wyjątkiem i chodziłam do pracy, zamiast rzucić słuchawkami i powiedzieć, że pierdolę to wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady zdechnąć z głodu, bo bez pieniędzy nic nie zrobię.
   Nie reagowałam, kiedy mnie dotykał. Nic mnie to nie obchodzi. Powtarzałam to sobie w głowie jak jakaś zepsuta pozytywka. Dopiero kiedy pobrał mi krew, wbijając strzykawkę w przedramię, zasyczałam głośno. Kurwa, nie ma gorszej rzeczy od strzykawek. Kiedy gwałtownie wypuściłam powietrze, tamten zaczął mi wszystko tłumaczyć.
 — Muszę ci pobrać krew, aby sprawdzić obecność przeciwciał, które się wytwarzają w obecności wirusa HIV.. — zaczął, w skupieniu naciskając tłok strzykawki.
 — Nie mam HIV.  — odpowiedziałam znudzona. Jak się sypia z kim popadnie, to się robi takie testy co dwa tygodnie. — AIDS też nie. W ogóle żadnych chorób. Chyba, że depresja, schizofrenia paranoidalna i alergia na idiotów się liczą. To wtedy tak. Ale to raczej nic, co mogłoby was obchodzić.
Nie odpowiedział mi, a to chuj. Musiałam znaleźć sobie inne zajęcie, żeby przypadkiem tutaj nie zdechnąć.
 — Nie mam też wewnętrznej części układu rozrodczego. — rzuciłam mimochodem, jakby do łba mu przyszło, żeby mnie badać. — Nie ma jajników, nie ma raka. To bardzo praktyczne rozwiązanie, wiesz?
Nadal nie przejmował się moją paplaniną. Ta, zdechnę tutaj. Zdechnę z nudów, o ile tak się da. A jak nie z nudów, to z robienia czegoś głupiego, co się może zakończyć w najlepszym przypadku trwałym uszkodzeniem zdrowia. Czyli, upraszczając, śmierć z nudów.. Jak uroczo. Chcę mieć tak napisane na nagrobku, jak już ktoś albo coś mnie wykończy. Wydaje mi się jednak, że to będzie ktoś, komu po prostu puszczą nerwy i mnie po prostu zatłucze jakimś tępym narzędziem. I pewnie jeszcze nawet kary za to nie poniesie, bo kto by się przejmował taką Jeanette Twardowski-Rizzoli. Chyba, że jakimś cudem policja zacznie mnie szukać, w sumie to zginęła im para rąk do pracy, powinni się o swoje upomnieć. Jaka jest szansa, że Perun zechce zwrócić na mnie uwagę i ruszyć dupę, żeby mnie szukać? Teoretycznie już nie pracowaliśmy razem, bo wziął i wyjechał w te cholerne Bieszczady, razem z Fragonią. A szczęścia im. Ciekawe, gdzie teraz będzie pracował, mając wykształcenie w obu kierunkach. Może w obu, żeby utrzymać rodzinę. Ciekawe, czy w ogóle zauważy moje zniknięcie. Może i zauważy, ale się tym nie przejmie, widząc w tym tylko kolejny mój kaprys, żeby się gdzieś zaszyć na parę dni. W końcu nigdy mu nie mówiłam o swoich planach, nigdy się nie zwierzałam, krótko mówiąc Perun nigdy nie wiedział, co mi w tym pustym łbie siedzi. I może już nigdy się nie dowie, jeśli ten chuj z góry jednak zdecyduje się na zabicie mnie. Nawet się nie dowie o mojej śmierci. Może uzna, że gdzieś wyjechałam układać sobie życie od nowa. Tak z boku patrząc, to nawet do mnie pasuje. Dobre, wiarygodne usprawiedliwienie. Nie wiem, gdzie jest moja najbliższa rodzina w postaci matki i czy w ogóle jeszcze o mnie pamięta, czy już zdążyła zapomnieć swoją niewdzięczną córeczkę. To dziwne, ale mam nadzieję, że tak właśnie się stało. Że już nie pamięta o mnie, że już śpi spokojnie. Jeśli nadal się trudzi ucieczką przed prawem, teraz na pewno jest jej lżej, bez dodatkowego bagażu w postaci rozwydrzonej gówniary, która nigdy nie rozumiała, czemu z dnia na dzień musi porzucić swoje dotychczasowe życie i przyjąć nową tożsamość. A jeśli jednak nie żyje, cóż, też dobrze. Po drugiej stronie musi być jej łatwiej.

Artur? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits