Nie,
nie, nie. Ostatnią rzeczą, o której marzył Kano, było bliskie spotkanie z tym
starym prykiem, który mimo swojego wieku, był bardziej sprawny, niż Kano
kiedykolwiek był i będzie. Chłopak szczerze życzył mu śmierci, ale nie było to
raczej zbyt możliwe.
Darknessa nie lubił, ba nienawidził, bał
się go i nawet patrzenie na niego, psuło mu humor na cały dzień. Dalej czuł się
przy nim niekomfortowo i wiedział, że raczej prędko się to nie zmieni.
Wracając jednak do sytuacji, w której się
znalazł. Chciał uciec, ale wiedział, że dziewczyna i Darkness to przeszkody nie
do przeskoczenia. Uśmiechnął się więc niezręcznie i zaśmiał się nerwowo.
Kolejny punkt do jego zażenowania własną osobą – myślał, że nauczył się panować
nad emocjami, ale najwidoczniej nie opanował tego do perfekcji – Wilkobójca
przyprawiał go o mdłości, czuł, że jeszcze chwila w tym samym pomieszczeniu,
doprowadzi go do zawału serca.
Kano zdecydowanie nie chciał mieć zawału.
Nikt by raczej nie chciał.
Wyobrażał sobie swój grób z napisem
„Zdechł bo jest pizdą i bał się jakiegoś ziomka”. Brzmi źle?
- Czego chcesz?! – Warknął Darkness, który
nie był nadmiernie zainteresowany swoim gościem. Większą uwagę przykładał do
lakierowania swoich paznokci – najwidoczniej i władca zaświatów musi dbać o
swój wygląd. – Ni widzicie, że jestem zajęty? – Podniósł wzrok znad swojej
dłoni i przyjrzał się Kano. – Te, młodzieńcze, czy ty aby nie kopnąłeś w
kalendarz? Byłem prawie pewny, że taki słabeusz jak ty, już od dawna gnije
gdzieś pod ziemią.
Kano uśmiechnął się krzywo, czuł, że
jeszcze chwila, a utopi się w morzu własnego stresu i nerwów. Gdyby był to
ktokolwiek inny, pewnie próbował by odpyskować, ale wiedział, że igranie z
Darknessem nie przyniesie mu szczęścia.
Stał wiec tak lekko skulony, jakby
obawiając się nagłej śmierci. Tyks była jednak bardziej zainteresowana. Nie
bała się Darka, czego Kano strasznie jej zazdrościł. W głowię podjął decyzję, o
zakupie jakiegoś sensownego poradnika o radzeniu sobie ze stresem, chociaż
szanse, że to mu pomoże, były niewielkie.
- Słuchaj, Dark. Nie uważasz, że to trochę
dziwne, że ktoś, kogo brałeś za zmarłego, właśnie szwenda się po twoim domu? –
Tyks ewidentnie próbowała zainteresować Darknessa pojawieniem się Kano.
- Hej! Myślałem, że jesteś po mojej
stronie? Mogłabyś mnie nie wkopywać? – syknął zdenerwowany do Tyksony.
Dziewczyna posłała mu uśmieszek i zwróciła
się do Wilkobójcy.
- Naprawdę? Nic a nic cie to nie rusza?
Darkness wzruszył ramionami i nabrał
więcej lakieru na pędzelek.
- Nie widzę w tym nic ciekawego. Pewno
przylazł tu po to, by porwać tego rudego bękarta. I dobrze, niech sobie go
bierze, jeden dzieciak z głowy.
Kano zmrużył oczy przetwarzając
informacje, jaką właśnie dostał. Chwile mu to zajęło, ale wreszcie uświadomił
sobie, że ów rudy chłopak, którego przyszło mu porwać, to Anubis. Sprawa
zdecydowanie się komplikowała. Bardzo mu się to nie podobało. Nie dość, że z
własnej głupoty wziął tę robotę, to jeszcze tak nieprzyjemnie się to rozwinęło.
- Moglibyście mi wytłumaczyć, o co
dokładnie tu chodzi? – mruknął cicho nie chcąc przerywać Darknessowi, który akurat zaczął kłócić się z Tyksoną.
<Tyyyyyyks?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!