08 kwietnia 2018

Od Artura CD Jeanette

Człowiek tworzy przez połowę swojego życia swoiste imperium, dobiera współpracowników niczym ulubione rękawiczki, dba, żeby każde kółeczko działało w odpowiednim kierunku, a dobrze naoliwiony mechanizm całego systemu prosperował bez przerw z powodu awarii. A potem przychodzi moment, gdy ten sam człowiek siada, mając nadzieję, że już wszystkie prace zakończył, zostaje mu zbierać peany na swoją cześć i wtedy zazwyczaj dzwonią. "Szefie, robota się jebła." No proszę, jak tu z nerwów nie osiwieć, gdy rozwijane sytuacje nie są nawet ociupińkę interesujące. Co prawda nadchodziły pewne sytuacje związane z narastającymi napięciami na linii Wataha kontra Imperium, ale jako wolny, miły, spokojny człowiek, wolałem, żeby zagryźli się tam beze mnie. 
Cóż, może nawet dopilnuję, żeby mieć popcorn na moment ostatecznego spotkania Darka z Mroku, bo już wiem, że to będzie jedno z przedstawień godnych uwagi. 
— No, to jak szefie? — Odwróciłem wzrok od leżących na ziemi ciał. W większości pokiereszowane, nie posiadające twarzy, stanowiące istny dowód na to, że mimo wszystkich prób, testów i doniesień trzymam u siebie również imbecyli. A grupę idiotów, którzy działali wbrew moim poleceniom należało zlikwidować.
— Ishamal,co wyście tutaj nawyprawiali? — zacząłem nawet nazbyt łagodnie, ale akurat Isha była jedną z moich niedoszłych projekt. Wyrwana znikąd jeszcze jako dziecko, praktycznie wzięta z ulicy, niekoniecznie wychowana, ale raczej wspierana w dążeniu do osiągnięcia własnych celów. Dostała odpowiednią edukację, pomoc finansową, a w zamian odwdzięczała się niespotykaną zazwyczaj lojalnością. A nawet jeżeli w jakiś sposób przypominała mi o własnym dziecku, to już inna kwestia.
— Wie, szef, tutaj wpadli chłopaki wcześniej, że nam się rozkazy z góry zmieniły. — Rozłożyła bezradnie ręce, ale skuliła się pod wpływem mojego spojrzenia. — Znaczy, przecież szef sam nam wiadomość wysłał, o — wymamrotała niepewnie, podając mi swój telefon komórkowy. 
Ewidentnie, widniała na nim wiadomość wysłana według informacji z mojego numeru, ale ja się tym nie zająłem.
— Ale żeby głowy politykom rąbać, Isha? — spytałem z wyraźnie słyszalną naganą w głosie. — Czego nie rozumiecie w "prosta, szybka, CICHA robota"? — Pokręciłem z niedowierzaniem głową. — Załatw mi rozpiskę, posprzątaj ten burdel, chcę mieć jutro u mnie w domu z raportem, a karą dla was zajmę się później, jasne? — Promienny uśmiech dziewczyny wyrażał ulgę, kurde, zaczynam mięknąć na starość chyba. Trzeba temu zaradzić.
Wróciłem w końcu do siebie, nieco ubrabrany krwią reszty ludzi za wyjątkiem Ishy, która była na tyle głupia, żeby dać się wrobić w tego rodzaju przedsięwzięcie. Z obrzydzeniem powąchałem niegdyś nieskazitelnie białą koszulę, trzeba będzie wywalić, taki ładny jedwab był. Pstryknięciem palców wywołałem drobny uskok magiczny, zamykając drzwi od pokoju dziewczyny, w trakcie gdy przechodziłem obok nich.
Usłyszałem wrogie warknięcie, gdy pewnie doszło do niej, że jest zamknięta, ale przestawione rzeczy w lodówce utwierdziły mnie, że to dobry wybór. Następny poranek powinien przynieść lekarza, zajęcie się stosem raportów, a do tego potrzebowałem odpowiedniej dawki energii, więc tylko umyłem się i padłem na łóżko, marząc o odrobinie spokoju.
Poranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko, zdążyłem ubrać się, zjeść, skoczyć pod prysznic i już prowadziłem znajomego lekarza do pokoju nowej zabawki. Fergus miał pięćdziesiąt lat, diabelnie drogi biznes, ale przy tym zawsze wiedział kiedy milczeć, a kiedy odmawiać, a to powinno się w ludziach cenić. Siwizna powoli pojawiała się na ciele mężczyzny, nie zdziwiłbym się, gdyby eksperymentował z jakimiś eliksirami odmładzającymi, bo mimo już prędzej starczego wieku, nadal zachowywał się pod względem fizycznym jak siła czy spostrzegawczość jak dwudziestolatek w pełni sił.
— Standardowo, sprawdź czy jest faktycznie czysta. Uwarunkowania genetyczne, podatność na choroby, przeżyte jakieś cholerstwa, nie chcę żeby ospę mi do reszty służby przygrzała, jak już ich sprowadzę. Weneryczne, czy tam jakiś rak nie siedzi, zorientuj się jak z ogólnym stanem, jak w ciąży to wygrzeb, ustal dawki antykoncepcyjnych i reszty. Uspokajające najlepiej też, rzuca się — wymieniłem na palcach, przystając na moment przy drzwiach.
— Wycenić też? — spytał tylko porozumiewawczo, zakładając okulary na nos i otwierając dużą, czarną torbę z potrzebnymi rzeczami. 
— Na razie nie trzeba — mruknąłem, wpuszczając go do środka, gdzie dziewczyna leżała już na łóżku. 
— Witaj, Jean, jestem twoim lekarzem, jeżeli byś mogła... — zaczął standardową formułkę, rzucając mi oburzone spojrzenie, gdy zauważył miskę i pestkę brzoskwini. — Podstawowe warunki żywieniowe mają znaczny wpływ na... — Przewróciłem oczami.
— Bawcie się dobrze — prychnąłem, odwracając się i ruszając do kuchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits