21 marca 2018

Od Ruperta do Nany

Nana jeszcze próbowała walczyć. Ruperta nawet to pewnie bawiło, cała ta waleczność nie podparta żadną siłą. Cenił jej staranie o małą, bo znał doskonale to uczucie i szanował je u innych, ale miał już dość zabawy.
- Pozwól, że Ci coś pokaże - wskazał dłonią na jedną ze ścian. Kobieta przez chwilę patrzyła we wskazanym kierunku nie dostrzegając niczego.
- Może Cię to zdziwić, ale naoglądałam się w swoim życiu ścian różnej maści i choćby najzajebiściej wyglądająca tapeta czy farba nie zmieni mojego zdania! - zakończyła na nowo się gotując. Rupert nieśpiesznie skierował swoje kroki do panelu sterowania wbudowanego w ścianę. Poczuł pierwsze rozczarowanie. Jego wymogi nie zostały spełnione.
- Czego się spodziewałeś po kobiecie! - kpił dobrze znany mu głos.
Nana pośpiesznie stanęła tuż przy nim, z ciekawością przyglądając się wbudowanej elektryce, która wysunęła się ze ściany, zupełnie tak jakby potrafiła samym spojrzeniem przebić się przez panel, do procesorów, dysków i sieci kabli. Tego błysku w oku pragnął. Ruchem dłoni aktywował ekran z trójwymiarową mapą posiadłości, Ukradkiem łapiąc jej spojrzenie. Wzrokiem przewiercała jego nadgarstek. Nie miał czasu tłumaczyć jej całego systemu sterowania i innych niezbędnych mu gadżetów wbudowanych, tuż pod skóra na lewym przedramieniu. Całość przypominała skomplikowany tatuaż.
- Jak widzisz mała całkiem dobrze dogaduje się ze szczeniakiem - na wysuniętym panelu widać było Hankę biegnącą za niewielkim czarnym psiakiem.
- Jasne, że fajnie. Tylko nie Ty później będziesz musiał tłumaczyć jej, że szczeniaczek musi zostać, a ona musi się obejść bez niego. Nie Ty będziesz słuchać płaczu w nocy, bo mały piesek to dla nas za dużo, w momencie kiedy muszę się martwić o to, by ona sama miała co jeść i gdzie spać. Tak w ogóle to genialny pomysł, dać dziewczynce do zabawy pieska i cała tą późniejszą brudną robotę pozostawić matce. Bo czemu by nie. - irytacja z obecnej sytuacji i stres związany z widokiem dziecka wzięły nad nią górę. A On jeszcze nawet nie rozpoczął swojej opowieści.
- Lubię psy, są lojalne i oddane. Zdolne dla swojego pana do największych poświęceń. Tu w rogu siedzi matką tego szczeniaka. - oczy Nany zrobiły się duże na widok góry mięśni pokrytych czarną, krótką sierścią. 
- Generalnie suki nie są skore do dopuszczania do szczeniąt nieznanych im osobników. Mają parę twarzy. Jedna z nich to twarz matki, która boi się o swoje młode. - Hanka właśnie próbowała wziąć na ręce szczeniaka, któremu ewidentnie się to nie podobało. Czarny pies lekko drgnął, stawiając uszy i nie spuszczając czujnej pary oczu z bawiącej się dwójki, pozostał jednak na swojej pozycji. - Jest jeszcze twarz sługi, który spełni każdy rozkaz swego Pana. - Mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń aktywując tym samym głośnik w ogrodzie. Rozległ się cichy gwizd, ledwie słyszalny dla ludzkiego ucha, na dźwięk którego pies stanął gotowy do działania.
Rupert obrócił się w stronę przerażonej kobiety.
- O tak! Wiem, że masz ochotę ją również tak wytresować - głos w głowie znów kpił - a przy okazji nieźle zerżnąć! -  Rupert nie pozwolił się rozproszyć, cała jego uwaga skupiona była na kobiecie.
- Od Ciebie zależy co będziemy oglądać dalej. - Nana próbowała mu przerwać, ale podskoczyła jak oparzona słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn ubranych w białe fartuchy, trzymając w dłoniach jakieś urządzenie.
- To członkowie mojego zespołu badawczego. Adam i Kurt - mężczyźni skłonili się, byli dość młodzi i wyglądali na zadowolonych ze swojej pracy. - Niedawno zleciłem im pracę nam nowym projektem. Niestety w trakcie zdarzył się niewielki wypadek, w efekcie czego doszło do usterki. - kobieta patrzyła na niego jak na wariata, musiał się spieszyć, by nie pozwolić na znalezienie ujścia potokowi słów który wzbierał w Nanie. 
- Masz półtorej godziny by znaleźć przyczynę. - zakończył siadając przy stole.
- Chyba sobie kpisz! Mam półtorej godziny na grzebanie w jakimś, jakimś... czymś tam! czego w ogóle nie znam, ani nie wiem do czego służy i do tego po cholerę Ci moja osoba?! skoro masz już tych całych Adamów i Kurtów, którzy sobie najwyraźniej poradzą z całym tym ustrojstwem!! - wrzeszczała.
-Straciłaś Nano cenne 2 minuty. - mężczyzna wstał podchodząc do niej nieśpiesznie. Stanął kilka centymetrów przed nią - Gdybym nie wierzył, że jesteś w stanie to zrobić, nawet bym Ci tego nie proponował. Masz w sobie wiedzę i umiejętności które bardzo sobie cenie. Pokaż mi, że się nie myliłem, a skorzystamy na tym wszyscy troje. - jego ciepły oddech pieścił jej skórę gdy wskazywał na obraz jej córki, bawiącej się beztrosko w ogrodzie.
- A jeśli się myliłeś i wcale tego nie potrafię? - patrzyła mu hardo prosto w oczy z trudem przełykając ślinę. Widział, że zaschło jej w ustach, czuł jej strach, nie było jednak innego wyjścia.
- Wtedy będziesz mogła odkryć kolejną z psich twarzy. Minęło 7 minut. Radzę Ci zacząć działać i to już. - patrzył na nią dopóki pędem nie dobiegła do urządzenia i nie zabrała się do majsterkowania. Rupert wrócił na swoje miejsce. Po godzinie Nana odkryła gdzie tkwił problem. Adam i Kurt patrzyli z zachwytem na jej poczynania.
- Gotowe! Czy teraz puścisz mnie i Hanke?! - pot zalewał jej twarz. Mężczyzna wstał i aktywując głośnik w ogrodzie wydał rozkaz.
- Bierz! - suka skoczyła w stronę dziecka niczym torpeda. Przecinając trawnik z zawrotną prędkością.
- Nie!! - zdołała tylko krzyknąć Nana zasłaniając dłońmi oczy. Z głośnika dało się słyszeć głośne mlaskanie i odgłosy rozrywania. Chwile po tym głos dziecka.
- Nie jedz tyle, zostaw coś dla małego. - kobieta z niedowierzaniem patrzyła na swoją pociechę, która próbowała przepchnąć psa, aby zrobić miejsce szczeniakowi przy misce.
- Zabije ją sama!. Jak tylko wpadnie w moje ręce, ile razy jej mówiłam aby nie dotykała obcych psów, ani nie zabierała im jedzenia. - Nielogiczna Nana powróciła.
- Każdej z was należy się nagroda. Od teraz to jej pies i może robić z nim co tylko chce. Będzie ją chronił i nie zrobi jej krzywdy. Zapewniam Cię. - stał tuż przy niej delikatnie wycierając jej łzy. - Zapewnię wam ochronę tak długo jak będziesz u mnie pracować. Potrzebuje kogoś z twoimi zdolnościami. A Wy potrzebujecie kogoś, kto zapewni wam ochronę. Pozwól, że coś jeszcze Ci pokaże. - Rupert zaprowadził ją do laboratorium mieszczącego się parę metrów pod posiadłością. Po drodze wysłuchał długiego monologu, mógł jej na to pozwolić, w końcu spisała się nad wyraz dobrze.

Trzy tygodnie później.

Rupert trenował właśnie. Nie był zwolennikiem siłowni, która wyrabiała mięśnie ale nie umiejętności. Właśnie rzucał sztyletem w stronę tarczy. Mała siedziała na trawie, a obok niej leżała nie odstępująca jej o krok suka. Hanka nadała jej jakieś śmieszne kobiece imię. Każdego dnia młoda miała prywatne lekcje w czasie kiedy jej matka pracowała w laboratorium- zapominając nieraz o jedzeniu i piciu.
- Mogę też spróbować? - Hanka była bystra i sprytna. Gdy tylko w pobliżu nie kręciła się jej matka ćwiczyła potajemnie z Rupertem, który nie miał nic przeciwko jej towarzystwu.
Był już czas na kolacje. Nana znów zaszyła się w podziemiach zapominając o świecie.
- Dobrze się bawisz? - kobieta w białym fartuchu upuściła narzędzia na ziemię z niezadowoleniem patrząc w jego stronę. Z dnia na dzień Rupert miał ochotę przełamać jej strach przed bliskością i zanurzyć się w tej miękkiej kobiecej... Ale nie dziś. Za chwilę znów zacznie gadać dużo i w nieładzie. Już nawet prawie do tego przywykł. Prawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits