24 marca 2018

Od Ruperta C.D. Nany

Patrzył jak wycofuje się powoli pod ścianę. Wiedziała, że przekroczyła granice, dając mu tym samym większe pole manewru. A nawet jeśli jeszcze tego nie wiedziała, to on nie omieszka dać jej to odczuć.
Zrobił krok do przodu, tyle wystarczyło by zawęzić jej świat to małej klatki, stworzonej ze ściany za nią i jego ciała. Rękę miękko położył blisko jej twarzy, tak aby nie miała możliwości odwrócenia się od niego. Jego twarz spoważniała, znikł gdzieś uśmiech i oczy wyrażały głód, ten sam głód który towarzyszy mu od dawna. Może liczyła na to, że będzie znów opiekuńczy, miękki i wyrozumiały, ale on był mężczyzną. Mężczyzną który widział przed sobą  przedewszystkim kobietę, o gładkiej jak płynna czekolada skórze, ciepłej i pełnej życia. Sposób w jaki reagował na wszystko był obietnicą wielkiej pasji i namiętności. A on chciał ją pożreć, wbić w nią zęby i słyszeć jej jęki. Pożądanie to za mało. Ale nie dziś, nie teraz. To ona ma przyjść, ona ma błagać o kolejny ruch jego dłoni na jej rozpalonej skórze.
- W mojej kulturze, jeśli chcesz komuś podziękować - jego głos był niższy i cichszy niż zwykle - Nie należy przychodzić z pustymi rękoma. - patrzył jak zmienia się jej spojrzenie.
Zanim zdarzyła sama coś wykombinować, schylił się, na sekundę zatrzymując się przy jej prawym policzku. Dał jej poczuć swój ciepły oddech na lekko rumianej skórze. Schylił się bardziej, dotykając wargami jej szyi w miejscu gdzie szalał puls. Instynktownie wiedział, że zagryzła pełne usta by stłumić jęk.
Dłonie oparła na jego barkach, w chwili kiedy je zacisnęła wypuścił ją. Stała nie wiedząc co zrobić. Po chwili na jego twarz powrócił zwyczajny uśmiech.
- Tyle wystarczy w zupełności. - wyprostował się i wszedł do jadalni w której czekała już młoda. Po chwili dołączyła do nich również Nana.
Rupert rozmawiał z małą o dzisiejszym dniu i tym czego dziś się nauczyła. Jej matka była dziś dziwnie cicha co go nawet cieszyło. To znaczy że zrozumiała. Hanka opowiadała z ożywieniem o zwierzętach których nigdy nie widziała na żywo, a jedynie znała z książek.
- Możemy jutro wybrać się do zoo, jeśli chcesz i twoja mama Ci pozwoli. - Dziewczynka nie pytając nawet jeszcze matki rzuciła mu się na szyję i pocałowała w policzek, piszcząc z zadowolenia. Kiedy siadała z powrotem Koji wykorzystał chwilę by wyszeptać do Nany.
- Ktoś tu wie jak należy dziękować mężczyźnie. - spojrzał jej prosto w oczy.
- Ktoś tu chyba lubi lolitki - usłyszał w odpowiedzi cichy kąśliwy głos. Tym razem roześmiał się, głośno i szczerze. Co jak co ale uwielbiał rozmawiać z nią i słuchać jej ostrych jak żyletka uwag.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits