Byłem gotowy na kolejny poranek zaczynający się od niespokojnego
oddechu i prysznica by pozbyć się lepkości potu na skórze. Nie pamiętam co mi
się śni i czego się tak panicznie boję. Odkąd opuściłem zamek nie mogę pozbyć
się tego nocnego koszmaru, powracającego noc w noc.
Dziś było jednak inaczej niż zwykle. Koc leżał zapomniany na
podłodze, chwytając się jednym rogiem brzegu łóżka, jakby resztkami sił
próbował ratować swoją dotychczasową pozycję. Pod moją głową znajdowało się
niewątpliwie męskie ramię. Jasna skóra nabrała ciepłej barwy w płomieniach
poranka wkradającego się przez odsłonięte okna. Z wolna wracały do mnie
wydarzenia z nocy. W moje nozdrza uderzył ostry zapach Rina, czułem jego
poranną erekcje na swoich pośladkach i dole pleców. Jedną ręką obejmował mnie w
pasie a jego dłoń znajdowała się na moim brzuchu. Wraz z każdym oddechem lekko szorstkie palce ocierały się o moją
skórę. Starałem się nie oddychać, przyśpieszony puls dudnił mi w uszach. Przymknąłem
oczy akceptując jego nieuniknioną bliskość i własną słabość. Rozkoszowałem się teraz
każda z mijających sekund. Nasze serca biły w jednakowym rytmie. Mój oddech
zwolnił. Poranek pełen ciepłego światła i spokoju wewnątrz mnie, chłonąłem
niczym dziecko te nowe dla mnie uczucia.
Musiałem znów zapaść
w sen bez snów. Obudziłem się grubo po dziewiątej otulony kocem i sam. Mój
radar szybko złapał obecność Dorina na dole. Zaciekawiony i głodny z uśmiechem wyskoczyłem z łóżka zakładając
koszulkę i szlafrok. Na korytarzu zatrzymałem się przed drzwiami ma Perle.
Zapukałem i czekałem na jakąkolwiek odpowiedz, która nie nadeszła. Miło mieć
tak twardy sen, pomyślałem wchodząc do jej pokoju. Spała na brzuchu przykryta
jakby od niechcenia. Jedna noga wystawała ukazując delikatną stopę,
perfekcyjnie zarysowana łydkę i kawałek kremowego uda. Włosy tworzyły
artystyczny nieład w którym tonęła jej drobna twarz. Uniosłem jedną brew, jeśli
mnie wzrok nie mylił moja modelka spała nago jak niemowlę. Delikatnie
przysiadłem na brzegu łóżka tuż przy jej biodrze i dwóch wzgórkach wyraźnie
zarysowanej pupy. Z szerokim uśmiechem wędrowałem czubkami palców po delikatnej
skórze karku. W odpowiedzi usłyszałem
ciche mruczenie, lekko zagłuszone przez miękkość poduszki.
– Wstawaj ma petite… – nachyliłem się nad jej uchem prawie
dotykając go swoimi wargami - albo zły wilk zje sam – moja dłoń wędrowała niżej po wklęśnięciu
kręgosłupa pomiędzy łopatkami – całe, pyszne – czułem jak wygina się pod moją
dłonią – śniadanie. – skończyłem moją wędrówkę na lędźwiach w miejscu w którym
zaczynała się granica kołdry. Zamruczała jeszcze dwa razy, tym razem głośniej,
jakby w ramach protestu. Cicho się zaśmiałem z tego niemądrego kociaka.
– Masz jeszcze trzy minuty aby wstać samej – zdjąłem szlafrok
kładąc go przy niej. Nie omieszkała spróbować zabić mnie wzrokiem – albo tak
kompletnie nagusieńką zniosę cię na dół – w ramach pojednania złożyłem na jej
czułku delikatny pocałunek i ruszyłem w stronę wyjścia. Wstanie i ubranie się w
mój szlafrok zajęło jej całe siedem wdzięcznych minut. W ciągu których poznałem
całą gamę nowych przekleństw, czekając po drugiej stronie drzwi.
– co na śniadanie? – spytała przecierając wciąż sennie
powieki.
– o ile mnie węch nie myli jajecznica – podałem jej ramię i
tak zeszliśmy na dół.
Dopiero po chwili dotarła do mnie moja własna głupota. Jedno
spojrzenie spode łba Rina na nasza dójkę podziałało na mnie jak kubeł zimnej
wody. No tak, przecież Rin nie wie że nie interesują mnie kobiety. Chciało mi
się jednocześnie śmiać i płakać z obecnej sytuacji.
– Zrobiłem jajecznicę, jeśli macie ochotę – rzucił w stronę
naszej dwójki. Westchnąłem
mimochodem pozbywając się całej energii zgromadzonej tego poranka.
– Dorin, pozwól że przedstawię Ci moją nową modelkę i naszą nową
współlokatorkę Florence. Ma Perle to mój asystent i jednocześnie obrońca –
puściłem perskie oko w jego stronę – Dorin – Nieśpiesznie podali sobie dłonie
taksując się nawzajem. Zakryłem dłonią usta patrząc z boku na kobietę rano
odziana tylko w mój szlafrok i mężczyznę z którym spędziłem większość nocy i
poranka. Poczucie humoru jeszcze mnie nie opuściło jak widzę.
– jemy? – przerwał cisze Rin. Ruchem dłoni wskazałem miejsce
Florence i odsunąłem jej krzesło. Sam siadłem bliżej uosobienia męskiej furii
która szybko i sprawnie nałożyła nam smacznie wyglądającą i pachnącą
jajecznicę. Jedliśmy w ciszy. Jajecznica była wyborna jednak to nie dlatego
każde z nas starało się jak najszybciej zakończyć posiłek. Atmosferę panującą
przy stole była tak gęsta że można było
ciąć ją nożem do steków, przy użyciu znacznej ilości siły. Skończyliśmy prawie
równocześnie.
– Zrobię herbaty –
zaproponowałem, jednocześnie z Rina „posprzątam” i Reny „skoczę się przebrać”.
Każde z nas ruszyło wykonać swoje zadanie. W kuchni czułem wyraźnie
niezadowolenie Rina teraz lekko przytłumione, ale stukotu mytych przez niego
naczyń nie dało się zamaskować, nawet lekkim zamieszaniem jakie tworzyłem
szukając herbaty po szafkach.
– na dole po prawej – usłyszałem z boku cichą podpowiedz mojego
asystenta. Faktycznie znalazłem w wskazanej przez niego szafce moje ulubione
zielsko. Filiżanki znajdowały się w szafce obok, ale nie mogłem sobie odmówić
lekkiego, niby przypadkowego kontaktu z rozgrzanym, prawie parującym ciałem mężczyzny. Wybrałem
więc parę kubków znajdujących się nad zlewem. Próbując ich dosięgnąć oparłem
swoje ciało o jego plecy. Czułem na skórze pod koszulką jego napinające się
mięśnie i do moich uszu nie dochodził już żaden stukot. Naparłem mocniej
pochylając twarz do jego ramienia rysującego się pod materiałem cienkiej
koszulki. Mięśnie tworzyły ponętne łuki i wcięcia w których chciałem zanurzyć
usta i zęby. W kuchni było słychać tylko szum wody i nasze oddechy. Moje dłonie
opadały coraz niżej i niżej dopóki nie
znalazły się po obu bokach jego głowy, zamykając go w klatce utworzonej z
mojego ciała. Spodziewałem się protestu, strzału w ryj, czegokolwiek, ale nie
że nieśmiało i niespiesznie obróci się w moją stronę wpatrzony w podłogę. Oddychający
moim niespokojnym rytmem, na granicy.
Nie byłem pewny czy mogę, czy chce poruszyć się o krok do
przodu. Pozwoliłem prowadzić się instynktowi. Moja dłoń objęła jego lekko
szorstki policzek podnosząc jego twarz i usta bliżej moich, nieśpiesznie tak
aby dać nam obydwóm czas na ucieczkę, czy chociaż nieśmiały protest, nic takiego
jednak nie nastąpiło. Poczekałem aż złote kocie oczy spojrzą wprost w moje. Jak
na zwolnionym filmie jego powieki unosiły się błądząc wzrokiem po całej długości
mojego ciała. Palił mnie tym spojrzeniem, rozpalając mnie coraz bardziej. Opierał
się przed spojrzeniem mi w oczy. Mocno więc naparłem ciałem na niego tak aby
poczuł jak na mnie działa. Lekki szok czy zdziwienie zrobiło swoje i mogłem
cieszyć się jego stu procentową uwagą. Więcej nie było mi trzeba wbiłem wygłodniałe
usta w jego wargi, przytrzymując jego twarz w dłoniach. Kiedy lekko się rozluźnił
spróbowałem językiem jego wnętrza. Czas i przestrzeń przestały istnieć, liczył
się tylko płynny żar płynący z jego ciała do moich żył. Lubiłem być zdobywany,
podrywany, nawet czasem przymuszany. Przy Rinie odkrywałem własne zaborcze Ja.
To moja ręka zdobywała kolejne terytorium jego ciała badając je z pasją i
zachłannością. To moje oczy zdzierały z niego ciuchy, szarpiąc je na bladej i
ciepłej skórze. To moje ciało napierało, nadawało rytm i stawiało granice
przynależności. Mój świat stał się biały i złoty, rozpływający się w żarze naszych
ciał. Coś we mnie przeskoczyło, jakaś klapka dotychczas zamknięta i niedostępna
nawet dla mnie. Czułem wyraźniej niż kiedykolwiek moje smocze pochodzenie które
kazało mi oddać się w posiadanie temu mężczyźnie i zabrać równie wiele w
zamian. Nie było to nic związanego z cielesnym pożądaniem. To moje jestestwo
rwało się ku niemu tak jakbym był stworzony właśnie dla niego. Smok wewnątrz
mnie rwał się ku niemu, człowiek trwał w lekkim szoku, natomiast wilk szarpał
pazurami próbując wyrwać się ze wszystkiego co próbowało nas spętać. Nadmiar
uczuć, zamęt i lekki strach na który było już chyba za późno, wszystko to
przerwał huk wybijanej przez granat dymny szyby. Zdołałem jeszcze tylko obrócić
Rina tak by osłonic go przed odłamkami szkła. Chwile potem słychać było strzały.
Rin pociągnął moje ciało wraz ze swoim na ziemie próbując tym samym uniknąć kul.
Po paru sekundach zapanowała cisza. Białowłosy poderwał się spode mnie i chciał
już pognać za uciekającymi. Zatrzymałem go chwytając za kostkę, prawie powalając
go tym na śliskie od mojej krwi kuchenne kafelki. Dym drażnił oczy uniemożliwiając
nam ocenę sytuacji.
– jesteś ranny!? – musiałem
wiedzieć .
–nie, nie jestem. A jak ty…? – przerwał w pół pytania
natrafiając dłonią na lepką wilgoć
– to dobrze, a teraz zanieś mnie do pracowni i zostaw samego
– mówiłem przez zęby. Pomimo bólu byłem spokojny bo mojemu złotookiemu nic nie
było. Wiedziałem że chciał coś powiedzieć ale posłuchał mnie bez protestu. Dla
niego również priorytetem było wydostanie się z zadymionej kuchni. Uwieszony
jego ranienia wszedłem na piętro gdzie stała zaniepokojona Florence.
–Na litość boska co
tu się dzieje?! – zamilkła widząc mnie.
–przynieś jakieś
ręczniki i ciepłą wodę. Szybko! –huknął Rin wyrywając ją z miejsca.
Wkroczyliśmy do pracownie gdzie położył mnie ostrożnie na niewielkiej kanapie.
– a teraz wyjdź i nie wchodź dopóki Cię nie zawołam –
mówiłem z trudem. Ból był spory i zaczął zwyciężać adrenalinę płynącą w moich
żyłach
– nie sądzę aby był to dobry pomysł – jego głos był
stanowczy i wiedziałem że łatwo nie ustąpi.
– Po prostu wyjdź! Proszę… – dodałem już ciszej. Niechętnie
posłuchał mojego polecenia, zamierzając pewnie skompletować po drodze potrzebne do
opatrzenia mnie rzeczy. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi rozpocząłem przemianę.
Moje ciało nie mieściło się już na kanapie i z cichym łoskotem rosło na
podłodze zmieniając swój kształt. W tej formie łatwiej i szybciej było mi pozbyć
się kul i przyśpieszyć gojenie.
Wstydziłem się jednak swojej drugiej formy. Wciąż widziałem
siebie wychudzonego i przytwierdzonego do ścian pokoju łańcuchami, poranionego
i ociekającego spermą, dobrze mogłem się sobie wtedy przyjrzeć w ścianach z
luster.
Drzwi pracowni otworzyły się zastając mnie w prawie końcówce
przemiany, poranionego i zatrzymanego w świecie dawnego koszmaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!