24 marca 2018

Od Nany C.D Rupert

Zrobił krok do przodu, uwięził mnie jak zwierze w pierdolonej klatce i powoli zaczęłam rozumieć, że ponownie popełniłam błąd. Nigdy nie powinnam go lekceważyć, zakładać, że interesuje go faktycznie tylko stopień pracowniczy naszej relacji, a nie ma jakichś wewnętrznych, dzikich pragnień, za które mogłam mu sprzedać co najwyżej kopa w tyłek.
Rękę położył tuż obok mojej twarzy, opierając ją o ścianę. Jego twarz na raz spoważniała, ale oczy wyraźnie wskazywały, że myśli o rekompensacie innego typu niż ta, z którą zazwyczaj miałam do czynienia. Oczywiście, że zdawałam sobie sprawę z jego atrakcyjności, ale zainteresowanie w mojej głowie ponownie mieszało się z obrzydzeniem. Już raz tkwiłam w podobnej relacji i, dziękuję bardzo, postoję.
Nie, dopóki sama się nie przekonam, że to będzie decyzja wiążąca tak samo z obu stron, podejmowana świadomie, gdzie oboje znajdowalibyśmy się na równi. Szybki sek#s? Proszę bardzo, ale nie z szefem, nie z osobą, w której Hanka zaczynała widzieć ulubionego wujka i już na pewno nie z kimś, kto zwiastował tylko kłopoty. Trzymanie się od niego z daleka, nie powinno być takie trudne, prawda?
— W mojej kulturze, jeśli chcesz komuś podziękować, nie należy przychodzić z pustymi rękoma — szepnął, na co przełknęłam ślinę, chcąc ponownie zaatakować jakąś odzywką, ale jego wargi same znalazły się na mojej szyi. Drgnęłam miarowo, przygryzając usta, żeby nie wydać najmniejszego dźwięku.
To wszystko wina tego, że dawno z nikim nie spałam, na pewno. Zero zainteresowania, wcale. Kłamałam samą siebie, zaciskając dłonie na barkach mężczyzny, chcąc dać do zrozumienia, że na żadne liche sztuczki się nie nabiorę, ale w rzeczywistości nie wiedziałam, co powinnam zrobić.
— Tyle wystarczy w zupełności. — Parsknęłam pustym śmiechem, zaczynając się oporządzać i poprawiając obsunięty fartuch, który ubierałam, żeby nie pobrudzić się zbytnio smarem w pracowni. Weszłam do jadalni, wcześniej upewniając się, że wyglądam całkowicie normalnie.
Przysiadłam się, zaczynając szybko jeść, bo nadal zostawiłam niedokończony projekt, który potrzebował tylko kilku stuknięć, żeby zacząć działać.
— Możemy jutro wybrać się do zoo, jeśli chcesz i twoja mama ci pozwoli. — Fuknęłam z oburzeniem, patrząc jak dziecko podbiega bez żadnych obaw do Ruperta. Kolejna rzecz, o której powinnam z nią porozmawiać, nadmierne spoufalanie przedstawiało się niezbyt pozytywnie w świetle niedawnych wydarzeń. Nadal pamiętałam, że był gotów uciąć jej głowę.
— Ktoś tu wie jak należy dziękować mężczyźnie. — Prychnęłam pod nosem.
— Ktoś tu chyba lubi lolitki — rzuciłam luźno, nieco dziwiąc się, gdy usłyszałam śmiech mężczyzny, ale prawda była taka, że rozmowa wychowawcza czekała mnie również z nim. Hanka zaczynała przedkładać jego zdanie i decyzje ponad moje, a to mi się całkowicie nie podobało.
Może dlatego zaraz po ukończeniu projektu, nieco wciąż umazana smarem, ruszyłam prosto do sypialni mężczyzny, zanim zapukałam i po otrzymaniu pozwolenia na wejście rozpoczęłam swoją tyradę.
— Musimy porozmawiać, co to ma być? — parsknęłam. — Słuchaj, rozpuszczasz Młodą do granic możliwości, ta psina, Agnes, już ją na krok prawie nie odstępuje, nie myśl, że nawet nie wiem o waszych małych treningach. Co ty robisz, Rupert? — fuknęłam wściekle, bo Hanka zaczynała się przyzwyczajać, a nic nie trwało wiecznie. W końcu Rupert znalazłby sobie nową zabawkę i nie wiedziałam, czy potrafiłabym wyjaśnić Hance, że jej ulubiony "wujek" zwyczajnie się nami znudził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits