24 marca 2018

Od Jeanette CD Fragonii

   I kolejny dzień za kierownicą. Jeanette była zmęczona, tak bardzo zmęczona.. zmuszała się jednak do zachowania czujności i jakiejkolwiek jasności umysłu, nawet w tej najbardziej upośledzonej formie, na tylko na którą obecnie było ją stać. Potrzebowała kawy, ewentualnie czegoś, co ją na dobre pobudzi. Nie jadła śniadania, chociaż zmusiła Fragonię, żeby to zrobiła. Wyciągnęła paczkę fajek z płaszcza, ale zaraz potem sobie przypomniała, że wiezie ze sobą także podopieczną Peruna. To, że ona karmi swoje czerwone zwierzątko nie znaczy że inni również muszą to robić. Odłożyła je z cichym westchnięciem do schowka i znowu wbiła spojrzenie w drogę. Czuła się bardzo dziwnie z tym, że nie udawała kogoś, kogo udaje zawsze. Nie musiała być wredną, zimną suką jak na co dzień. Lubiła Peruna i czuła się przy nim w miarę swobodnie. Tak samo jak nie czuła potrzeby odpędzania od siebie Fragonii. Czuła się z tym nieco dziwniej i bynajmniej nie komfortowo. Jakoś lepiej było jej jak ta, która gnębi, zanim ją zgnębią. Czy to możliwe, żeby tak długo nosiła swoją maskę, żeby stała się jednością z jej prawdziwą twarzą? Jeśli tak, to nie miała nic przeciwko. I tak będzie musiała się wynieść od Peruna. Nie będzie dla niej miejsca tam, gdzie oni zamierzali teraz mieszkać. Będzie musiała znaleźć własny kąt, chociaż on nie istnieje. Będzie się błąkać, jak przed kilkunastoma latami z matką. Z tą różnicą, że będzie sama. Sama jak palec. Coś zakuło ją w serce, ale nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości przy dziewczynce. I tak była przy niej wystarczająco słaba. Może powinna się od niej odsunąć, zanim bardziej się uzewnętrzni. I tak będzie musiała to zrobić. A to, kiedy to już inna sprawa. Podgłosiła muzykę, która chociaż ją trochę pobudziła. Będzie musiała zatrzymać się na jakąś kawę, jeśli chce jeszcze trochę przetrwać. Nie zostało dużo drogi do lotniska, a ich lot był prywatny. Miał zabrać samochód Jean, Jean i Fragonię. Nie odzywała się, nie próbowała zagaić rozmowy. Po prostu jechała przez siebie, jakby nieobecna. Ufała tamtej dziewczynie od samolotu. Nie bała się o zdrowie. Były w Maine, jeszcze tylko dojechać na wybrzeże.. Nagle przez muzykę przedarł się krzyk Frago. Jean gwałtownie uderzyła w hamulec, patrząc się na dziewczynę.

Frago?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits