22 marca 2018

Od Jeanette - Quest #27

   Jeanette stała przy oknie i po prostu się wpatrywała w tę deszczową, smętną pogodę. Krople deszczu spływały po szybie. Kiedy była mała i akurat były z matką w podróży, co, nawiasem mówiąc działo się dość często, uwielbiała urządzać sobie wyścigi kropel, która szybciej zniknie z jej pola widzenia. Dawało jej to jakąś satysfakcję, kiedy obstawiona kropla wygrała ten jakże ważny wyścig. Uśmiechnęła się delikatnie na to wspomnienie. Teraz była na to za stara. A przynajmniej tak sobie tłumaczyła to, że nie odczuwa już takiego szczęścia jak kiedyś. Starała się zupełnie zignorować fakt swoich przeżyć i po prostu zwalić to na wiek. Tak po prostu było łatwiej i mniej boleśnie. Z rozmyślań wyrwało ją dopiero spostrzeżenie, że coś się w jej otoczeniu zmieniło. I tym czymś była niewielka, brązowa paczka na podjeździe. Zmarszczyła nos, jakby to było coś wielce niepokojącego. Bo było. Jean zmieniała adresy zamieszkania tak często, że wręcz niemożliwym było znalezienie jej aktualnego miejsca pobytu. Dlatego właśnie ta paczka wydawała jej się tak interesująca. Musiała wiedzieć, kto ją wytropił. I jak szybko musi się stąd eksmitować. Wyszła na ten deszcz, zupełnie jednak się nim nie przejmując. Jean uwielbiała wodę w każdej postaci, a deszcz był jedną z jej ulubionych. Szybko chwyciła paczkę i uciekła z powrotem do domu, jakby bała się że ktoś może ją nakryć z tym nietypowym przedmiotem w rękach. Zatrzasnęła za sobą drzwi, po czym ostrożnie położyła przesyłkę na stole. Zaraz do niej dopadła, wcześniej wyciągając żyletkę z kieszeni. Położyła ją obok, żeby mieć czym później paczkę otworzyć. Przewracała ją chwilę w ręce, szukając jakiegokolwiek nadawcy. Jednak tam, gdzie spodziewała się ujrzeć karteczkę z tym, nie znalazła kompletnie nic. Przez chwilę nawet wahała się, czy na pewno chce otworzyć ten niezwykły podarunek. W końcu takie paczki bez żadnych danych nigdy nie należały do bezpiecznych.. może tam jest coś przeklętego? Jeanette wierzyła w takie rzeczy. Co, jeśli ktoś tam umieścił jakiegoś wściekłego ducha, który teraz będzie ją gnębił do końca świata? Nie myśl o tym, Jean. Po prostu to otwórz. Pokaż, że masz jaja. 
   Przesunęła żyletką wzdłuż taśmy klejącej, która zabezpieczała karton przed otworzeniem się. Otworzyła ją, niemalże z niecierpliwością dziecka czekającego na swój prezent urodzinowy. Zaraz potem cofnęła się, zaskoczona własną głupotą. No tak, najgłupszym co można zrobić to teraz trzymać pysk prosto nad czymś z nieznaną zawartością.. Szturchnęła pudełko palcem, jakby myślała, że uwolni tym coś żywego będącego w środku. Nic. Po kolejnych kilku szturchnięciach odważyła się podejść do tajemniczej przesyłki i wyciągnąć z niej.. pluszowego, białego misia. Jej pierwszą reakcją był histeryczny śmiech i krótkie "co, do kurwy?" rzucone gdzieś do pustego pokoju. Na misiu również nie było żadnej karteczki, nic, co mogłoby wskazywać kto jej zrobił ten osobliwy prezent. Tak samo jak w środku opakowania. Trzeba było jednak przyznać, że sam podarunek był całkiem ładny i.. i.. uroczy? Z początku to słowo nawet nie chciało przejść jej przez myśl, w końcu jakoś to słowo jej nie pasowało, zwłaszcza w odniesieniu do niej i do jej rzeczy. A teraz najwyraźniej ten miś stał się jej własnością. Tylko kto u licha go przysłał? Jeszcze raz sprawdziła, czy przypadkiem nie ma żadnej ukrytej kamerki w oczach czy nosie. Widziała takie na filmach. Nie miała wątpliwości, że każdy mógłby coś takiego stworzyć przy odpowiedniej chęci. Odstawiła ten dziwny fant na półkę i usiadła przy stoliku, jeszcze raz analizując wnętrze pudełka, pudełko i tak dalej. Nawet rozebrała je na części, żeby zobaczyć, czy pomiędzy kawałkami twardego kartonu nie ma żadnej ukrytej wiadomości. Nie było. Coś czuła, że nie pozwoli jej to dzisiaj usnąć. Ani przez najbliższy tydzień.. Tajemniczy wielbiciel? Ta, jasne. Ta suka, jaką grała Jean, nie mogła mieć nikogo takiego. Była po prostu na to zbyt paskudna w obejściu. A ludzie lubią miłych ludzi. Jean nie była miła, a nawet nie była człowiekiem. To mogło mieć coś wspólnego. A może po prostu zdejmie odciski palców z misia i się dowie, co to był za dowcipniś.. To jest myśl! Rzuciła się do telefonu, wykręcając numer do swojego partnera z pracy, Peruna.
 — Tej, czerwonowłosy, sprawa jest.. — zaczęła mówić, gdy usłyszała po drugiej stronie linii przyciszony śmiech. — Z czego się śmiejesz?
 — Chodzi ci  o misia, prawda? — Jego ton przypominał teraz ton nastoletniego chłopca, który zrobił nauczycielce psikusa i tylko czeka, aż go odkryje. — No dobra, to moja sprawa. Przyznaje się bez bicia. Jak żeś wpadła, że to ja?
 — Wcale na to nie wpadłam. — burknęła. Oh, czy ten kretyn nigdy nie znormalnieje.. — Po co żeś to zrobił?
 — Chciałem się dowiedzieć, czy spanikujesz. — Gdyby tu był, pewnie wzruszyłby ramionami. — A po twojej reakcji widzę, że tak.
 — Dupek z ciebie. — syknęła do słuchawki, ale zaraz potem jej głos złagodniał. — Ale dzięki. Jest uroczy.
Co ci faceci mają w głowie, to nie wiedziała. Wiedziała jednak, że Perun doskonale zdawał sobie sprawę z jedynej możliwej reakcji. Może to dobra pora do odegrania się..? Cóż, kostka rosołowa pod prysznicem jest zbyt przereklamowana. Chociaż, w jej głowie ułożył się już miniaturowy plan..

Zaliczone!
Słowa: 830
 Nagroda: 600 monet, 500 punktów do dowolnej umiejętności!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits