27 marca 2018

Od Jeanette - Quest #17

    Tu jest tak szaro. I zimno. Okryłam się szczelniej moim czarnym płaszczem, jednak na niewiele to się zdało. Zimny wiatr nadal zawiewał pod moje ubranie, powodując drżenie na całym ciele. Czułam piach pod moimi nogami, widziałam zarys ogrodzenia zamykającego plażę ze wszystkich stron. Nie wiem, jak się tu znalazłam. I że w ogóle tu jest takie miejsce. Tak puste, tak zimne, tak nieprzyjazne, tak szare, a jednak tak mi bliskie z jakiegoś niewyjaśnionego powodu. Podeszłam bliżej wzburzonego morza, wpatrując się w jego czarną otchłań, tak nieprzeniknioną jak oczy dzikiego zwierzęcia. Patrzyłam, jak podmywa piaszczysty brzeg, zostawiając ciemniejsze ślady na jasnym piasku. Niebo było szare, jakby zakurzone, ale tu wszystko było w odcieniach szarości. Nie białe, nie czarne. Po prostu szare. To tak neutralny kolor. Wzięłam głęboki oddech, wypatrując w oddali jakiegokolwiek nadmorskiego ptactwa, jednak jedynym odgłosem jaki słyszałam był szum fal, spokojnie obijających się o wybrzeże. Tak jakby tu było martwo. Jednym z moich pierwszych skojarzeń było to, że właśnie tak wygląda kraina życia pośmiertnego. Czyściec, jak na przykład u chrześcijan. Jak idealne miejsce do błąkania się dusz, które jeszcze nie odpokutowały swoich grzechów. Utknęły gdzieś pomiędzy, nie mogąc pójść ani do Piekła, ani do Nieba. Nie utknęły na Ziemi, nie w świecie żywych. Jeśli tak ma wyglądać moje życie po śmierci, nie dziwię się, czemu ludzie nie chcą umierać. To strasznie przygnębiające, tak błąkać się po takim miejscu bez celu. Czy jest tu cokolwiek oprócz morza, piachu i ogrodzenia? Odwróciłam się w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. I po krótkiej chwili na nią natrafiłam. Jakieś kilkaset metrów ode mnie stał niewielki drewniany dom. Wydawał się jedyną interesującą rzeczą w tej okolicy, więc nie musiał długo na mnie czekać. Drewniane schody zaskrzypiały pod moimi nogami, jakby zaraz miały się załamać. Nic takiego się jednak nie stało, a ja stanęłam przed drzwiami. Były zabite deskami, jednak miałam wrażenie że po delikatnym stuknięciu w nie się rozpadną i tak właśnie było. Weszłam do środka, patrząc na to wszystko czujnym spojrzeniem. Wyglądało tak krucho, jakby jedno dotknięcie miało zamienić je w proch. Po mojej lewej stronie stała rozpadająca się szafka, na której stało kilka zakurzonych przedmiotów. Jednym z nich była zakurzona ramka ze zdjęciem, która wydała mi się najbardziej interesująca. Kiedy zdmuchnęłam kurz ze szkła, nagle rozległ się trzask, jakby ktoś z rozmachem zatrzasnął drzwi. Wypuściłam przez to zdjęcie, a zaraz potem na podłodze rozpierzchło się szkło. Przeklęłam i szybko je podniosłam, niestety z szybki nie zostało nic, ale przynajmniej mogłam się przyjrzeć zdjęciu. Przedstawiało starszą kobietę obejmującego jakiegoś mężczyznę w mundurze. Uśmiechał się z dumą, ale z jego oczu można było wyczytać, że wojna jeszcze go nie dotknęła. Nie, nie. On dopiero na nią idzie. Matka z synem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Odstawiłam je i chciałam pójść dalej, ale nagle tuż przede mną zwalił się dach. Jeszcze jeden krok do przodu i byłabym martwa.. Podniosłam wzrok w górę. Tam musiał być strych. Czemu się tam nie przejść..? Poszukiwanie schodów zajęło mi kolejne piętnaście minut, podczas których z różnych stron domu spadały różne rzeczy. Próbowałam otworzyć okno, ale stare deski trzymały mocno. Kiedy udało mu się jedną oderwać, okiennica zatrzasnęła się tam, gdzie kilka sekund temu była moja dłoń. Zupełnie, jakby dom chciał mnie zabić. Jak uroczo.
    Na strychu zastałam coś, przez co miałam ochotę stąd zwiać jak najszybciej. Na belce pod sufitem wisiał sznur, a na sznurze kołysał się wisielec. Podłoga pode mną niebezpiecznie trzeszczała, wszystko mówiło "wynoś się stąd, wynoś". Ale nie zamierzałam tego robić. Podeszłam bliżej wisielca i dostrzegłam na jego szyi nieśmiertelniki. To ten żołnierz. Popełnił samobójstwo.. przez nieuchwytną kochankę, wojnę? A może wrócił do domu i zastał go pustym, obcym, nieznajomym? Skrzyżowałam dłonie na piersi. Co, to jest źródło tego wszystkiego? Niespokojny duch? Moja matka wierzyła w takie rzeczy i.. i ja też wierzę. Tylko jak ukoić takiego jak on? Zazwyczaj spalenie zwłok pomagało, unicestwienie ciała, żeby dusza już nie miała do czego wracać. Tylko, cholera, ten dom jest drewniany i nie chcę go puścić z dymem. Komuś o słabych nerwach nie poleciłabym tego zadania jako fajną zabawę. Wyciągnęłam zwłoki na piach, robiąc dziurę w ścianie tej rudery. Udało mi się też wykaraskać zapalniczkę z kieszeni, a następnie ją odpalić. Niestety musiałam ją poświęcić, rzucając w trupa. Ogień rozprzestrzenił się w kilka sekund. Nie minęło pół godziny, a było już po wszystkim. To naprawdę dobre miejsce na śmierć.

Zaliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits