08 marca 2018

Od Florence C.D Dorin, Nataniel

Oczy Florence z wielką niechęcią leciutko się otwierały, zamykając później w trybie natychmiastowym. Walka z samą sobą kończyła się klęską, szczególnie jeśli chodziło o silną wolę. Zmuszenie jej do wstania rano niemalże graniczyło z cudem.
Kobieta leżała bez ubrania. Zasnęła nieprzytomna, nie kontrolując zupełnie godziny ani czegokolwiek innego. Tak się działo, gdy niestety wypiła więcej niż powinna. Do jej pokoju zakradł się Nataniel. Mężczyzna zasiadł na krańcu łóżka, drażniąc Flor i zachęcając ją do wstania.
– Wstawaj ma petite… – szepnął spokojnym głosem wprost do jej ucha-albo zły wilk zje sam- dokończył.
Jego dłoń zmierzała po odsłoniętym ciele kobiety.
– Całe, pyszne śniadanie- w dalszym ciągu ją zachęcał i zmierzał powoli palcami po plecach.
Dziewczyna warknęła coś cicho pod nosem, lecz brzmiało to bardziej jak nieudane miauczenie. Na twarzy Nataniela pojawił się złośliwy uśmieszek. Bawiła go ta sytuacja i zachowanie Flor oraz to jak łatwo potrafiła się zdenerwować.
– Masz jeszcze trzy minuty, aby wstać samej – w tym momencie zmiennokształtny ułożył się obok. Kobieta dostrzegając kolejny podstęp, spojrzała nienawistnie na towarzysza– albo tak kompletnie nagusieńką zniosę cię na dół.
Kończąc swą wypowiedź, zostawił na czułku kobiety buziaka. Zszedłszy z łóżka, czekał na nią przed drzwiami. Oczywiście nie obyłoby się bez nie wiadomo jak długiego czekania i nie wiadomo ilu przekleństw. Po paru lub nawet parunastu minutach kobieta łaskawie zarzuciła szlafrok.
– Co na śniadanie? – spytała, przecierając zaspane oczy.
– O ile mnie węch nie myli jajecznica – rzekł, elegancko sprowadzając swą współlokatorkę po schodach.
Na dole ujrzała nieznajomego. Był to chłopak szczupły, lekko umięśniony, wzrostu niewiele wyższego od niej samej. Od razu zwróciła uwagę na jego duże, żółtawe oczy. Włosy posiadał on bardzo jasne-wręcz białe.
– Zrobiłem jajecznicę, jeśli macie ochotę – zaproponował z grzeczności.
Przeskoczyłam nerwowo z nogi na nogę. Nie chciałam na start zrobić złego wrażenia. Sama sytuacja wydała się odrobinę krępująca.
– Dorin, pozwól, że przedstawię Ci moją nową modelkę i naszą nową współlokatorkę Florence- rzekł Nataniel, znacząco mrugając w stronę mężczyzny.-Ma Perle, to mój asystent i jednocześnie obrońca-Dorin-skierował się do niebiesko włosej.
Nowopoznani podali sobie dłonie.
Przyglądając się tej sytuacji z boku, Nataniel ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Tymczasem dwójce wcale nie dopisywał humor. Stali jak kołki wgapiając się w podłogę.
– Jemy? – przerwał cisze Rin.
Pozostali skinęli głowami na ‘tak’. Gestem otwartej dłoni, młodzieniec wskazał wysunięte wcześniej krzesło. To dało Flor sygnał, aby zasiadła.
Panowała krępująca cisza, dlatego posiłek konsumowany był z pośpiechem. Próbując dostosować się do tempa towarzyszy czerwono oka jadła znacznie szybciej niż zazwyczaj. Prędko udało jej się wymigać z niezręcznej atmosfery, poprzez zasugerowanie, iż skoczy na górę i się przebierze. Choć wydawać by się mogło, iż się długo stroiła, tak naprawdę, nie zwróciła uwagi zbytnio na swój ubiór. Zarzuciła pierwsze-lepsze, co miała pod ręką, co wydobyła z walizki. Poprzez wyostrzony słuch, choć oddzielało ją całe piętro, bardzo dobrze zarejestrowała rozmowę dwóch panów. Do tego słyszała ich przyspieszone oddechy, a to mówiło samo za siebie. Nie chciała im przeszkadzać, dlatego też postanowiła, iż zostanie na górze aż sytuacja na dole nie zaprzestanie. Nie czekała zbyt długo, wręcz wcale nie czekała. Wnet, ogromny huk. Wybijając okno, wleciał granat, z którego wydobyły się liczne strzały. Jej bębenki szalały. Czuła, jak cała głowa jej pęka. Miała wrażenie, jakby ktoś złośliwie wbijał jej setki pinesek w mózg jednocześnie. Zakryła sobie uszy rękoma. Oto jakie są minusy będąc wilkołakiem.

Tymczasem, nie mogła mazać się nad swoim przypadkiem. Nataniel został ranny.

-Na miłość boską co się tu dzieje?!-wyskoczyła w pierwszej chwili.
Widząc tak niecodzienny widok, inny komentarz nie przychodził jej na myśl.
–Przynieś jakieś ręczniki i ciepłą wodę. Szybko! –huknął Rin.
W tempie natychmiastowym kobieta zjawiła się obok pracowni ze wspomnianymi rzeczami.
- Lepiej, żebyś ty tam wszedł i się nim zaopiekował – rzekła, patrząc bardzo poważnie na Dorina.-Ja nie będę go dodatkowo wpędzać w zamęt. Zostanę tu, lecz gdy będziesz czegokolwiek potrzebował-wołaj!
- Powinienem sobie poradzić, ale jak coś będę pamiętał-powiedział pospiesznie.
Choć Nataniel zabronił mu wchodzić, mężczyzna postanowił złamać umowę. Wraz z zamknięciem drzwi, zostały zamknięte wszelkie źródła informacji o stanie rannego. Od czasu do czasu z pokoju dobiegały krzyki. Kobieta nerwowo spacerowała z korytarza na korytarz. Nie wiedziała, co się działo za ścianą, czy może nie jest potrzebna jej pomoc. Martwiła się o los przyjaciela. Znała go tak krótko, a zaufała jak nikomu innemu. Nie zniosłaby myśli, iż coś jest nietakt, coś nawaliło. Z czasem zdenerwowanie jedynie rosło i rosło. Płynęły kolejne to minuty, kolejne i kolejne, a czerwono oka dalej nie miała pojęcia, co się dzieje ze zmiennokształtnym. Nagle ‘wrota’ się otworzyły.
- I co z nim?!-spytała zdenerwowana, nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej.

Dorin? Nataniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits