25 marca 2018

Od Dorina C.D Nataniel, Florence

Przed sobą nie miał już ogromnego białego smoka, a potężnie zbudowanego wilka. Jego jasnoniebieskie wpatrywały się w niego uparcie. Białowłosy skulił się i próbował uniknąć spojrzenia tych lodowych oczu. Czuł się źle gdy drugi na niego patrzył. Zawsze przypominało mu to czasy, kiedy to jeszcze mieszkał w tym przeklętym Imperium, a rodzina za wszelką cenę chciała się go pozbyć, mimo względnej tolerancji takich jak on. No, ale w końcu byli zbyt bogaci i wpływowi, żeby zniszczyć swoją pozycję jakimś tam wilkołakiem. 
Słyszał ciężki oddech Nataniela, musiał być strasznie wyczerpany przez te wszystkie przemiany, a na dodatek wciąż krwawił, chociaż rany trochę się zmniejszyły. Białowłosy nadal piekielnie się o niego martwił i miał nadzieję, że blondynowi uda się szybko wyzdrowieć. Wilk wciąż się zbliżał, a jego potężne kły coraz bardziej się wysuwały. Dorin jeszcze bardziej odwrócił wzrok, nie chciał walczyć, bo nie o to mu chodziło i nigdy nie należał do dominujących wilków. Chciał się pokazać z jak najbardziej uległej pozycji, żeby niepotrzebnie nie prowokować drugiego wilkołaka. Czuł jak jego serce bije w nieprzeciętnym tempie i o mało nie wyskoczy mu z piersi.
Nataniel był już zaledwie parę centymetrów od niego, czuł nawet jego ciepły, ciężki oddech na swojej sierści. Chłopak nie zmieniał swojej pozycji, wciąż skulony czekał na następne wydarzenia. Zaczął czuć nutkę strachu, bo to nie był blondyn, którego znał. To był ktoś zupełnie inny, po którym nie wiedział czego się spodziewać, ale tak już było z sporą częścią wilkołaków. Kiedy to niektórzy nie pamiętali nawet tego co robili w drugiej skórze. Jego to jakimś cudem to ominęło i był w pełni świadomy tego co robi jako wilk.
Nagle usłyszał warkot ze strony drugiego i niespodziewanie runął na drewnianą podłogę. Nie należało to do najprzyjemniejszych doznań, więc z sykiem wciągnął powietrze. Wilk położył się na nim i wpatrywał się w niego, jakby na coś czekając. Białowłosy z wolna odwracał głowę w kierunku tych niezwykłych oczu. w pomieszczeniu nagle rozbrzmiał ogromny huk. Czuł jak coś uderza czy też raczej wbiega w Nataniela z ogromną prędkością i zrzuca go z chłopaka. Białowłosemu chwilę zajęło rozeznanie się w sytuacji i rozpoznanie wilczycy. To była Florence, to się dobrała trójka wilkołaków.
Leżał dłuższą chwilę mocno zdezorientowany i przez chwilę, wciąż zagubiony, wpatrywał się w walczące wilki. Ranny Nat nie miał żadnych szans i nie trwało to długo kiedy to został zapędzony w róg. Mimo to nie wyglądało na to, żeby zamierzał się poddać. Dorin postanowił internować, intuicyjnie chciał pomóc blondynowi. Stanął tyłem do rannego i próbował osłonić go przed Florence. Po chwili rozbrzmiał głos wilczycy:
  – Wiesz, że nie zrobiłabym mu krzywdy – powiedziała spokojnie, pomimo zaistniałej sytuacji.
– Tak, wiem. Ale on nie jest – Przez chwilę zawahał się nad odpowiedzią – Nie zrobił mi nic złego – dokończył ciszej.
Ich ciężkie oddechy rozbrzmiewały głośno w pomieszczeniu.
Nagle Nataniel zachwiał się i upadł na podłogę, powoli zmieniając się z powrotem w człowieka. Chłopak przeklął cicho pod nosem, ale również wrócił do swojej ludzkiej postaci, tak jak i również Florence. Dorin spojrzał krytycznym wzrokiem na leżące przed nim truchło i westchną głośno.
– Pomożesz mi? – Niebieskowłosa pokiwała głową. – Przeniesiemy go na jakieś łóżko, więc chwyć go za nogi i może jakoś uda nam się go wynieść.
Wilkołak podniósł mężczyznę za ramiona, Florence za nogi i wspólnymi siłami wytaszczyli go z pracowni. Na dobrą sprawę mogli by go teraz związać i żądać okupu. Pytanie tylko od kogo, ale następnym razem można będzie wykorzystać ten pomysł...
– Matko kochana ile on waży – usłyszał ciche pomrukiwanie dziewczyny.
Zaśmiał się, przez co rozluźnił nieco uścisk dłoni na ramionach Nataniela i blondyn głucho upadł im na podłogę. Podnieśli go drugi raz i już bez większych komplikacji wnieśli do pokoju malarza.
– Zajmę się nim – rzucił do dziewczyny, która pokiwała głową i zniknęła za drzwiami.
Otaksował ciało Mężczyzny wzrokiem. Musiał na pewno znaleźć jakieś bandaże i go opatrzyć, bo te rany nie wyglądały najlepiej. Czyli trzeba znaleźć jakąś apteczkę. Wyruszył do łazienki, żeby sprawdzić czy tam jej nie znajdzie. Ugh, gdyby byli na Spatium sprawa wyglądałaby dużo prościej, bo mógłby go po prostu wyleczyć mocą, a tak wszystko będzie się goić niemiłosiernie długo. Na szczęście udało mu się szybko znaleźć bandaże i jakąś maść dezynfekującą. Westchnął, tyle musiało wystarczyć. Wrócił do nieprzytomnego i przystanął nad nim, nie do końca wiedząc za co zabrać się najpierw. Zdjął z niego zakrwawioną bluzkę, którą rzucił w kąt. To zapewne nie był wymarzony moment, w którym chciałby go rozbierać. Zabrał się najpierw za ranę na udzie, ramieniu, później za tą na łopatce... Dla wygody przerzucił drugą nogę na drugą stronę blondyna i koniec końców skończył siedząc na na nim okrakiem.
Zmartwiony wpatrywał się w twarz Nataniela, jakby czekając aż ten się wybudzi. Westchnął przeciągle i pogłaskał mężczyznę po policzku. Trochę już ochłonął i ze spokojem mógł przemyśleć sytuację sprzed strzelaniny. Nie wiedział do końca jak miał rozumieć tamten pocałunek czy miał liczyć na coś więcej, czy zapomnieć, bo dali się wtedy ponieść chwili...? Naprawdę w tym krótkim czasie zaczął coś czuć do blondyna i nie chciałby tego zaprzepaścić, zwłaszcza, że sam mężczyzna też wydawał się czuć to samo.
Uciekł przed myśleniem o tym, zaczeka aż blondyn się obudzi i wtedy przemyśli wszystko na nowo. Oparł swoje ciepłe czoło to należące do Nata i delikatnie pocałował go w nie. Delikatnie zszedł z mężczyzny i poszedł do łazienki umyć się, bo nadal miał na sobie te zakrwawione ciuchy. Jego prysznic nie trwał zbyt długo, bo za bardzo bał się, że w tym czasie blondyn się obudzi i zrobi coś co naruszy opatrunki.
Po kąpieli skoczył jeszcze do kuchni po szklankę wody, w razie gdyby Nat się obudził i chciało mu się pić. W kuchni nadal szkło leżało na podłodze, a krew była prawie wszędzie. W niektórych blatach były jeszcze dziury po kulach. W ścianie też... Postanowił, że posprząta to dopiero po tym jak z rannym wilkołakiem wszystko będzie w porządku. Po chwili znów był w pokoju mężczyzny. Szklankę postawił na szafce nocnej, a ubrania, które miał wcześniej na sobie blondyn wyrzucił do kosza, bo i tak do niczego więcej się nie nadawały. Przystawił sobie krzesło i czekał aż Nat się obudzi.
Chwile mijały jedna za drugą, on wciąż leżał nieprzytomny. Nie wiedział ile czasu spędził przy jego łóżku, bo chyba w międzyczasie zasnął jakimś cudem., ale wreszcie zobaczył jak blondyn zaczyna się poruszać. Położył mu rękę na piersi, mociej przyciskając go do materaca, żeby tamten nawet nie myślał o wstawaniu. Patrzył jak mężczyzna z wyraźnym grymasem bólu mruga mocno oczami aż w końcu lekko otumaniony spogląda na niego.
– Witamy znowu wśród żywych – rzucił z delikatnym uśmiechem do blondyna.





Nataniel? Florence?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits