26 marca 2018

Od Artura CD Jeanette

— Masz tu straszny bałagan. — Podsumowałem, rozglądając się ciekawie wokoło, jakby niecałą godzinę wcześniej wcale nie spędziłem, buszując po malutkiej kawalerce, dotykając rzeczy dziewczyny, sprawdzając, jaką jest osobą. Czułem nieco respektu dla dobrej literatury, jaką posiadała, bo przynajmniej gust wydawniczy kobiety utrzymywał się na odpowiednio wysokim poziomie, ale z kolei walory architektoniczne zdecydowanie znajdowały się poniżej normy. Omiotłem ponownie wzrokiem wypłowiałe firanki, doskonale widoczny z mojej pozycji kurz zalegający na szafkach czy dawno nieprany dywan. Całe to pomieszczenie napawało mnie czystym obrzydzeniem, odczuwalnym jak irytujące swędzenie w uchu.

— Ale przynajmniej kubki są czyste. Wiesz, to straszne chamstwo, nie wyrównać rachunków. I pożyczonych pieniędzy. Nie uważasz, że to nie do pomyślenia? Twój, hm... opiekun wisi mi nieco pieniędzy i przysług. Pomyślałem, że muszę uregulować rachunek na własną rękę, skoro on się do tego nie kwapi. — A długi zawsze należy spłacać, prawda? Znajdywałem niezmierzoną przyjemność w podburzaniu gówniary, obserwowaniu jak zaciska zęby, stara się nie rozpłakać, choć wyraźnie dostrzegałem drżące ciało, trzęsące się dłonie, ten dziki, instynktowny strach w oczach.

Ach, były tak podobne w reakcjach, a jednocześnie stojąca przede mną imitacja nie nosiła żadnych znamion perfekcji. Co nie znaczy, że po odpowiednich poprawkach nie mogłaby jej osiągnąć.
— Co robisz w moim domu, do kurwy nędzy?  Jaki rachunek? O niczym nie wiem. Wynoś się, albo..

 — Napijesz się herbaty? —Przerwałem jej, bo widocznie nawet w tym swoim uciekaniu w głośno monologi też zyskiwały na podobieństwie. Nie wiedziałem tylko jeszcze, u której mnie to bardziej wkurwiało. — Herbaty, kawy? A może soku?  — zaproponowałem, zachowując się jak najprawdziwszy dżentelmen, nawet jeżeli drząca się pannica nie potrafiła tego docenić. 

 — Kim jesteś, żeby proponować mi herbatę w moim domu?!  O czym do ty mówisz?

Mruknąłem coś pod nosem, wstając i robiąc krok po kroku do przodu. Zbliżałem się do ofiary, szczerząc zęby, zastanawiając się, jak długo zajmie jej odpowiednia tresura. Wystarczył jeden cios w kark, żeby zadbać o wszystko. 

Przeniesienie jej do limuzyny nie sprawiło najmniejszego problemu, kierowca zawiózł nas szybko na miejsce, a ja zadzwoniłem w międzyczasie do nowej asystentki, jak jej tam było, Julia? Nie mogła przyjechać od razu, pewne sprawy papierkowe wymagały natychmiastowego wykonania, ale w ciągu kilku dni powinna przyjechać z nowymi dokumentami, wyraźnie świadczącymi, że futrowata jest moją legalną niewolnicą, odpowiednimi zapasami oraz lekarzem, który sprawdziłby jej ciało. 

Przeniosłem bezwładne ciało furry do sypialni dla służby, w leśnym ustroniu nie miałem gotowych pokoi dla niewolników, początkowo wydawały mi się zbędne, ale powoli zaczynałem rozumieć, że podwaliny organizacji powinny być zorganizowane w inny sposób. Jeszcze tego samego dnia powinienem zadbać o zmianę kilku rzeczy. Więcej bezpiecznych domów, koniecznie wypełnione służbą i te w Imperium dodatkowo niewolnikami. Organizacja wszystkiego pojedynczo za każdym kolejnym razem, gdy byłem pewien, że nie będę zatrzymywał się w danym miejscu długo, była irytująca. Potrzebowałem więcej konkretnych ludzi, może zarządców, którzy byliby w stanie zająć się włościami pod moją nieobecność.
Otworzyłem delikatnym kopnięciem drzwi do pokoju i położyłem wciąż nieprzytomną kobietę na łóżko, zabierając się za jej rozbieranie. Wolałem nie kąpać jej samodzielnie, za dużo z tym roboty, a nawet jak miała ledwie metr sześćdziesiąt wzrostu, to ryzyko utopienia nieprzytomnego zdawało się zbyt wysokie. Zdjąłem jej łachmany, zastanawiając się, skąd je wytrzasnęła, choć nie omieszkałem prześledzić dłonią linii bioder czy wyciętych napisów oraz blizn. Zatopiłem palce w rudych włosach, ciągnąc je delikatnie. Uniosłem wyżej brwi na widok wyposażenia, jakie dziewczyna miała ze sobą. Fiu, fiu. 

Zapowiadał się całkiem interesujący przypadek. Ciuchy i całą resztę zabrałem ze sobą, rzucając je do worka i ostawiłem w kąt własnej sypialni, choć uratować je mogła tylko utylizacja. Podwinąłem rękawy, zabrałem się za ugotowanie miseczki ryżu, nalałem do plastikowego kubeczka wodę, następnie wróciłem do kobiety, kładąc wszystko na szafce nocnej. W rogu łóżka położyłem standardowe ciuchy, szarą, dłuższą tunikę niewolników imperialnych i bawełniane majtki, decydując się zostawić chociaż jedną część bielizny. Niech zna łaskę. 

Następnego dnia wszedłem do środka, jeszcze z włosami nieco mokrymi po prysznicu, otwierając drzwi, żeby znaleźć panikującą dziewczynę na łóżku.

— Ty... — zaczęła, próbując się zakryć, choć moja uwaga skupiła się na nietkniętym jedzeniu. Przewróciłem oczami, widząc dalsze, nieporadne próby zakrycia jej ciała i schowania się pod kołdrą.
— Nie marnuj czasu, jakbym chciał oglądać ciebie w negliżu, pościel i tak nie byłaby problemem. — Odwróciła wściekle wzrok, warcząc coś pod nosem, jakże urocze. — Chciałbym jednak przedstawić ci kilka zasad, które funkcjonują w tym domu. Pierwsza, nie obchodzi mnie kim jesteś, kim byłaś i cokolwiek robiłaś, oczekuję posłuszeństwa. Odpowiednie zachowanie będzie nagradzane, złe karane. Masz jakieś wątpliwości? — Uniosłem wyżej brwi, widząc, że ponownie otwiera pysk, ale tylko zaśmiała się histerycznie, dukając coś os swoich ubraniach. Skrzywiłem się widocznie. — Wyrzuciłem szmaty, upewniając się, że niczyich uczuć estetycznych karać nie będą, powinnaś być mi wdzięczna — skłamałem gładko, wspominając ukryty w mojej sypialni worek. — Jakiekolwiek próby ucieczki będą karane, na razie myślę, co by tu z tobą zrobić. Umiesz coś pożytecznego? — zagaiłem, ale suka nie paliła się do odpowiedzi, jedynie burczenie dochodzące z jej brzucha rozbrzmiało w domowej ciszy.
— Zjedz śniadanie i wypij wodę, to wszystko, co dostaniesz do kolacji. Za pół godziny przyjdę i zaprowadzę cię do łazienki, jak nie zjesz, to najwyżej do wieczora na pustym żołądku jeszcze posiedzisz. Wieczorem przyjdzie lekarz, zbada cię i upewnimy się, że nie przyniosłaś mi żadnego cholerstwa, wenerycznego albo jakiegokolwiek — wytłumaczyłem, wychodząc z powrotem na zewnątrz i zamykając drzwi na klucz.

Wróciłem dopiero po godzinie, dając dodatkowy czas dziewczynie na podjecie decyzji, czy naprawdę chce grać ze mną w ten sposób, żeby już po chwili wparować znienacka do pomieszczenia.

— Gotowa? — rzuciłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits