Kamienica, przed którą się zatrzymaliśmy, nie odróżniała się niczym
konkretnym od setek innych znajdujących się w mieście. Ta sama wielkość
oraz styl, w jakim zostały wykonane. Nawet kolor cegieł był praktycznie
identyczny, na moje będącym ciemnym odcieniem brązu. Dwa piętra i
płaski dach, gdzieniegdzie w oknach widzialne jakieś roślinki. Dom jak
dom, na którego patrząc nie domyślasz się, że mieszka w nim zbiegły z
laboratorium, zmiennokształtny kocur. Bez chwili zawahania wszedłem do
środka, pozostawiając otwarte drzwi, aby i Azami mogła pójść w moje
ślady. Poświęciłem jedynie chwilę uwagi na wystrój pomniejszego holu, w
którego wnętrzu po obu stronach drzwi frontowych znajdowały się te
prowadzące do czyiś mieszkań. Zamiast jednak skierować się w stronę
któryś z nich, ruszyłem w kierunku schodów znajdujących się pośrodku
pomieszczenia. Tam, ignorując skrzypienie stopni pod każdym moim
naciskiem, rozpocząłem wspinaczkę na piętro. Nie zatrzymałem się tam,
lecz kontynuowałem swoje zmagania z tą górką drewna, po krótkiej chwili
znajdując się już na samej górze budynku. Odwróciłem się przez ramię
chcąc zobaczyć, czy aby na pewno dziewczyna, z którą tu przyjechałem,
jest za mną. Jak się później okazało, ta stała tuż za moimi plecami,
pilnie obserwując hol łudząco podobny do tego na dole. Wzdychając z
rezygnacją, podszedłem do drzwi oznaczonych cyferką 5, a następnie
zapukałem w charakterystyczny dla mnie oraz niepowtarzalny sposób,
wystukując jedynie mnie znany rytm. Jest to poniekąd moja wizytówka, ale
i umówiony wcześniej z Tomem sygnał. Trzy szybkie i ciche, a potem
jeden głośny, po dłuższej przerwie. I tak jeszcze trzy razy, przy tym
ostatnim podwójnie uderzając pięścią w drzwi w zwolnionym tempie. Przez
chwilę nie było słychać żadnych odgłosów wydobywających się zza drzwi, a
przez głowę przebiegła mi myśl, że być może trafiłem pod zły adres albo
jego najzwyczajniej w świecie nie ma w domu. Takie samo zwątpienie
wyczuwałem od stojącej nieopodal Azami, w której ruchach będącymi
skrzyżowaniem ramion na piersi, doskonale można było wyczuć
zniecierpliwienie. Zanim jednak zdążyłem wyciągnąć z kieszeni telefon i
znów zadzwonić do kotołaka, blaszka znajdująca się w otworze na listy,
ulokowanym w drzwiach, uniosła się ku górze, a w szparze powstałej w ten
sposób dostrzegłem koniec lufy pistoletu oraz znajdujące się w pewnej
odległości, czarne oczy.
- Jeśli jesteś komornikiem albo szukasz darczyńców, tutaj
możesz dostać ewentualnie kulkę w łeb. — usłyszałem jego głos zza
kawałku drewna — Jeśli jesteś którymś z nich, masz 5 sekund na ucieczkę.
- Ciastka sprzedaję, kupi pan paczkę? — zakpiłem, ignorując
wymierzoną w moją stronę broń oraz pochylając się nieco, spotykając w
ten sposób z jego wzrokiem — To ja. Byłbyś tak miły i wpuścił nas do
środka?
- Jak to NAS? — ostatni wyraz wypowiedział z naciskiem, po
czym poruszył się niespokojnie, wzrokiem napotykając dziewczynę — Kim
ona jest, do cholery?
Na to pytanie przewróciłem oczami, łudząc się zarazem, że ta
się odezwie. Jak jednak mogłem się spodziewać, ta nie odezwała się nawet
słowem, licząc zapewne na to, że to ja ją przedstawię. Nie widząc zatem
żadnej innej możliwości, ponownie zwróciłem całą swoją uwagę na Tomie,
odpowiadając:
- To siostra znajomego, była w tym samym bagnie, co my. — i
nie czekając na jej reakcję, dodałem — Można jej zaufać. — w myślach
dodając: chyba.
Niecałą minutę później byliśmy już w jego mieszkaniu, podczas
gdy on zamykał drzwi, zaczepiając już chyba setny łańcuch. Przyglądałem
się temu wręcz ze stoickim spokojem, starając jednocześnie odczepić od
mojego ramienia przyssawkę imieniem Azami. Nie do końca wiem, czego ona
się tutaj bała, ale wiedziałem jedno — tutaj naprawdę nic nam nie
groziło. A groźny wygląd Toma, którego skóra była w całości zapewne
pokryta tuszem i bliznami, była jedynie elementem odstraszającym.
Podobnie jak wygląd Shreka z tej bajki dla dzieci.
- Dobra, nie przeciągając. — zaczął gospodarz, mijając nas i
siadając do laptopa, będącego sercem tego domu — Organizacja ta już od
kilkunastu lat przeprowadza badania nad zmiennymi bądź też magicznymi. A
przynajmniej od tamtego czasu zaczęli tworzyć dokumentację medyczną.
Pilnie zapisują wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegóły odnośnie
funkcjonowania oraz zakresu możliwości mocy, później dostosowując do
tego przeprowadzane badania. Wszystkie efekty zapisują w specjalnym
folderze z numerem obiektu badań... Zresztą, zobaczcie sami.
W następnej sekundzie jego palce znalazły się na klawiaturze,
a energiczne stukanie w poszczególne klawisze sprawiło, że obraz
wyświetlany na monitorze zmienił się nagle w morze kolorowych kafelków,
każdy oznaczony innym numerem. Kiedy jednak podświetlił się ten z liczbą
926, mimowolnie zacisnąłem mocniej szczęki. Nim jednak zdążyłem go
powstrzymać, otworzył go. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to zdjęcie
mojej twarzy, znajdujące się po prawej stronie dokumentu
zawierającego... 98 stron? Serio aż tyle?
- Widzę, że musiałeś im przypaść do gustu. — zagaił Tom,
przesuwając powoli dokument i razem ze mną go czytając — Dali ci A2,
czyli żołnierz z trudnym do poskromienia charakterem. Mało kto wie, ale
oni nie tylko prowadzili badania nad nami w celach naukowych, ale i
militarnych. Idea stworzenia żołnierza doskonałego jest przez nich
praktykowana dosłownie, ale nie zabijają niepotrzebnie tych już dobrych.
Jeśli dostajesz grupę A oznacza to tyle, że tamci zrobią wszystko, byle
tylko przeciągnąć cię na swoją stronę. Cyfra oznacza z kolei poziom
trudności. Im wyższa, tym łatwiej tego kogoś przekabacić...
Gadał coś dalej, jednak ja nie zwracałem na to wszystko
uwagi. Z każdym czytanym słowem czułem coraz bardziej ogarniający gniew,
który znalazł ujście w zaciskających się z całej siły pięściach.
Zbliżyłem się nieco do ekranu monitora, za pozwoleniem Toma samemu
przesuwając kolejne strony dokumentu. Było tam wszystko. Grupa krwi, co
jadłem tego i tego dnia, waga mierzona w odstępach 3 dni, ilość snu,
status brzmiący "zbiegł". Kiedy jednak minąłem stronę numer 9, moim
oczom ukazał się jakże wymowny nagłówek 'Badania'. Sekcja ta nie
zawierała jednak jedynie tekstu, ale i zdjęcia. Setki zdjęć, na których
to testowali moje umiejętności, przedstawiające proces gojenia się ran
lub też prób spalenia mnie żywcem, co niezbyt im wychodziło. W pewnym
momencie jednak, zamiast kwadratu przedstawiającego którąś ze scen
wyrytych wręcz w mojej pamięci, znalazł się film. Niewiele myśląc,
kliknąłem kilkakrotnie, przez co odtworzył się on w nowym oknie. Wówczas
zobaczyłem siebie samego w specjalnie przygotowanym na tę okazję
stroju. Wiedziałem też, co się zaraz wydarzy. Podobnie jak wtedy, bez
mrugnięcia chociażby powieką patrzyłem, jak podpalają nasączoną jakąś
substancją koszulkę, która niemal natychmiast stanęła w płomieniach. Nie
to było jednak najbardziej niebezpieczne, a topiący się materiał, z
wolna przylegający do mojego ciała. Ja nie mogłem jednak nic z tym
zrobić, gdyż skrępowane wówczas ręce uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch.
To nie mógł być oczywiście koniec. Po oblaniu mnie wodą podeszli ze
znienawidzonymi szczypcami, odrywając nimi od mojej skóry przyklejone
kawałki koszulki, sprawdzając w ten sposób zdolność regeneracji. Może mi
ktoś przypomnieć, dlaczego już wtedy ich nie zabiłem?
- Uuu... — przeciągnął Tom, wyłączając filmik i znów wracając
do folderu z liczbami — Miałeś jeszcze gorzej niż ja na B3, sekcja
pobierania materiału. Dobra, czas poszukać tych waszych gołąbeczków.
Podajcie mi chociaż kilka informacji, a znajdę ich w ciągu 5 minut.
W tamtym też momencie Azami odezwała się po raz pierwszy, a
mnie szczerze powiedziawszy dopiero wówczas przypomniało się o jej
istnieniu. Kiedy skończyła, zapytała się, czy może skorzystać z
łazienki. Tom opisał jej pokrótce drogę do ów pomieszczenia, przez co
chwilę później został ze mną sam w swoim salonie.
- Skąd ty masz te wszystkie informacje? — zapytałem, próbując nadążyć za wyświetlającymi się i zaraz znikającymi treściami.
- Ci debile mają swoją siedzibę tu, w Tampie. A jeśli chcesz
się przed kimś schować, to najlepiej tuż pod jego nosem. Najciemniej pod
latarnią. — rzucił, dalej wystukując coś na klawiaturze — Ich firewall
jest tak słaby, że nawet zwykły amatorski haker jak ja był w stanie go
obejść. Nie mogę jednak wprowadzać żadnych zmian, bo mnie zlokalizują i
dupa. Mogę zamiast tego obserwować każdy ich ruch. — a po dłuższej
chwili ciszy, dodał — Młody, powiedz mi coś tylko... Ta laska to twoja
dziewczyna?
- Nie. — Odpowiedziałem praktycznie bez chwili zawahania. Ja i związek? Pff, dobre żarty!
- Czyli nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli..? — przerwał, spoglądając przelotnie w moją stronę.
- Nie. Jak chcesz, to bierz. Mnie to nie obchodzi, rób, co uważasz. — Rzuciłem, patrząc obojętnym wzrokiem w monitor.
Azami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!