Hmm, dziwne... Dopiero co śniło mi się, że znów musiałem wrócić do
szkoły, rozwiązując przy okazji jakieś bzdetne, matematyczne zadania na
tablicy. Jak więc wytłumaczyć tę nagłą zmianę, kiedy to tamten obraz
został zastąpiony innym, całkowicie odmiennym? Ciekawe było również to,
że jego częścią stała się Azami, której, o ile dobrze pamiętam, kazałem
iść spać. No właśnie, sen. To przez niego nie potrafię trzeźwo myśleć,
przez co przez kilka dobrych chwil kompletnie nie wiedziałem, co się
dzieje. Tym bardziej że rzadko zdarza ci się śnić o tym, że się budzisz.
W końcu jednak oswoiłem się z sytuacją, w której to twarz dziewczyny
znajdowała się zdecydowanie za blisko mojej. Miałem okazję na
odepchnięcie jej, zrzucając tym samym z łóżka, ale... nie miałem po co.
To i tak coś, o czym zapomnę w przeciągu kwadransa od otwarcia oczu. A
skoro sama aż tak ochoczo się zaangażowała, nie miałem zamiaru jej
przerywać. Z tego właśnie powodu przysunąłem się bliżej niej,
zwiększając jednocześnie nacisk na jej wargi, a co za tym idzie —
zachęcając ją do działania. Sposób ten okazał się trafiony, gdyż w
następnej sekundzie poczułem jej dłoń na mojej klatce piersiowej, a sama
Azami wydawała się nadzwyczaj odważna, żeby nie powiedzieć — ciekawska.
Wyjątkowo pozwoliłem jej nieco się porządzić, co wykorzystała, siadając
na mnie okrakiem i jeszcze bardziej pochylając się nade mną. Dopiero
wtedy nasza bitwa na spojrzenia dobiegła końca, miano zwycięzcy
przekazując mojej osobie. Nie chcąc jednak, aby przegrana dziewczyna
odeszła niepocieszona, w ramach nagrody pocieszenia pogłębiłem
pocałunek, kładąc jednocześnie dłonie na jej biodrach. W odpowiedzi na
mój ruch, przez ciało dziewczyny przeszedł pomniejszy dreszcz. Ja
natomiast uznając, że stanowczo zbyt długo cieszyła się władzą, jednym
zwinnym ruchem przerzuciłem ją na plecy, samemu przygniatając do
materaca. Jej usta opuścił wówczas pojedynczy odgłos zaskoczenia, wnet
stłumiony przez moje własne wargi. Jak można się jednak spodziewać, na
samym całowaniu skończyć się nie mogło. Dotychczas będąca niesamowicie
zadowoloną, po włożeniu przeze mnie rąk pod jej koszulkę, Azami
zdecydowanie przeszła ochota na ciąg dalszy. Dała mi o tym znać poprzez
wbicie paznokci w ramię, zapewne pozostawiając tam swój ślad. Na mnie
jednak nie zrobiło to większego wrażenia, czego potwierdzeniem był
kpiarski uśmiech wpływający na twarz, kiedy to odsunąłem się od niej.
Dziewczynie leżącej pode mną nie było jednak do śmiechu, o czym
świadczył pełen niezadowolenia grymas, który był niebywałym kontrastem
do mojego rozbawienia. Oczywiście, idiotyzmem byłoby, gdybym nie
wykorzystał takiego momentu... do zdenerwowania jej. W tym celu
wykorzystałem wciąż znajdującą się pod jej ubraniem dłoń, szczypiąc
dziewczynę w pobliżu żeber. To wywołało u niej niespodziewaną reakcję,
jaką była chęć dania mi z liścia. Zauważając to w porę, zdążyłem uniknąć
ów zmyślnego ciosu, odskakując od niej i znów lądując na plecach.
W tamtym też momencie obudziłem się raptownie, nie odczuwając
towarzyszącego mi zawsze po przebudzeniu typowego zdezorientowania. Co
dziwniejsze, bez problemu wstałem z łóżka, przeciągając się w miejscu i
rozglądając z lekka zaspanym wzrokiem po pomieszczeniu. W ostatniej
sekundzie zdołałem zobaczyć znikającą za drzwiami łazienki sylwetkę
Azami, która chciała chyba jak najszybciej zniknąć mi z oczu. Ignorując
jednak ten fakt, chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę kuchni, od czasu do
czasu potykając się o własne stopy. Niestety, to prawda — przez 15
minut po przebudzeniu człowiek zachowuje się, jakby miał 1,5 promila
alkoholu we krwi. Nie jestem żadnym wyjątkiem od tej reguły, tak więc
dotarcie do serca wynajmowanego przez nas lokum, wciąż pozostając w
jednym kawałku, było wyczynem wartym Nobla. Odzyskując zdolność
trzeźwego myślenia, nacisnąłem guzik na czajniku elektrycznym, którego
zadaniem było podgrzanie wody w celu zrobienia herbaty. Kolejny krok z
mojej strony to przygotowanie czegoś zjadliwego, nie spopielając przy
tym całego hotelu. Co prawda kucharz ze mnie mizerny, ale chyba zwykła
jajecznica nie powinna być problemem. Na pomoc Azami nawet nie czekałem,
gdyż kiedy ta na początku naszej znajomości dowiedziała się, iż nie
jestem w stanie przypalić wody, mianowała mnie nadwornym kucharzem. Kij z
tym że codziennie było praktycznie to samo — chyba dla niej
najważniejsze było, aby nie kiwnąć nawet palcem, a dostać jedzenie. A
czemu się na to wszystko zgodziłem? Powiedzmy, że nie ufam jej na tyle,
by jeść coś, co ona zrobiła.
Po włożeniu patelni na kuchenkę spróbowałem uruchomić palnik.
Ten jednak jak na złość nie miał zamiaru dać tej zbawiennej iskierki,
będącej początkiem płomienia ogrzewającego naczynie. Nie fatygując się
więc z czymś takim jak zapalniczka czy też zapałki, odruchowo
przysunąłem palce bliżej źródła gazu, pstrykając nimi w celu powstania
płomienia. Jakież było zatem moje zdziwienie, kiedy nie pojawił się on
ani za pierwszym, ani za drugim, ani chyba nawet za setnym razem.
Oznaczać to mogło tylko jedno. Nieźle wkurwiony zakręciłem ten piekielny
gaz, wycierając ręce o pobliski ręcznik i szybkim krokiem zmierzając w
stronę łazienki, w której to ukryła się Azami. Nim jednak pokonałem
przynajmniej połowę drogi, moją uwagę przykuły dziwaczne ślady na moim
ramieniu. Przyglądałem im się przez chwilę, próbując pojąć, skąd one się
tam wzięły. Dziwne, przypominają mi te z mojego snu, w którym to razem z
dziewczyną... Prawda spadła na mnie jak kubeł zimnej wody. Do diabła,
to nie był sen.
- Jasny gwint... — wymruczałem pod nosem nieźle wkurzony,
znów ruszając w stronę ukrywającej się towarzyszki. Tam, naśladując
pewnego opiekuna niesfornej wiewiórki imieniem Alvin, wydarłem się tak
mocno, że chyba całe miasto mnie usłyszało — AAAAAAZAAAAMII!!!
Azami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!