15 marca 2018

Lullaby (Od Tytanii)

  Otworzyła oczy, kiedy tylko znalazła się pod wodą. Spojrzała w górę. Widziała ogromne, piękne i pociągające światło. Aż miała ochotę się ponownie wynurzyć. Ale nie zrobiła tego. Pozwoliła, żeby woda dostała się do płuc. A jej ciało powoli opadało na dno rzeki. Zaraz miała zasnąć. To nawet nie było takie koszmarne, jak z początku myślała i tak naprawdę, gdyby nie przepływająca obok syrena, byłaby już martwa na dnie zbiornika wodnego. Kobieta złapała w ostatniej chwili młodą waderę i wyniosła ją na brzeg. Była zupełnym przeciwieństwem Tytanii. Miała delikatnie opaloną skórę, jasne, roześmiane, błękitne jak ocean oczy. I krótkie, blond włosy, które sięgały jej nieco poniżej zniekształconych, błoniastych uszu.
  Wadera nie otworzyła oczu, zanim ta nie zaczęła robić jej masażu serca. Dziwnie to wyglądało, gdyż Tytania była w wilczej formie, a syrena nie wiedziała, jak się za takie coś zabrać. W końcu wadera uniosła powieki i spojrzała zdezorientowana na nieznajomą. Już chciała jakoś zareagować, najchętniej gniewem, jednak blond włosa zanurzyła się ponownie w głębinach. Nigdy już więcej nie było dane im się spotkać. 
  Czarna wadera westchnęła i przewróciła się na bok, po czym ponownie zaczęła płakać. Kurwa mać... Gdyby był tu obok niej Raz... Raz... Nie myślała o Hellmestinie, nawet o Mephisto, czy Viperze. Myślała ciągle o tych trzech literkach, łączących się w jedno, dobrze znane jej imię. Ciągle krążyło jej ono po głowie, a ona wciąż płakała i nie potrafiła przestać. Nie przejmowała się już swoją zamoczoną sierścią. Było jej zimno, ale nie narzekała. Po prostu cały czas skupiała się na negatywnych emocjach, które buzowały w niej i w każdej chwili gotowa była wybuchnąć. Albo rozwaliłaby całą jaskinię i zginęłaby przywalona gruzami. Albo po prostu wybuchnęłaby jeszcze głośniejszym płaczem, zwabiając do siebie jakiś potencjalnych królobójców. 
  Minęło kilka godzin i dopiero po pojawieniu się księżyca na niebie była w stanie stąd wyjść. Łapy uginały się pod ciężarem wadery. Stąpała ostrożnie, jakby za chwilę miała się wywrócić. Oddychała ciężko. Nadal nie potrafiła się do końca uspokoić. Chciała, żeby to był koniec. Żeby to wszystko się zakończyło. Wojna, spory rodzinne, problemy... Pragnęła zaznać tylko odrobinki szczęścia i chciała chociaż raz poczuć się potrzebna. Albo chociaż pokazać tym idiotom, że jest coś kurwa warta. Nagle cały ten smutek przerodził się w nienawiść, skierowaną w stronę jej poddanych. Przecież... halo no... To ja ich kiedyś ocaliłam! To ja byłam ich szanowaną i kochającą alphą!
  Uderzyła głową o skałę. I po raz kolejny zapłakała. Czuła, jak ulatnia się z niej cała chęć. Wszystko, co do tej pory kochała straciło dla niej wartość. Zmieniła się w człowieka i tylko pogłaskała swój delikatnie powiększony brzuch. 
  -  Poniosło mnie...

Nie zmuszam do odpisów, ale gdyby się komuś nudziło, lub miałby ochotę się użerać z chodzącą Nemezis-Depresantką, to przygarnę
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits