12 marca 2018

Od Alexa C.D Azami

Resztkami silnej woli powstrzymywałem się od wydarcia na całe gardło, co z całą pewnością nie polepszyłoby naszej obecnej sytuacji. Jakby bowiem mało było problemów ze znalezieniem rodzeństwa Azami, ta tu mi jeszcze w swego rodzaju paranoję popada. Nie wiem w końcu, jak inaczej nazwać te przywidzenia dziewczyny, według których... wszystko tu się paliło? Miałem już podobne myśli wcześniej, kiedy to wracając do hotelowego pokoju, zastałem ją trzęsącą się niczym galaretka na korytarzu, z czystym przerażeniem wymalowanym na twarzy. Wtedy również paplała coś o jakichś płomieniach, jednak wówczas najzwyczajniej w świecie to zignorowałem, uznając to za oznakę zmęczenia lub też pozostałości jakiegoś nocnego koszmaru, których swoją drogą miała ostatnio nawet sporo. Kiedy jednak sytuacja ta miała miejsce po raz kolejny, zacząłem poważnie zastanawiać się nad zdrowiem psychicznym mojej towarzyszki. Nikt normalny nie widzi przecież rzeczy, których w rzeczywistości nie ma. Chyba że to moje oczy szwankują, przez co mam jakieś halucynacje i to ja się mylę. Po dłuższej chwili namysłu dochodzę jednak do wniosku, że raczej poczułbym, gdyby wszystko dookoła zaczęło się fajczyć. W takim razie pozostaje jedynie opcja numer jeden, lecz teraz mam większy problem na głowie niż rozmyślanie nad tym, czy aby na pewno wszystkie klepki w głowie Azami są na swoim miejscu.
- Nie powiem, bardzo ambitny plan. — wycedziłem, wciąż trzymając rękę dziewczyny w niemal żelaznym uścisku — Odbierasz moc jedynej sprawnej umysłowo osobie w naszym gronie. Na pewno skończy to się czymś dobrym, szczególnie że praktycznie nie wiesz, jak z niej skorzystać.
Niektórzy mogliby się zastanawiać, skąd też wiedziałem, co przed chwilą się wydarzyło. Mogę to wytłumaczyć dość łatwo i zrozumiale — wystarczyło bowiem, by ta zrobiła to wcześniej dwa razy, przy czym zawsze można było wyczuć pojedyncze jakby igły, wbijające się w ciało. Stało się tak właśnie w jej mieszkaniu, jak i po wyjściu z ośrodka. Ten ból był jednak niczym, kiedy tuż po nim chcesz użyć jednej z mocy, a tu nagle bum! Niespodzianka! Nie ma jej! Szkoda tylko, że takich zaskoczeń to ja nie lubię. Głównie dlatego, że przez taki oto prezencik w postaci utraty mocy, przez kilka tygodni byłem przypalany żywcem. No bo po co mi jedna ze zdolności, dzięki którym można jak najszybciej uciec, a dokładniej zniknąć? W tym właśnie momencie należą się gratulacje dla siedzącej obok mnie dziewczyny, która to zapewniła nam darmowe wakacje wśród lekarskich kitli. A właśnie, skoro o niej mowa...
- Nie szarp się, bo to bez sensu. — rzuciłem na jej mizerne próby uwolnienia się z uścisku — Puszczę cię dopiero wtedy, kiedy oddasz mi moc, którą przed chwilą zabrałaś. Pozostałe również w sumie możesz zwrócić.
Ta spojrzała na mnie, jakby z początku nie dowierzała. Ja natomiast zrobiłem szybki „przegląd techniczny”, sprawdzając po kolei, które magiczne zdolności nagle zniknęły. Utracona wcześniej umiejętność skoku w przestrzeni wróciła już jakiś czas temu, ale iluzji jak nie było, tak nie ma. A skoro czuję żar płomieni pod skórą, a i charakterystyczne drapanie w okolicy oczu, wypadło na tę z pozoru najmniej przydatną, ale w walce niezbędną wręcz umiejętność samouleczenia.
- Skąd ty..? — zaczęła, ale nie dokończyła, znów spoglądając przestraszona w moją stronę.
- Być może cię zaskoczę, ale mój mózg ma rozmiary większe niż orzeszek, tak więc nie jestem taki tępy, na jakiego wyglądam. A teraz oddawaj, w przeciwnym wypadku inaczej sobie pogadamy. — Zaoponowałem niemal natychmiast, uśmiechając się przy tym wrednie w jej stronę.
Na twarzy dziewczyny pojawiła się jakby mieszanka zirytowania oraz zaskoczenia, aż w końcu w ręce dotykającej ciała Azami poczułem znajome kłucie. Ból ten dokuczał mi ledwo przez kilka sekund, po których upływie całkowicie zniknął. Był to zatem dla mnie sygnał, aby zabrać dłoń, po czym pójść wreszcie spać. Wiedziałem jednak, że jeśli teraz jej odpuszczę, nic się nie zmieni, a ja któregoś dnia obudzę się oskubany być może nawet ze zdolności przemiany w wilka.
- Po co ty to robisz? Zabierasz moc? — zapytałem głosem wypranym z jakichkolwiek emocji, a kiedy po dłuższym czasie nie otrzymałem odpowiedzi, kontynuowałem — Mam chociaż nadzieję, że wiesz, co bierzesz. Co jak co, ale nad płomieniami nie tak łatwo zapanować, szczególnie tymi.
Tak jak wcześniej ta mi nie odpowiedziała, wzrok wbijając w ścianę przed sobą i nawet nie spoglądając w moją stronę. Zaciętość malująca się na jej twarzy świadczyła chyba o tym, że z trudem powstrzymywała się od zabrania głosu. Nie mając jednak ochoty na słuchanie jej wrzasków ani oglądanie strzelanych przez nią fochów, jedynie westchnąłem głęboko, znów kładąc się na łóżku. Zanim zdążyłem znaleźć wygodną pozycję, rzuciłem jeszcze w jej stronę, w połowie wypowiedzi zamykając oczy:
- Wrócimy do tej rozmowy jutro, a ty lepiej zachowaj swoją moc „gąbki na magię” na kogoś innego niż mnie. Chyba że faktycznie chcesz spłonąć żywcem, wtedy róbta co chceta. Ty też się lepiej wyśpij. — a wyczuwając chęć jej sprzeciwienia się, dodałem — Nie ma żadnego „ale”, marsz do łóżka. Jutro mamy się spotkać z gościem, który wie coś na temat twojego rodzeństwa. Jeśli znowu przyłapię cię o piątej nad ranem przy laptopie, zostajesz. I nie ma przebacz.
- Za ojca chcesz mi robić czy jak? — zapytała ze złością, wstając jednocześnie z materaca.
- Próbuję udawać odpowiedzialnego dorosłego. Mam nadzieję, że dobrze mi idzie.


Azami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits