Resztkami silnej woli powstrzymywałem się od wydarcia na całe
gardło, co z całą pewnością nie polepszyłoby naszej obecnej sytuacji.
Jakby bowiem mało było problemów ze znalezieniem rodzeństwa Azami, ta tu
mi jeszcze w swego rodzaju paranoję popada. Nie wiem w końcu, jak
inaczej nazwać te przywidzenia dziewczyny, według których... wszystko tu
się paliło? Miałem już podobne myśli wcześniej, kiedy to wracając do
hotelowego pokoju, zastałem ją trzęsącą się niczym galaretka na
korytarzu, z czystym przerażeniem wymalowanym na twarzy. Wtedy również
paplała coś o jakichś płomieniach, jednak wówczas najzwyczajniej w
świecie to zignorowałem, uznając to za oznakę zmęczenia lub też
pozostałości jakiegoś nocnego koszmaru, których swoją drogą miała
ostatnio nawet sporo. Kiedy jednak sytuacja ta miała miejsce po raz
kolejny, zacząłem poważnie zastanawiać się nad zdrowiem psychicznym
mojej towarzyszki. Nikt normalny nie widzi przecież rzeczy, których w
rzeczywistości nie ma. Chyba że to moje oczy szwankują, przez co mam
jakieś halucynacje i to ja się mylę. Po dłuższej chwili namysłu dochodzę
jednak do wniosku, że raczej poczułbym, gdyby wszystko dookoła zaczęło
się fajczyć. W takim razie pozostaje jedynie opcja numer jeden, lecz
teraz mam większy problem na głowie niż rozmyślanie nad tym, czy aby na
pewno wszystkie klepki w głowie Azami są na swoim miejscu.
-
Nie powiem, bardzo ambitny plan. — wycedziłem, wciąż trzymając rękę
dziewczyny w niemal żelaznym uścisku — Odbierasz moc jedynej sprawnej
umysłowo osobie w naszym gronie. Na pewno skończy to się czymś dobrym,
szczególnie że praktycznie nie wiesz, jak z niej skorzystać.
Niektórzy
mogliby się zastanawiać, skąd też wiedziałem, co przed chwilą się
wydarzyło. Mogę to wytłumaczyć dość łatwo i zrozumiale — wystarczyło
bowiem, by ta zrobiła to wcześniej dwa razy, przy czym zawsze można było
wyczuć pojedyncze jakby igły, wbijające się w ciało. Stało się tak
właśnie w jej mieszkaniu, jak i po wyjściu z ośrodka. Ten ból był jednak
niczym, kiedy tuż po nim chcesz użyć jednej z mocy, a tu nagle bum!
Niespodzianka! Nie ma jej! Szkoda tylko, że takich zaskoczeń to ja nie
lubię. Głównie dlatego, że przez taki oto prezencik w postaci utraty
mocy, przez kilka tygodni byłem przypalany żywcem. No bo po co mi jedna
ze zdolności, dzięki którym można jak najszybciej uciec, a dokładniej
zniknąć? W tym właśnie momencie należą się gratulacje dla siedzącej obok
mnie dziewczyny, która to zapewniła nam darmowe wakacje wśród
lekarskich kitli. A właśnie, skoro o niej mowa...
- Nie szarp
się, bo to bez sensu. — rzuciłem na jej mizerne próby uwolnienia się z
uścisku — Puszczę cię dopiero wtedy, kiedy oddasz mi moc, którą przed
chwilą zabrałaś. Pozostałe również w sumie możesz zwrócić.
Ta
spojrzała na mnie, jakby z początku nie dowierzała. Ja natomiast
zrobiłem szybki „przegląd techniczny”, sprawdzając po kolei, które
magiczne zdolności nagle zniknęły. Utracona wcześniej umiejętność skoku w
przestrzeni wróciła już jakiś czas temu, ale iluzji jak nie było, tak
nie ma. A skoro czuję żar płomieni pod skórą, a i charakterystyczne
drapanie w okolicy oczu, wypadło na tę z pozoru najmniej przydatną, ale w
walce niezbędną wręcz umiejętność samouleczenia.
- Skąd ty..? — zaczęła, ale nie dokończyła, znów spoglądając przestraszona w moją stronę.
-
Być może cię zaskoczę, ale mój mózg ma rozmiary większe niż orzeszek,
tak więc nie jestem taki tępy, na jakiego wyglądam. A teraz oddawaj, w
przeciwnym wypadku inaczej sobie pogadamy. — Zaoponowałem niemal
natychmiast, uśmiechając się przy tym wrednie w jej stronę.
Na
twarzy dziewczyny pojawiła się jakby mieszanka zirytowania oraz
zaskoczenia, aż w końcu w ręce dotykającej ciała Azami poczułem znajome
kłucie. Ból ten dokuczał mi ledwo przez kilka sekund, po których upływie
całkowicie zniknął. Był to zatem dla mnie sygnał, aby zabrać dłoń, po
czym pójść wreszcie spać. Wiedziałem jednak, że jeśli teraz jej
odpuszczę, nic się nie zmieni, a ja któregoś dnia obudzę się oskubany
być może nawet ze zdolności przemiany w wilka.
- Po co ty to
robisz? Zabierasz moc? — zapytałem głosem wypranym z jakichkolwiek
emocji, a kiedy po dłuższym czasie nie otrzymałem odpowiedzi,
kontynuowałem — Mam chociaż nadzieję, że wiesz, co bierzesz. Co jak co,
ale nad płomieniami nie tak łatwo zapanować, szczególnie tymi.
Tak
jak wcześniej ta mi nie odpowiedziała, wzrok wbijając w ścianę przed
sobą i nawet nie spoglądając w moją stronę. Zaciętość malująca się na
jej twarzy świadczyła chyba o tym, że z trudem powstrzymywała się od
zabrania głosu. Nie mając jednak ochoty na słuchanie jej wrzasków ani
oglądanie strzelanych przez nią fochów, jedynie westchnąłem głęboko,
znów kładąc się na łóżku. Zanim zdążyłem znaleźć wygodną pozycję,
rzuciłem jeszcze w jej stronę, w połowie wypowiedzi zamykając oczy:
-
Wrócimy do tej rozmowy jutro, a ty lepiej zachowaj swoją moc „gąbki na
magię” na kogoś innego niż mnie. Chyba że faktycznie chcesz spłonąć
żywcem, wtedy róbta co chceta. Ty też się lepiej wyśpij. — a wyczuwając
chęć jej sprzeciwienia się, dodałem — Nie ma żadnego „ale”, marsz do
łóżka. Jutro mamy się spotkać z gościem, który wie coś na temat twojego
rodzeństwa. Jeśli znowu przyłapię cię o piątej nad ranem przy laptopie,
zostajesz. I nie ma przebacz.
- Za ojca chcesz mi robić czy jak? — zapytała ze złością, wstając jednocześnie z materaca.
- Próbuję udawać odpowiedzialnego dorosłego. Mam nadzieję, że dobrze mi idzie.
Azami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!