09 lutego 2018

Od Kudiego do Alicji

Na drzwiach szafy fenka wisiał już jakiś czysty garnitur. Judi gotowała obiad i w międzyczasie przykrywała do stołu. Lucas i Bruce zajmowali się malowaniem zewnętrznych ścian do domu, a Kudi szykował się powoli do wyjścia na miasto. Po połowie godziny cała rodzina siedziała przy stole i spożywała posiłek. Może nie był to jakiś luksusowy obiad, ale duże kurczaki po jednym na osobę, ziemniaki, mizeria i 5 dwulitrowych butelek napoi cola, na 6 osób jakoś starczają. Po posiłku wszyscy wrócili do swoich prac. Po odświeżeniu się Kudi włożył garnitur i pojechał trochę wcześniej na miasto. W końcu miał jeszcze kilka godzin do spotkania. Niestety już przy bramach Imperium pojawił się problem. W pracy był nowy strażnik. To już nie był żaden z tych, których można było tak po prostu przekupić za wjazd do środka. Po małej sprzeczce, kilku groźbach z obu stron, w końcu udało się utargować przejazd. Pierwszym miejscem, do którego się udał, była restauracja Belmont's Mornin, w której trzeba było zarezerwować dwuosobowy stolik. O dziwo było dosyć... pusto i fenek nie musiał długo stać w kolejce po rezerwacje. Wybrał dwuosobowy stolik przy oknie z widokiem na bogatszą cześć Imperium. Niestety stoliki były "nieczynne" do 20:40, co stanowiło 10-minutowe spóźnienie, ale to nic. Kolejnym miejscem, do którego poszedł Kudi była kwiaciarnia. Co jak co, no ale bez niczego jest trochę głupio się pojawić. Kupił bukiet czerwono-żółtych tulipanów ozdobionych fioletową wstążką. Następnie udał się do marketu i zakupił tam bombonierkę (bo wypada tak zrobić).
Zrobiło się trochę ciemniej. Minęła godzina 20:25. Fenek zaparkował motor w alejce za restauracją, a następnie podszedł do głównych schodów budynku. Alicja, która właśnie chodziła w kółko po parkingu, podeszła pod restauracje, gdy tylko zauważyła swojego niższego towarzysza.
-O... hej. -Mruknęła dziewczyna.
-Witam. -Ukłonił się Kudi. -Co taka zdziwiona?
-Zdziwiona? Ja?
-Taką miałaś przez chwile minę. -Uśmiechnął się, po czym się ukłonił i wręczył jej kwiaty i czekoladki.
Czarnowłosa się jakby lekko zarumieniła i uśmiechnięta kiwnęła głową.
Weszli do środka. Brązowowłosy dał kierowniczce zmiany kartkę z rezerwacją, a ta profesjonalnie zaprowadziła ich do stolika. Gdy usiedli, kelner niemalże od razu podał im po menu i poszedł obsługiwać innych gości. Furriaki zaczęły czytać listę dań. Kudi patrzył pytająco na Alicję, czy ta już wie, czego chce, czy jeszcze się zastanawia. Ta kiwnęła głową twierdząco i poprosili do stołu kelnera.
-Czym mogę państwu służyć? -Zapytał pracownik.
-Poproszę średnią pierś z kurczaka z frytkami i surówką. -Powiedziała wilczyca.
-A ja poproszę... duży kotlet schabowy z ziemniakami. -Odparł fenek.
-Życzą sobie państwo coś do picia?
-Sok jabłkowy? -Spytała Alicja.
-No to sok jabłkowy. -Potwierdził.
Kelner podziękował za złożenie zamówienia i zaniósł je do kuchni. Parka w oczekiwaniu na posiłek siedziała przy stole i myślała nad jakimikolwiek tematami do rozmów.
-A więc... czym się interesujesz? -Spytał furriak.
-Jestem kolekcjonerką. Zbieram różniste rzeczy z różnych działów. W dużym stopniu interesuje się też kryminalistyką i sprawami policyjnymi. A ty?
Kudi chwile się zastanawiał i odpowiedział:
-Jestem wędrowcem. Spora część mojego życia polega na zwiedzaniu wszystkiego, co się da. No i uczę się gotować, chociaż rzadko o tym komuś mówię. A... masz jakieś zwierzę lub coś?
-Mam Lokiego.
-Kto to?
-To mój przyjaciel lisek. Jest takim moim pieskiem, tylko cięższym do oswojenia i fajniejszym.
-Heh, zazdroszczę. Ja nie mam zwierząt, bo trochę ciężko się je utrzymuje.
-Żadnego?
-Żadnego. Chyba że siostra się liczy.
Wołk się cicho zaśmiała.
Po kilku minutach przyszło dwóch kelnerów z daniami. Postawili je im na stole, lekko się ukłonili i odeszli.
Furriaki uśmiechnęły się do siebie i zaczęły zajadać. W międzyczasie rozmawiali na różne tematy. Tu trochę o polityce, tu trochę o swoim życiu na Delcie, tu o filmach, tu o książkach. Spotkanie minęło całkiem miło. Na deser zamówili dwa likiery oraz wino. Jakoś tak to poszło z "dolewkami" , że w rezultacie ani ona, ani on nie mogli prowadzić pojazdów. Po skończonym wieczorze w restauracji Kudi zapłacił za wszystko swoimi (Zajumanymi przechodniowi) pieniędzmi i wyszli z budynku.
-Było dosyć... ciekawie. Nie sądziłam, że będzie tak fajnie. Będziemy musieli jeszcze kiedyś gdzieś razem wyjść. -Powiedziała Ali i przytuliła fenka. -Podwieźć Cię do domu?
-Dziękuję za propozycje, ale mam czym jechać... z resztą nie powinnaś prowadzić... w sumie ja też.
Po chwili zaczęli się śmiać.
-No to, co proponujesz?
-Niedaleko jest hotel. Możemy tam przenocować. Co ty na to?

~Panno Alicjo, pani decyzja. No i sorki za długi czas odpisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits