26 lutego 2018

Od Florence C.D Valory

- To jak? - rzuciła żółtooka, nie odrywając swego nieuniknionego spojrzenia od rannej kobiety
- Co jak? - warknęła pretensjonalnie Florence.
Miała już wystarczająco dużo stresu, a na pewno za dużo, aby do tej całej sterty dorzucać jeszcze czyjeś zażalenia. Nie chciała by nikt jej zawracał czterech litery, a już na pewno nie jakaś dziunia podająca się za szlachetnego basiora.
- Czego chcesz? - dopytała z jeszcze bardziej wyczuwalną pretensją, po krótkiej chwili milczenia.
- Zapłaty - odpowiedziała.- Zastanów się, na ile cenisz swoje życie. Pamiętaj, ze ono wciąż zależy ode mnie. Mogę wykonać jeden ruch, który pozbawi cię istnienia-w tym momencie kobieta wyjęła z torebki nóż. - Nie jesteś na tyle silna, żeby się bronić.
"Poważne posunięcie"-pomyślała niebiesko włosa. Wiedziała, że nie puści tego od tak płazem.
- Czy ty śmiesz mi grozić?! - wzburzyła się Flor.
Nigdy i pod żadnym pozorem nie pozwalała sobą manipulować. Kiedy usłyszała 'ofertę' miała ochotę zaraz wybuchnąć niczym bomba.
Wystawiła rękę przed siebie. Skierowała ją na Valory.
- Nadal chcesz stawiać swoje wymagania?! - rzekła, zaciskając dłoń.
Gest ten, bez wątpliwości nie był ani odrobinę przyjazny. Valory poczuła się teraz bardzo niekomfortowo, dziwnie, inaczej. Nie wiedziała, co teraz sie stanie. Na co ma się szykować? Co ją czeka? Widziała ogromne skupienie na twarzy Florence, ale też i przy tym konkretny gniew. To tylko wpedzilo ja w jeszcze większy zamęt. Sekundy wydłużały się niemiłosiernie w nieskończoność. Każda chwila niosła za sobą coraz to większy żal w oczach ciemnowłosej. Co się właściwie działo? Czerwono oka teraz z mocy specjalnej, czyli umiejętności zagotowania krwi przeciwnika. Nie wykorzystywała jej zbyt często, tylko w sytuacjach, gdy chciała pokazać, ze nie wolno z nią zadzierać.
Czarno włosa odniosła już widoczne zmiany na skórze. Stawała się ona znacząco bardziej czerwona. Czuła nieuniknione, pochłaniające ją ciepło; gorąc z każdej strony. Powoli spływał jej pot z czoła, a wszystko dopiero się rozkręcało. Mina dziewczyny okazywała bezradność. Przed chwila wyzywała Florence od tych, co nie mogą począć nic, kiedy sama właśnie powolutku zdychała.
- Nikt mi nie będzie składać warunków-odezwała się niebiesko włosa, przełamując ciszę. - Nikt. Zrozumiałaś?
- E..ehe...-wybełkotała niewyraźne. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie. Było błagalne, prosiło o litość.
Czerwono oka widząc, jak stan Valory się znacznie pogarsza i graniczy z wycieczeniem, zaprzestała czary.
- Teraz jesteśmy kwita? - spytała. - Uratowanie życia za uratowanie życia? Chyba, że chcesz żebym cię teraz dobiła.
Brunetka zacisnęła zęby. Przecież też znała te i owe "sztuczki". Miała przecież od groma mocy, które niestety w tej sytuacji okazały się zbędne i w żaden sposób nie pomogłaby się jej obronić. Rozmyślała, czy nie dać nowo poznanej kobiecie nauczki, lecz na chwile obecną się wstrzymała.
Czy miała ochotę odegrać się na Flor? Trochę tak, trochę nie.
Bardzo ją zezłościła. Bardzo. Nie spłaciła długu w ten sposób, jaki Valory chciała i nie okazała wdzięczności za okazaną pomoc.
Aczkolwiek, po części jej zaimponowała. Spodobała jej się pewność siebie Flor oraz to, jak sobie poradziła. Podobało jej sie, że dziewczyna potrafiła postawić na swoim i jako jedna z bardzo niewielu osób, nie dać sie wciągnąć w gierki pani Moon. Czuła coś szczególnego do praktycznie nieznajomej dziewczyny, coś takiego, że albo ją pokocha albo znienawidzi.
Spojrzała na nią jeszcze raz. Nie wiedziała, co teraz. To koniec ich "przygody"? A może dopiero początek?


Valory?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits