06 lutego 2018

Od Aragorna "Elementy"

  Kolejne uderzenie i jego przeciwnik upadł na kolana z rozwalonym nosem. Krew ciekła strumieniami nie tylko z tego jedynego narządu. Niby mógłby się wdać w bójkę, jednak wolał poczekać, aż przeciwnicy sami się nawzajem pozabijają. Uwielbiał Qan-rat. Łatwo było tutaj o darmową rozrywkę. Dzisiaj wyjątkowo współpracował z łowcami niewolników i polował na najlepsze okazy. Widział, jak w karczmie wybucha kłótnia. Czteroręki mężczyzna rzucił stołem na czterdziestolatka o zdeformowanej twarzy pokrytej czarnymi łuskami. Aragorn cholernie chciał się przyłączyć, jednak musiał cierpliwie czekać. Wyszedł z salki, aby niepotrzebnie go nie korciło i usiadł na ławce. Spojrzał na swój nadajnik. Nie dostał jeszcze żądnego sygnału. Jego pracodawcy nie odzywali się. To już kilka godzin odkąd wysłał im wiadomość, a oni nadal nic. Podejrzewał, że stało się coś naprawdę złego. Napadli ich wóz. Cholera jasna... Czuł, że mimo wszystko należy rzucić to w cholerę i wrócić do bazy, sprawdzić, czy wszystko w porządku. Na wszelki wypadek naciągnął kaptur na twarz i sprawdził jeszcze raz. Nic. Żadnego odzewu.
   Ruszył w stronę bazy. Jeżeli jakimś cudem sygnał nie dotarł, a on przybędzie bez towaru, będzie miał przejebane. Szef się wkurzy i będzie to kolejna, nieudana robota.  Kopną go w dupę i zostanie bez środków. Znowu. Cholera jasna... Próbował się z nimi jeszcze raz skontaktować, jednak ciągle nie otrzymywał sygnałów. Postanowił, że zaryzykuje. Udał się w wyznaczone przez szefa miejsce. Było tam rozbite obozowisko. Było, bo właśnie przemieniało się ono w ruinę. Widział mężczyzn i młode kobiety o nieludzkim wyglądzie, rozrywających ciała jego pracodawców. Ostrożnie wycofał się i udało mu się umknąć w krzaki. Przycisnął rękę do swojej piersi, jakby chciał zakryć swoje przecie oko. Poprawił przepaskę, zasłaniającą jego oczodoły i czekał. Już nic nie mógł dla nich zrobić. Przewaga nieprzyjaciela była zbyt wielka. Słyszał przerażając wrzask Imperalczyków. Niby tyle się mówi o tym, że Qan'rantczycy mają serce i emocje, ale kiedy przystępują do walki, są to krwiożercze maszyny zagłady, które zabijają w okropny i najboleśniejszy sposób. Aragorn lubił to królestwo. Ale nie przepadał za jego mieszkańcami.
  Usłyszał okropny wrzas i wkrótce połowa mutantów, niczym w transie, ruszyła w stronę hałasu. Ich oczy były jakby nieobecne. Aragorn musiał sprawdzić, czy aby ktoś przeżył, a kiedy ostatni Qan'ratczyk wybiegł z obozowiska, wkradł się po cichu do bazy. Wyciągnął broń. Nie chciał zmieniać swojej formy. Poza nieruchomymi i zakrwawionymi ciałami zauważył kobietę. Klękała obok truposza pozbawionego głowy.
   - Nic panience nie jest? - zapytał białowłosy, nie chowając swojej broni.

Florence? Końcówkę pisałam na fonie :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits