Ponownie rozejrzałem się uważnie dookoła. Moje spojrzenie
zostało przykute przez okno znajdujące się w salonie, za którym
rozciągał się widok na kilka budynków, ulicę wypełnioną aktualnie
ogromem ludzi oraz zatłoczoną niezliczoną ilością aut. Jak zawsze z
resztą w godzinach popołudniowych. Nie chcąc wyjść jednak na
niewychowanego człowieka, przebiegłem jeszcze raz wzrokiem po
mieszkanku, a nie widząc na żadnej ścianie ołtarzyka czci ze zdjęciami
Syriusza bądź moimi, spokojnie usiadłem na kanapie obok Azami, kątem oka
przyglądając się jej poczynaniom. I jeżeli wcześniej miałem
jakiekolwiek wątpliwości, w momencie, kiedy zaczęła szeptać sama do
siebie pod nosem wszelka nadzieja na to, że jednak jest w miarę
normalna, zniknęła. Próbowałem coś zrozumieć, lecz z ogólnego bełkotu
potrafiłem wyłapać jedynie poszczególne słowa.
- Może najpierw mu o tym powiesz? — rzuciłem, przykuwając w
ten sposób jej uwagę — No wiesz, z tego twojego miauczenia pod nosem
wnioskuję, że zamierzasz się spakować i wyjechać stąd w trzy diabły. Nie
sądzisz, że skoro najpierw zrobiłaś mu bałagan w głowie, mówiąc, że
jesteście rodziną, a teraz nagle znikniesz bez słowa, on to przyjmie na
spokojnie? W najlepszym przypadku uzna, że ćpałaś i gadałaś podobne
rzeczy do każdego mijanego człowieka.
Po mych słowach w salonie zapadła głucha cisza, a ja uparcie
wpatrywałem się w mebel stojący naprzeciwko mnie. Zakładając ręce za
głowę, specjalnie unikałem jej wzroku, wykazując także niebywałe
zainteresowanie kolorem ścian. Nie wiem, jak długo to wszystko trwało,
ale w końcu Azami poderwała się gwałtownie z miejsca, znikając w innym z
domowych pomieszczeń. Wyszła z niego po dłuższej chwili, ciągnąc za
sobą pomniejszą torbę, z którą skierowała się do kuchni. Tam zaczęła
otwierać niektóre z szafek, wyciągając z nich różne rzeczy i wrzucając
do wypełniającej się z wolna torby. Czekaj no... noże też wrzucała?
Długo ta torba raczej nie pociągnie.
- Słyszałaś ty, co mówiłem? A może już kompletnie nie
kontaktujesz ze światem zewnętrznym? — zapytałem z kpiną, opierając się o
framugę drzwi prowadzących do pomieszczenia, w którym się znajdowała.
- Nie mam na to czasu, ty to zrobisz. — Powiedziała bez
chwili zawahania, jakby wypowiadane przez nią słowa były oczywistą
oczywistością.
Ja natomiast nie mogłem zareagować inaczej niż głośnym
prychnięciem, połączonym ze śmiechem oraz pokręceniem głową z
dezaprobatą. Jeśli myślała, że tak łatwo sobie mną porządzi, będzie
musiała się mocno zawieść. Nie mam w zwyczaju nikogo słuchać, a i dla
niej wyjątku zrobić nie zamierzam.
- Czy ja na serio wyglądam ci na takiego, co nie mając nic
lepszego do roboty, udaje posłańca? Zapomnij, to twoja sprawa. Ja cię
nie wyręczę. — Rzuciłem z kpiną, patrząc wyzywająco w jej stronę.
Azami? Syriusz? Nie znam dokładnie twoich planów, więc nie chcę nic popsuć ; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!