11 stycznia 2018

Od Somina CD. Fragonii [+16]

Natychmiast zerwałem się z łóżka.
- Frago? – rozejrzałem się, ale nie było jej w pobliżu. – Co się stało?
- Chodź szybko, proszę! – brzmiała tak, jakby sobie coś zrobiła.
- Już! – pobiegłem do niej.
Siedziała na podłodze w ciemności z podkulonymi nogami. Zapaliłem światło i przykucnąłem przy niej. Po czole spływał jej pot.
- Co sobie zrobiłaś? – chciałem pomóc jej wstać.
- Zostaw, zadzwoń po pogotowie. Chyba się zaczęło. – mówiła przez zęby.
- Już? Termin masz za miesiąc. – siedziałem zaskoczony.
- Dzwoń!
Trzepnąłem się w policzek, by otrząsnąć się ze snu. To mi się jednak nie śniło. Złapałem za telefon i zadzwoniłem po pomoc. Do czasu, aż pogotowie się nie pojawiło, Frago nie chciała wstać z podłogi. Kazałem jej uspokoić oddech mimo bólu. Powiedziałem jej, że im głębsze oddechy będzie brała, tym łagodniej będzie odczuwała ból. Trzymała mnie kurczowo za rękę i za frędzle białego włochatego dywanu.
- Nie jestem gotowa na to Somin. Co za wstyd… - zaczęła mieć wyrzuty.
- Frago, spokojnie. Razem to udźwigniemy. To ja powinienem się wstydzić, że dopiero teraz, mając 70 lat, zacząłem myśleć o rodzinie. – starałem się ją uspokoić i pocieszyć.
W drzwiach mieszkania pojawiła się służba zdrowia. Mieli ze sobą plecak z całym sprzętem i nosze, którymi wjechali tu windą.
- Pan dzwonił? – zapytali.
- Tak, dajcie tu nosze. – złapałem dziewczynę pod rękę.
Jeden z nich pomógł mi umieścić Frago na noszach. Zapieli ją pasami i zabrali do szpitala. Zabrałem się z nimi w karetce. Wszystko działo się strasznie szybko, odkąd pojawiła się pomoc, na którą, myślałem, że czekaliśmy wieczność. Nie zdążyliśmy dojechać do najbliższego szpitala, kiedy dziewczynie odeszły wody.
W szpitalu wszystko było już przygotowane. Wjechali z noszami prosto na salę operacyjną. Ja nie mogłem niestety za nimi wejść. Zatrzymała mnie jedna z pielęgniarek, mówiąc, że dalej tylko specjaliści mogą.
- Specjaliści? Ja tu od dwóch tygodni pracuję jako jeden z lepszych chirurgów. Przepuść mnie, ona nawet nie ma 18 lat i będzie rodzić. Przesuń się! – zepchnąłem ją na bok, dłużej się nie tłumacząc.
Czułem, jak mi krew zaczyna buzować. Tuż za drzwiami sytuacja się powtórzyła. Tym razem zatrzymał mnie jeden z lekarzy i powiedział, że dalej mi wejść nie wolno. Obeszło się bez słowa. Jednym energicznym cisem w splot słoneczny pozbawiłem go możliwości normalnego oddychania. Przeszedłem w głąb sali, gdzie wszyscy dziwnie na mnie patrzyli.
- Wyprowadźcie go stąd.
- Chcecie się bić, czy operować. Jeśli zaraz cesarki nie zrobimy, ona nam tu wyzionie ducha. Podajcie jej norepinefrynę i przygotujcie sprzęt. – po umyciu rąk zacząłem ubierać biały kitel.
Każdy wrócił do przypisanych im zajęć. Poród Frago w naturalny sposób mógł skończyć się utratą obojgu. Znieczuliliśmy jej brzuch miejscowo i uśpiliśmy gazem. W sumie to była moja trzecia cesarka. Nie specjalizowałem się tym zabiegiem, ale nie raz otwierałem ludzi i ich zszywałem.
Dziewczyna była w stabilnym stanie, ale teraz czekał nas najtrudniejszy etap. Trzymając rękę ze skalpelem nad jej otwartym brzuchem, poczułem coś niepokojącego. Za nim otworzyliśmy powłokę, pod którą było dziecko, spojrzałem na rękę, która delikatnie mi drgała. Niby nikt nie zauważył, ale nigdy podczas mojej roboty mi się coś podobnego nie przytrafiła. Jako chirurg i snajper muszę być precyzyjny, wiedzieć co robię i z pewnością nie mogę się wahać. Czemu mi ręka w takim razie drgała?
Wyciągnęliśmy noworodka ze środka. Wszystko pokryło się śluzem. Dzieciaka wzięła jedna z sióstr asystująca przy stole. Zabawne, że zaszczyt przecięcia pępowiny przypadł mi. Nie miałem czasu zająć się malutkim. Wyglądał bardzo mizernie. Słyszałem tylko, jak starają się reanimować małą fioletową kreaturkę, kiedy w pocie czoła skrupulatnie zaszywałem dziewczynkę. Co chwila jeden z asystentów wycierał moje czoło wacikiem. To do mnie nie podobne, że tak się stresuję. Czemu dzieciak nie płacze? Ile czasu minęło od jego wyciągnięcia? Spojrzałem się na grupkę białych fartuchów reanimujących dzieciaka. Przez przypadek się zagapiłem, bo chłopczyk zasłonięty był przez ich plecy, a bardzo zależało mi na tym, by zobaczyć co z nim. Przy zszywaniu za głęboko wbiłem igłę. Cholera… Zaczęła mocniej krwawić. Nie chciałem…
- Podajcie laser. – wyciągnąłem rękę.
Szybko naprawiłem swoją pomyłkę i skończyłem swoją robotę. Wiązałem jeszcze ostatni supełek i…
- Co z nim! – krzyknąłem zdenerwowany, że na sali panuje głucha cisz zagłuszana jedynie krzywą pulsu Frago na ekranie EKgramu.
Dzieciak zaczął płakać w odpowiedzi na mój krzyk. Po plecach przeszły mnie ciarki. Błoga ulga, że wszystko się szczęśliwie skończyło. Odłożyłem narzędzia i odsunąłem się od stołu, mając całe rękawice w osoczu i krwi.
- Podepnijcie ją pod kroplówkę, a ja idę odpocząć… Za dużo wrażeń na dzisiaj.

Frago?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits