29 stycznia 2018

Od Peruna i Jean C.D Fragonii

Miesiąc po zdarzeniu.
Nowy Jork, mieszkanie Peruna.

 Perun jęknął, nagle podrywając się z łóżka. Potrzebował chwili, aby ogarnąć się, gdzie w ogóle jest. Jego łóżko było mokre, od potu basiora. Poeta cierpiał na bezsenność praktycznie od zawsze, ale teraz nawet jak udało mu się zasnąć, budził się z krzykiem. Biała suka spojrzała na niego ze współczuciem. Siedziała przy barku, w samym ręczniku. Przeprowadziła się do niego w chwili, kiedy musiała pilnie eksmitować się ze swojego mieszkania. Niszcząc przy tym wszystkie swoje rzeczy. Nie pytał, nie drążył. Zdążyli się już nawet zżyć ze sobą. Nadal się droczyli, ale wiedzieli także, że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. A teraz oboje potrzebowali swojej pomocy. On, bo stracił dziewczynkę, ona, bo przestała czuć się bezpiecznie. Jeanette wyciągnęła dłoń po szklankę whisky. Na wszystkie jej notatki padało jedynie światło lampki. Pracowała przy zgaszonym świetle, ponieważ Perun spał. Wzięła łyk zimnego alkoholu, który przyjemnie schłodził jej gardło i odjął nieco od świadomości.
 Codziennie zapieprzali na najwyższych obrotach. Suka chodziła po wydziale zaginionych. Mówiła, że szkoda, że nie ma bata, bo by ich popędziła. Ale jako że nie są czarni, nie może tego zrobić. Tak, Jeanette zdecydowanie zaangażowała się w śledztwo.
— Per..? — zapytała, niemalże z matczyną troską w głosie. — Idź dalej spać. Naprawdę w takim stanie nic nie uda ci się zrobić. Pół NYPD szuka tej twojej dziewki, od miesiąca nic nie mamy. A ty naprawdę potrzebujesz przerwy.
— Nie rozumiesz, Jean. — powiedział łamliwym głosem, siadając na krawędzi łóżka. — Ja.. ja muszę ją odnaleźć. Sprawa życia i śmierci. Niedokończone sprawy. Sama rozumiesz..
Jeanette pokręciła tylko smutno głową, po czym na nowo zabrała się za przeglądanie wszystkiego, co udało się im tylko zgromadzić. Nie było tego dużo. Wręcz przeciwnie. Bardzo, bardzo mało. Dziewczyna jakby rozpłynęła się w powietrzu. Rudowłosa oparła pysk o rękę, przez co ręcznik nieco się zsunął. Nie poprawiła go, nie było po co. Perun cały czas tępo patrzył się przed siebie, jakby nie do końca wiedział, co miał ze sobą zrobić.

 Było już wcześnie. Jakaś czwarta w nocy. Białej suce udało się położyć Peruna do snu, sama także potrzebowała chwili wytchnienia. Zawinęła się ciaśniej ręcznikiem i ułożyła się na swoim miejscu, czyli na kanapie Peruna. Wzięła pilota do ręki, zaczęła zupełnie bezmyślnie skakać po kanałach. Z tego letargu wyrwał ją brzęczący telefon.
— Cześć, Julio. — Ten głos.. o bogowie. Suka skuliła się na kanapie, a jej sierść się zjeżyła. — Co, nie pamiętasz mnie już?
— Kim jesteś? — Przecież to niemożliwe. Przecież on nie żyje. Przecież.
— Ja.. ja jestem Śmiercią.

Persefona/Darkness? Teraz ja chcę swoją akcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits