24 stycznia 2018

Od Nixie CD Shadow'a i Tytanii

    Robotka skrzywiła się. Nie rozumiała. Nigdy jeszcze tak nie zrobił. Co prawda dwa pełne dni, a cztery w części, to krótki okres, jednak..
— Po takim debilu, to można się wszystkiego spodziewać.
Nixie zamknęła oczy. Niepokoiło ją zniknięcie Shadow'a. Rozmawiała z krukonami, którzy już dawno wrócili. Każdy z nich twierdził, że chłopak, po zobaczeniu czegoś, kazał im samym iść po zakupy, a następnie zniknął bez śladu. Demoniczna jędza mówiła podobnie. W końcu była to teraz jego kolej na uzupełnienie zapasów. Tymczasem cień całkiem się zapodział. Zupełnie tak, jakby zapadł się pod ziemię. Androidka położyła się, na przyjemnie zimnej dla jej nagrzanego od mechaniki ciała. Nie obchodziło ją, że był to sam środek korytarza, praktycznie najczęściej odwiedzanego przez wszelakich ras stworzenia. Najwyżej ją uznają za zmarłą i albo wywalą, albo dostaną po łbie z metalowej kończyny, za to, że odważyli się ją tknąć. W pewnym momencie, od posadzki zaczęły się odbijać odgłosy kroków. I tak oto, po krótkiej chwili, widać było idącego chłopaka. Rema zmrużyła oczy. Na początku nie mogła dopasować go do żadnej osoby, którą znała, jednak w końcu uświadomiła sobie, że to po prostu Ivan. Sedno w nierozpoznaniu w tym, że najwyraźniej postanowił poeksperymentować z farbami, przez co jego włosy zmieniły kolor z czarnych, na zielono - niebieskie. Dziewczyna cicho zaśmiała się. Krukon wyglądał w nich dosyć komicznie, a jego mina wyrażała niezadowolenie i złość. O ile zawsze uwielbiał bawienie się wyglądem, to tym razem mu to prawdopodobnie nie wyszło. Może pomylono opakowania, a może substancja okazała się przeterminowana i wyszło zupełnie co innego, niż miało? Wszystko możliwe. W każdym razie nastolatek szedł z zamkniętymi oczami przez pomieszczenie. Robotka wyciągnęła nogę, po czym lekko ją uniosła, aby ten potknął się i rąbnął na ziemię. Zaśmiała się znowu, gdy to się udało, a jej znajomy leżał plackiem.
— Wstawaj łajzo. — wyszczerzyła zęby, wpatrując się w przyklejonego do płytek mężczyznę.
— Nie chce mi się. — mruknął on, jedynie wystawiając do białowłosej środkowy palec.
Nix pokręciła głową, z uśmiechem na twarzy. Przeturlała się, po czym zaczęła tarmosić w palcach zielone włosy. Dopiero teraz zauważyła, że do jego ubrania przyczepione były zaschnięte, ptasie kupy. A gdzie takie kupy, tam i ptaki. A gdzie srające ptaki - tam prawdopodobnie gołębie. Qvix jakby zapominając i o Shadowie, i o Ivanie, wstała z podłogi, po czym z przegryzionym językiem, wyszła na dwór. Tak jak myślała - na ulicy siedziało całe stado ptactwa, próbującego wydziobać jak największą ilość rozsypanej pszenicy. Dziewczyna z zauroczeniem się w to wpatrywała. W jej głowie górowało jedno słowo. Pióra. Miała ich przed sobą dziesiątki, setki, a nawet tysiące. Dotychczas zebrana kolekcja pierza nie wystarczała jej, zawsze była chętna na więcej tego typu rzeczy. Oczywiście nie wszystko było ładne, no ale..
     Qvix niewiele myśląc, rzuciła się w przód, za jednym z tak zwanych gruchaczy, albo raczej, jak to ona mówiła - 'jacków'. Z pyskiem przy ziemi i zadkiem w górze, leciała za biednym zwierzęciem, przy okazji sprawiając, że reszta wzbiła się w powietrze. Jak się okazało, tylko po to, aby ponownie wylądować, ale kilka metrów dalej. Białowłosa natomiast nadal goniła za biednym gołębiem, który jak najszybciej przybierał małymi nogami. Po krótkiej chwili takiego 'bawienia' się, został przygnieciony, głową do ziemi. Nixu wypuściła powietrze, wzięła ptaka w ręce i podniosła się. Zauważyła wtedy, że całej sytuacja przyglądał się nie kto inny, niż wielki uciekinier, cień nad cieniami, czyli per pan Shadow. Rozpromieniła się, nadal nie wypuszczając jacka, trzymanego za nogę, dziobem w dół. Podbiegła do chłopaka, po czym go mocno przytuliła. Ten, ze śmiechem poklepał ją po plecach.
— Gdzieś ty był? — Rema odsunęła się, robiąc rozgniewaną minę. Oczywiście gruchacz w dalszym ciągu dyndał w powietrzu.
— Nie ważne.. — cień wbił wzrok w jakąś chmurę, spokojnie płynącą po niebie.
— Skoro nie chcesz powiedzieć, to nie.
Kobieta - robot wyszczerzyła zęby w złośliwym uśmiechu. Istotnie, nie chciała zmuszać towarzysza do mówienia, jednak za ciszę trzeba zapłacić. Qvix delikatnie złapała palcami za kaptur, następnie energicznie ściągając go z głowy Shad'a. Chłopak syknął cicho, czując promienie słońca na skórze. Jako iż był cieniem, a nie żadnym zmiennokształtnym, wilkołakiem czy innej rasy stworzeniem, to posiadał coś, zwanego światłowstrędem. Nie palił się on w słońcu jak niektórzy - co to, to nie, ale kontakt z normalnym światłem, w pewien sposób piekł. Czarnowłosy czym prędzej naciągnął z powrotem materiał na głowę. Pokręcił głową, z ledwie widocznym uśmiechem na twarzy. Doskonale widział, malujące się w niewielkim stopniu, Nixowe rozczarowanie. Ono jednak szybko zniknęło, ustępując wyrazowi obojętności. Rema uniosła męczącego się gruchacza w górę, kołysząc nim na boki. Zdecydowała się na ponowne umieszczenie go w dłoniach, aby przypadkiem nie zdechł z wylewu czy jakiego innego cholerstwa. Stwierdziła, że skoro Shadow wrócił, to nie musi się już martwić, a może spokojnie oddać się zainteresowaniom. No i prawdopodobnie pomocy w zmyciu zielonej farby.

Shadu? I chyba Tytuś? Pitolę, zostawiam jak jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits