27 stycznia 2018

Od Nataniela C.D. Florence



Potrzebowałem dzisiejszy wieczór spędzić poza domem. Prawdopodobieństwo mojego rzucenia się na Rina było zbyt duże. Ubrałem się tak by nie gorszyć zacnej elity. T-shirt  zmieniłem na jasno błękitną koszulę, jasne ulubione dżinsy na czarne. Tyle musiało wystarczyć.
Noce były coraz chłodniejsze. Jednak nie na tyle bym musiał się zapinać. Przystanąłem na chwilę na schodkach przed kamienicą odpalając papierosa. To będzie cholernie długa noc. Mój oddech zmienił się w cienką smużkę pary, która szybko rozleciała się ulatując . Chciałem ulecieć wraz z nią. W chwile takie jak te, gdy pożądanie brało górę, czułem się samotny, bardzo samotny. Przeczesałem niesforne włosy. Wstałem wciskając dłonie głęboko w obszerne kieszenie płaszcza.
Ulica Piwna miała do zaoferowania całą gamę baro-kawiarni. Prościej mówiąc trochę lepszej jakości spelun, ożywających nocą. Nie potrafiłem się upić ale zdecydowanie lubiłem smak alkoholu. Wybrałem mój ulubiony bar z szyldem „Czarny Lotos”. Wnętrze utrzymane w ciepłych, bursztynowych kolorach whisky koiło moje zmysły. Odwiesiłem płaszcz i skierowałem niemrawo kroki w stronę baru. Moją uwagę przykuła wyjątkowo wysoka kobieta. A raczej jej lśniące niebieskie włosy. Opadające delikatnymi falami do zgrabnie zaokrąglonych pośladków. Kawałek jasnej niczym perła skóry. Tyle mi wystarczyło. Nieznajoma odbierała właśnie swoje Mojito. W myślach dziękowałem za to że nie było to jakieś kolorowe paskudztwo. Szybko pokonałem dzielącą nas przestrzeń, niby przypadkiem zatrzymując się tuż za nią. Wystarczyło by skończyć z delikatnie mokrą koszulą. Pierwsza część planu zaliczona. Teraz tylko wystarczyło wzbudzić w niej poczcie winy i zaproponować coś do picia na mój koszt. Zgodziła się bez żadnego oporu. Kiedy odchodziła do wskazanego przeze mnie stolika na uboczu, dokładnie oceniłem jej figurę i sposób poruszania się. Chyba właśnie znalazłem to czego szukałem od dłuższego czasu. Odwróciłem się w stronę dobrze znanego mi barmana.
– kiedyś trafisz na taką, która zostawi Cię z tą mokra koszula i pójdzie w pizdu  – przywitał mnie z bezczelnym uśmiechem na ustach.
 – możliwe, ale na pewno nie dziś – puściłem do niego perskie oczko – to co zwykle, plus mocniejszą wersje wcześniejszego drinka dla mojej nowej znajomej – czekałem oparty o bar.
Po powrocie do stolika dowiedziałem się że ma na imię Florence.  W myślach nazywałem ją już ma Perle. Opowiedziała mi swoją historię, niezbyt szczęśliwą, jak prawie każdego z nas. Jedyne co uderzyło mnie, to wzmianka o jej udanym samobójstwie. Przeraziło mnie to. Jakaś część mnie chciała ją mieć blisko. Ciasno otuloną moimi ramionami, niczym porcelanową figurkę, bardzo cenną i delikatną. Była niczym małż, twarda skorupa kryła miękkie wnętrze i lśniącą perłę jej duszy. Pozwoliłem jej się wygadać, tonąc w potokach jej melodyjnego głosu. Sam jednak niechętnie dzieliłem się własną przeszłością nawet z najbliższymi mi osobami. Milczałem więc o mojej przeszłości.
Koniec końców, rozmowa szczęśliwym dla mnie trafem stanęła na tym że ma Perle nie ma gdzie mieszkać.
– Zapewne coś wynajmę, a później pomyśle nad kupnem domu – rozmyślała na głos.
– Może to głupio zabrzmi, ale czy nie chciałabyś zostać moją współlokatorką? – na chwilę spojrzała na mnie zdziwiona, by z uśmiechem na ustach zgodzić się na moją propozycję. Zapytałem kiedy chciałaby się do mnie wprowadzić, odpowiedziała że może od zaraz. Dokończyliśmy nasze drinki już chyba siódme z rzędu.
Po około godzinie pomogłem jej zabrać swoje rzeczy, czując lekkie deja vu. Uderzyła mnie zabawna myśl, że mógłbym zostać z powodzeniem handlarzem ludźmi. Po drodze opowiedziałem jaj trochę o sobie i o mojej pracy. Wchodząc z nią na piętro zastanawiałem się co porabia teraz Rin. Czułem jego obecność w pokoju naprzeciw mojego. Ciekawe co pomyśli widząc mnie późną nocą wracającego z kobietą?. Uderzyła we mnie fala chłodu, nie mającego związku z temperaturą panującą w korytarzu. Przystanąłem na chwilę wpatrzony w jego drzwi.
– Jeśli Ci nie przeszkadza, zajmę ten obok twojego. – Florence prawie wpadła na mnie – Wszystko w porządku Natanielu? – w jej głosie brzmiała autentyczna troska.
 – Nie mam nic przeciwko. – uśmiechnąłem się do niej – Jest już późno, rano pomogę Ci się rozpakować. Teraz chodźmy już spać – kończąc zdanie pochyliłem się nad nią. Delikatnie odgarnąłem jej włosy z czoła i złożyłem na nim pocałunek. Może to sprawka alkoholu albo tego, że naprawdę dobrze czułem się w jej towarzystwie. Trochę dłużej niż było to potrzebne moje usta miały kontakt z jej gładką skórą. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona. Jej wzrok pytał mnie o to co dalej. Nie planowałem części dalszej, więc delikatnie chwyciwszy ją za rękę zaprowadziłem do wybranego przez nią wcześniej pokoju. W jednej dłoni niosłem torbę, drugą lekko zaciskałem na jej ciepłych, szczupłych palcach. Sama otworzyła drzwi przystając w nich. Czekała na mój ruch. Nie mając wyjścia przecisnąłem się obok niej, ocierając się ramieniem o jej miękkie ciało. Postawiłem torbę na ziemi obok jej łóżka. Stała nadal w miejscu. Jedynym światłem w pokoju było światło księżyca, delikatnie kładące swój blask na deskach podłogi i części pościeli. Czułem, że jest gotowa dać mi więcej, niż mógłbym czy chciałbym. Była urodzoną kusicielką. Powoli, kołysząc nieświadomie biodrami ruszyła w moją stronę. Stojąc perę centymetrów ode mnie odwróciła się odgarniając swoje jedwabiste włosy na bok.
– Pomożesz mi rozpiąć? – Sukienka ściśle przylegała do jej zgrabnego ciała. Cichy i lekko ochrypły głos pieścił moje uszy. Dłonią delikatnie chwyciłem zapięcie jej zamka zaczynającego się na jej karku. Schyliła głowę ułatwiając mi kontakt z jej rozgrzaną skórą i chłodem metalu. Nieśpiesznie kierowałem dłoń coraz niżej i niżej odsłaniając coraz więcej. Odkryłem zafascynowany parę pieprzyków na jej szczupłych łopatkach. Nie mogłem powstrzymać dłoni przed zbadaniem ich faktury. Usłyszałem jej oddech, który poruszał jej ciałem. Łuki żeber wyginały się w jego rytm. Wdech, wydech, oddychałem tym samym rytmem dzieląc go wraz z nią. Odwróciła się nieśpiesznie kładąc mi wciąż niepewnie swoją małą i delikatną dłoń na piersi. Przez materiał koszuli czułem jej ciepło. Oddech pozostawiał rozgrzaną smugę na mojej skórze tuż powyżej kołnierzyka. Była niewiele niższa ode mnie. W końcu spojrzał w moje oczy swoimi intensywnie rubinowymi. A ja?.
A ja nie marzyłem o niczym innym, tylko o tym by ciepłe złoto zastąpiło ich krwisty blask. Delikatnie zdjąłem jej dłonie z mojej piersi i ucałowałem czubki jej palców.
 –Dobrej nocy ma Perle – po chwili uśmiechnęła się w odpowiedzi
–Dobrej nocy Natanie – wyminęła mnie zsuwająć z siebie ciasną sukienkę. Nie odwracając się ruszyłem do wyjścia cicho zamykając za sobą drzwi. Mój wzrok znów powędrował w stronę pokoju w którym przebywał Rin. Nie spał, tego byłem pewny. W czterech ścianach własnego pokoju nieśpiesznie pozbyłem się jeszcze lekko wilgotnej koszuli. Spodnie poszły w ślad za nią i całkiem nagi wszedłem pod strumień lodowato zimnej wody. Czysty i suchy ubrałem miękką parę spodni  gotowy na kolejne parę godzin męki przewracając się z boku na bok.
Chwilę po północy postanowiłem wstać i udać się do pracowni. W końcu czułem jak moje ciało trzęsie się z zimna. Spojrzałem na dłonie, paznokcie w świetle księżyca były intensywnie sine, tak samo jak reszta ciała. Z cichym łoskotem opadłem na białe deski. Może w końcu uda mi się zasnąć. Po niespełna minucie drzwi od pracowni otworzyły się z cichym zgrzytem zawiasów. Niechętnie otworzyłem oczy by spojrzeć na przybysza. Choć i bez tego doskonale wiedziałem kto śpiesznie zmierzał w moim kierunku. Rin ubrany w piżamę kucnął, kładąc na mnie swoją dużą dłoń. Nawet w półmroku widziałem wyraźnie jego złote tęczówki. Nie słyszałem słów. Nie były dla mnie ważne. Uniosłem dłoń kładąc mu ją na policzku. Przestał poruszać ustami. Milczał patrząc prosto w moje oczy. Jego ciepło wlewało się w moje ciało przez każdy centymetr w którym stykały się nasze ciała. Delikatnie zdjął moją dłoń i pokazał mi bym objął go za kark. Bez problemu uniósł mnie i trzymając w ramionach zaniósł do mojej sypialni
– Nie pytam co podsunęło ci pomysł aby spać przy otwartych oknach zimą! – położył mnie delikatnie w pościeli. Szybko i sprawnie zamykając wszystkie. Nie tracąc prędkości okrył mnie kocem. Swoją drogą trząsłem się jak opętany. Po części z zimna po części z ekscytacji. Widząc że koc nie wystarczy, przystanął na ułamek sekundy jakby próbując podjąć decyzje. Chyba myślał że jestem w krytycznym stanie, ponieważ szybko ściągnął przez głowę koszulkę i wskoczył pod mój koc. Prawie straciłem oddech czując palące ciepło jego skóry z tak bliska.
– Wybacz ale nie mam zamiaru stracić pracodawcy oferującego tak korzystną stawkę – próbował zażartować ale wyraźnie czułem jego lekkie skrępowanie.
Florence, Dorin? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits