18 stycznia 2018

Od Miko C.D Kune

Połowa bandy ruszyła przodem, a my w tym czasie skończyliśmy zapakowywać zdobyty towar na konie i ruszyliśmy. Już po paru metrach zauważyłem zbiegowisko mojej grupy, założyłem maskę, żeby się nie zatruć żadnym dymem, czy trucizną. Pokierowałem konia w ich kierunku.
- Co tu się dzieje? - Spytałem wnerwiony grupę, osłów, atakujących już wcześniejsze.
- Ile razy można wam tłuc, do tych pustych głów, że ledwo żywych nie zabijamy?!
Banda opuściła broń, a ja podszedłem do gościa, co ledwo stał na nogach. Nawet nie zdarzyłem zamienić z nim słowa, jak to żywe truchło opadło na ziemie.
-No pięknie. - rzekłem oburzony- Zapakować mi to truchło na koń!
Powiedziałem, odwracając się od nieprzytomnego człowieka. Po dotarciu do bazy rolkowaliśmy towar.
-Po coś tu go przyprowadził?
-Nie mogłem go tam zostawić.
-Zawsze jest to samo, w końcu cię to zgubi Miko.
-Niewykluczone.
Powiedziałem, unosząc lewą rękę na wysokość ramienia.
-Nie ma się co o niego martwić.
-Saner.
-No co?
-Zostaw go.
-A właśnie, Duchini zajmuje się twoją przybłędom.
-Dzięki.
Skierowałem swoje kroki do części medycznej naszej siedziby. Wchodząc do Sali medycznej, a dokładniej do specjalnego pokoju, założyłem swoją maskę.
- Witaj Duchini, jak się trzymasz?
-A dobrze.
-A nasz „gość".
-Opatrzyłam jego rany, wiec nic mu nie grozi.
-Dobrze, ja cię zastąpię tutaj, a ty idź, zrób sobie herbatę.
Duchini wyszła z Sali, a ja doglądałem czarnowłosego.

(Kune)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits