20 stycznia 2018

Od Dorina - Nowa Moc

Zmęczony leżał na swojej wiekowej kanapie. Był to zdecydowanie jego ulubiony mebel w całym domu. Mięciutka, dobrze wyprofilowana i odpowiedniej długości, jednym słowem ideał. Dopiero co wrócił z Imperium i był straszliwie zmęczony. Miał dosyć tej całej komunikacji pomiędzy wyspą, a kontynentem, bo o i ile udawało mu się w miarę łatwo przenieść się ze Spatium do Imperium, to droga powrotna... Oj, to była masakra. Czasami musiał czekać na jakiś transport nawet po kilka-kilkanaście dni i zazwyczaj kosztował go dosyć "niemałe" pieniądze i musiał płacić ze swojej kieszeni.
Chociaż może, gdyby znalazł stałą pracę miałby zdecydowanie mniej zmartwień... Prychnął cicho pod nosem i wyrzucił złośliwą myśl ze swojej głowy. On i stała praca? To zdecydowanie nie pasowało do siebie, chociaż może kiedyś... Ale kiedyś, a nie dzisiaj.
Jego zniszczone ubrania leżały gdzieś w kącie pokoju, a on sam leniuchował sobie w starym, różowym szlafroku, który zapewne kiedyś zostawiła u niego Emma. Wybrał go, ponieważ ten leżał na wierzchu i... I chyba tylko przez to, że był pod ręką.
Jego oczy praktycznie same się zamykał, a on sam zmęczony, a on z nimi nie walczył, więc po chwili odpłynął do swojego sennego świata. Z jego twarzy zniknęło całe napięcie i obojętność, oddech się wyrównał, a chłopak podróżował sobie gdzieś tam po sennych marach.
Obudziło go miarowe i beznadziejnie głośne pukanie, a wręcz walenie w jego drzwi. Przetarł zmęczoną twarz, mając nadzieję, że pobudzi się tym do jakichkolwiek czynności życiowych, nawet jeśli miałoby być to oddychanie tlenowe w maciupeńkim mitochondrium, ale przecież zawsze coś. Ziewnął przeciągle pokazując, niczym lew, swoje uzębienie, nawet nie siląc się na zasłonięcie ust ręką. Niespiesznie ruszył do drzwi, w które ktoś nadal bezustannie uderzał.
  – Już idę! – krzyknął w kierunku dobiegającego go hałasu.
Po drodze nałożył na swoje stopy puchowe ciapy i wreszcie niechętnie otworzył drzwi ktosiowi, który przed chwilą w nie pukał. Widząc maga, który równocześnie był jego starym znajomym i jednego z tych, których czasami nazywał "przyjaciółmi", prychnął cicho pod nosem.
 – Przecież były otwarte –oznajmił i nie czekając na swojego gościa wrócił z powrotem do swojego salonu.
Mężczyzna, a dokładniej Lars był czymś mocno rozentuzjazmowany i ogólnie ekscytacja biła od niego na kilometr. Chłopak się tym nie przejął, tak jak nie przejmował się tym, że wygląda troszeczkę niewyjściowo. Mag ciągle wyglądał na jakąś trzydziestkę i nie zmienił  się w ogóle od kilkudziesięciu lat, przez które znał się z białowłosym, ale w końcu po coś była mu ta cała magia...
Wilkołak z powrotem położył się na swojej kanapie i wyczekująco spoglądał na Larsa. Jego białe brwi delikatnie uniosły się do góry, a nad nimi  powstały niewielkie zmarszczki. Starał się tego nie pokazywać, ale naprawdę był zaciekawiony co wywołało taki stan u mężczyzny, bo ten zazwyczaj nie ekscytował się jakimiś drobnostkami i takiego stanu nie obserwowało się u niego na co dzień.
  – Ostatnio ponownie przeanalizował nasze bad...–zaczął Lars, ale przerwało mu donośne prychnięcie ze strony białowłosego.
Z chłopaka uciekła cała ciekawość, która opanował go od kiedy mężczyzna wszedł do jego domu. Odwrócił głowę, która wcześniej była centralnie zwrócona w stronę jego gościa i położył ją na kanapie, protekcjonalnie wpatrując się w, jakże ciekawy, sufit.
  – Wiesz, co o tym myślę–powiedział cicho wilkołak, nawet nie patrząc na Larsa.
Mężczyzna westchnął.
  – Wysłuchaj mnie przynajmniej do końca, dobrze? Co za niewdzięczne dziecko...– ostatnie zdanie mruknął cicho pod nosem.
  – Co tam mamroczesz? Poza tym jestem chyba starszy–powiedział białowłosy rzucając w swojego gościa ciapem, który akurat był pod ręką.
  – Starszy nie znaczy mądrzejszy!–krzyknął Lars pokazując wystawiony język chłopakowi.
  – Chyba, jednak znaczy, Lars...–Na tworzy wilkołaka pojawił się coś na kształt ledwo zauważalnego uśmiechu.
  – Ale do rzeczy – mówiąc, mag natychmiast spoważniał – Przeglądając je doszedłem do wniosku, a raczej obliczyłem, że bardzo możliwe, że teoretycznie byłbyś w odpowiednio dużej temperaturze i w sprzyjających warunkach dokonać przeniesienia wszystkich swoich komórek w inne, nawet odległe, miejsce.
Sens słów dopiero po chwili dotarł do chłopaka. Natychmiast jego twarz z powrotem stężała, a on sam poderwał się i usiadł wyprostowany na wprost swojego gościa. Przełknął nerwowo ślinę.
  – Jak wysoka musiałaby być ta temperatura?–mruknął niewyraźnie, wciąż nie patrząc na Larsa.
  – Bardzo, bardzo, bardzo wysoka i nie wiem, czy udałoby ci się przenieść w całości, bo mogłoby się okazać, że skończyłbyś bez ręki, albo co gorsza serca. Nie wiem też, czy miałoby to jakieś skutki uboczne –Na koniec wypowiedzi mężczyzna oparł swoje dłonie na biodrach i wyczekująco wpatrywał się w białowłosego.
Wilkołak przegryzł nerwowo wargę.
  – Daj mi chwilę, przebiorę się tylko–mówiąc, wstał i poszedł do swojej sypialni.
Jego gość przysiadł na brzegu kanapy i opierając głowę na dłoniach, czekał na powrót chłopaka, który po chwili, ubrany już we w miarę normalne ubrania, wszedł z powrotem do salonu.
  – Ale teoretycznie wszystko powinno się udać?–zapytał od razu Larsa, a ten pokiwał powoli głową.
  – Teoretycznie tak–dodał jeszcze.
Białowłosy westchnął przeciągle i przeczesał włosy dłonią. Wyglądał, jakby walczył zawzięcie z myślami.
  – Spróbujmy – powiedział pewnym głosem.
  – Kiedy?
  – Teraz. Zanim się rozmyślę – dodał posyłając magowi lekko rozbawione spojrzenie.
Lars otworzył zdziwiony usta, nie spodziewał się, że chłopak zdecyduje się tak szybko. Szybko je zamknął i otaksował jeszcze raz wzrokiem wilkołaka, jakby oceniając, czy mu się uda.
  – Wiesz, że pierwszy raz musimy zrobić u mnie, w kontrolowanych warunkach – powiedział w końcu powoli, wciąż wpatrując się w białowłosego.
  – Zrobimy to teraz, bo wątpię, żebym dał radę zrobić to później – mówiąc, posłał znaczące spojrzenie magowi.
  – Ale jeśli coś ci się stanie to pamiętaj, że cię ostrzegałem.
Wilkołak wyszedł na zewnątrz z pochyloną głową,a za nim ruszył Lars. Wreszcie stanęli w miejscu, byli w środku lasu. W sumie niezbyt dobre miejsce na eksperymenty z ogniem,ale mag przygotował się szybko i oddalił o kilka metrów od chłopaka.
  – Pamiętaj, wysoka temperatura!– krzyknął jeszcze do niego.
Białowłosy zdjął rękawiczki i wsadził je sobie do kieszeni. Wokół niego buchnęły ogromne płomienie, chłopak zdawał się tonąć w morzu żółci, pomarańczu i czerwieni. Powietrze dookoła nie drżało i wydawało się falować. Wilkołak płonął, jego twarz jaśniała w blasku ognia. Do maga dotarła zniewalająca fala ciepła. Zmrużył ozy i osłonił je dłonią od płomieni. Az w końcu wszystko ucichło, a drobnej, białowłosej postaci nie było już razem z nim w lesie. Na ziemi nie został nawet ślad po zdarzeniu, a powietrze znów było chłodne, jakby nic tu nie zaszło.
Chłopak otworzył w końcu oczy. stał na środku jakiejś ulicy,a raczek placu. Szybko udało mu się rozpoznać miejsce, w którym aktualnie był. Imperium. Udało się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits