09 grudnia 2017

Od Peruna C.D Amithii

Kiedy już wszedł do swojego biura, nadal dręczyły go wyrzuty sumienia. Że tak po prostu pozwolił jej odejść. Wiedział, że ten strach jest irracjonalny, bo Amithia potrafi sobie poradzić, ale.. coś mu nie dawało spokoju. Westchnął cicho i zarzucił nogi na biurko. Było mu w tej pozycji niewygodnie, ale zaraz przyjdzie jego Szanowna Pani Partnerka Od Siedmiu Boleści i Kawałek Szkła, a jakoś jej obecność budziła w nim zdziczałego gimnazjalistę, który tylko czeka na okazję, bo powiedzieć coś złośliwego. Zwłaszcza, jeśli obrzucała go tym swoim pogardliwym spojrzeniem. Nadstawił uszy i wlepił wzrok w drzwi, które właśnie się otworzyły, a w nich stanęła mała, ruda istotka zwana Jeanette.
— Będę cię pamiętał do grobowej deski.. — Wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu i odchylił się bardziej na krześle. —...dziewczyno bez zęba na przedzie! 
Suka wymamrotała coś pod nosem, po czym odwiesiła kurtkę na krzesło i zajęła swoje miejsce przy biurku. Taak. Od jakiegoś czasu Perun męczył ją tym utworem. Będzie musiał znaleźć coś nowego, ale póki co porobi sobie żarty z jej braku kła. Nie powiedziała nic, po prostu usiadła i oparła głowę o dłonie. Jej oczy były zamknięte, jakby była czymś bardzo zmęczona. Basior zdjął nogi z biurka i przybrał wygodniejszą pozycję. Uniósł brew, spoglądając przez chwilę na Jeanette. Jakaś taka nieswoja dzisiaj była. Ale Perun wiedział, co jej pomoże. Wstał, otworzył jedną z szuflad i tuż przed nosem suki upuścił kilkanaście raportów, książek, gazet i innych tego typu dupereli.
— Trzeba to wszystko przejrzeć w poszukiwaniu naszego ukochanego youtubera. — oznajmił zadowolony z siebie. Zrobił to wcześniej, ale przecież trzeba było okocić nową.
— Wołkow.  — westchnęła cicho. Jej ton był chłodny, ale słychać było, że coś jest nie tak. — Proszę. Daj mi spokój. Wiem, że już to przeglądałeś. 
No dobra, tym razem wygrała. Wyjątkowo nie mieli dzisiaj nic takiego do roboty, więc czeka ich kilka godzin siedzenia na dupie w biurze. Przynajmniej było ładnie urządzone, w takim chłodnym, niebieskim odcieniu. Już miał włączyć jakiś film na swoim laptopie, ale przypomniał sobie o jednej rzeczy: telefon do Amithii. Zadzwonił i przyłożył komórkę do ucha, ale nie odebrała. Kolejny raz wybrał numer. I kolejny, i kolejny.. Kiedy nie odebrała po dziesiątym razie, nagrał się na sekretarkę. 
— A m i t h i a.. — mruknął do słuchawki, przeciągając każdą z liter. Jeanette spojrzała się na niego jakby był głęboko upośledzony. Albo po prostu wyjątkowo głupi. — Jeśli nie oddzwonisz do siedemnastej, wsiadam w samochód i jadę cię szukać. Nie żartuję. — Tu spróbował przybrać nieco "poważniejszy" ton głosu. — Naprawdę. Lepiej się szykuj. — zaśmiał się do telefonu, nie mogąc dłużej utrzymać tego tonu. Ruda demonstracyjnie postukała się w czoło, kiedy skończył gadać. 

Nie odpisała. Wszedł do garażu, zamienił samochód na motor i wyjechał do lasu. Tam, gdzie zostawił Amithię. Zamierzał podjąć jej trop, tak na wszelki wypadek. Kiedy już wjechał do lasu, znacznie zwolnił i zdjął kask. Z pamięci odtworzył drogę, którą szła Amithia i właśnie tam pojechał, rozglądając się za jakimiś poszlakami. Po godzinie miał ochotę zawrócić, ale jego uwagę przykład jakiś przedmiot leżący na ziemi. Zamarł, kiedy zobaczył, co to jest. Telefon Amithii. Mężczyzna wziął głęboki oddech. Może po prostu go zgubiła? Tak, może to to.. Jeszcze raz obrzucił wzrokiem to miejsce. Coś było nie tak.. Tam, gdzie powinny być ślady butów, było zagłębienie w ściółce. Całkiem szerokie. Zupełnie, jakby ktoś coś ciągnął. A raczej kogoś. Jego źrenice zwężyły się. Podjął trop.

Amithia?
Punkty: 566

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits