29 sierpnia 2017

Od Taigi - Walka z Drinder

Siedziałam na dachu swojego mieszkania, rzucając kamieniami, tak daleko, jak tylko mój wzrok mógł sięgać. Od samego rana, chodziłam cała nabuzowana i najchętniej rozwaliłabym wszystko, zaczynając od tego labiryntu. Kiedy tylko wszystkie kamienie, które były pod moją ręką zostały wyrzucone, kucnęłam i złapałam się za włosy, krzycząc na całe gardło. Okres mi się zbliża, czy już zupełnie mi odbija? Jeśli się na czymś nie wyżyję, to wybuchnę. Zeszłam z dachu, na jedną z płytek. Prowadziłam je pod swoimi nogami, przed siebie. Musiałam coś znaleźć. W pewnym momencie usłyszałam nad sobą wycie młodych wilków. Usiadłam na niewidzialnym schodku, przyglądając się młodym, które uciekają w jednym kierunku. Dwa szczeniaki biegły przed siebie, wyjąc przy tym rozpaczliwie. Spojrzałam w miejsce, z którego uciekały i dostrzegłam stwora, o przedziwnej strukturze. Jego skóra przypominała popiół, a rogi co jakiś czas, żarzyły się niebezpiecznie. Teraz już przynajmniej wiem skąd taki hałas. Może na nim będę mogła się wyżyć? Nie wiem, z jakiej watahy są Ci młodzi, ale powinni mi być później za to wdzięczni!
Zeskoczyłam na ziemię, odgarniając od siebie włosy. Ściągnęłam swoją pelerynę, rzucając ją pod mur. Nie mądrze jest walczyć w tak skąpym stroju, ale nic nie hamuje moich ruchów, a im mniej rzeczy ma na sobie człowiek tym jest szybszy. Teraz już wiecie, dlaczego wilki nie noszą spodni, albo biżuterii?
- Nie ładnie tak straszyć dzieci, może zmierzysz się z kimś swojego kalibru? - Podniosłam rozbawiona brwi. Mogłam się spodziewać, że nie dostanę, żadnej konkretnej odpowiedzi. Tylko coś w rodzaju stłumionego krzyku. Po kilku jego krokach wywnioskowałam, że coś z nim nie tak. Ziemia pod nim zamieniała swoją strukturę, wydawałoby się, że się spala. Zmarszczyłam brwi, uciekając w kierunku nieba. Jeśli to dzieje się pod jego stopami, podobny efekt może być po styczności z jakimkolwiek skrawkiem jego skóry. Westchnęłam głęboko, przyglądając się stworowi. Rozkojarzony rozglądał się dookoła, jedno było pewne, głupie to. Osiadłam na murzę, skupiając całą swoją uwagę na cieniu. Czarne więzi owinęły się wokół jego rąk i nóg. Niestety ten rodzaj mocy nie zadziałał. Potwór szybko się wyrwał, a więc sam musiał mieć duże powiązanie z mrokiem. W ostatniej chwili ominęłam kulę ognia. Ostatnie ćwiczenia się opłaciły. Wylądowałam przed nim, jednak nie spodziewałam się, że zdoła ponownie zaatakować. Intuicja podpowiadała mi, pewne ruchy. Rozum próbował mnie powstrzymać, ale wiara była zbyt wielka. Wysunęłam dłoń w kierunku ognia, zaciskając zęby. Zamknęłam oczy, aby oczyścić wszystkie myśli. Delikatny wiatr muskał moje policzki, a dookoła mnie zapanował spokój. Otworzyłam oczy, zauważając, że z mojej dłoni wydobywa się wiatr, pędzący z niesamowitą siłą. Dzięki temu, na boki opadał jedynie popiół. Cała jego kula, została zdmuchnięta, niczym zwykła świeczka. Nowa moc? Czytałam, że z czasem ujawniają się nowe umiejętności, ale sądziłam, że moje już dawno przystopowały. W końcu nigdy nie narzekałam na swoją moc. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jego atutem jest gorąco, a moim wiatr. Może się to ciekawie zakończyć.
Na jego mordzie, nie widziałam żadnego strachu, czy też emocji. Zupełnie, jak robot zaprogramowany, jedynie do tego, aby zabijać.
- No dawaj śmieciu, wszystkim, co masz - Uśmiechnęłam się pod nosem, machając dłonią, aby atakował. Nie wiedziałam, czy mnie rozumie, czy nie, ale taka zachęta podziałała. Nie odczuwałam strachu, wręcz przeciwnie, miałam w głowie plan, który nie mógł się spalić. Nową moc używałam, do "schłodzenia", jego skóry, dzięki czemu, mogłam zadać cios sztyletem. Miał dużą moc, ale jego szybkość, czy też zwinność pozostawiała wiele do życzenia, dzięki czemu nie było problemu, abym atakowała go z każdej strony. Po kilkunastu takich ciosach byłam już zmęczona fizycznie. Oprócz kilku zadrapań i uderzeń, nic więcej mi nie zagrażało. Zwyczajnie się zmachałam. Przy takiej posturze przeciwnika, jest co robić. Uśmiechnęłam się diabelsko, zauważając, że zaczyna mieć on dosyć. Jaka szkoda, mogłabym się jeszcze trochę pobawić. Machnęłam dłonią, jakbym chciała odgonić od siebie złośliwą muchę. Cztery tornada zaczęły kształtować się tuż przy nim z każdej strony. Gdy uznałam, że są odpowiedniej wielkości, uderzyły w niego, tworząc jeden wir. Po tym, jak wiatr się uspokoił, podeszłam do miejsca, gdzie wcześniej widziany był stwór. Została po nim kupka popiołu.
- Cienias - Rozdmuchałam jego prochy, schylając się po swój płaszcz. Zakładając kaptur, poczułam czyiś wzrok na sobie. Te same wilczki, które uciekały, teraz przyglądały mi się z szeroko otwartymi pyszczkami. Zauważając, że na nich patrzę, zmienili się w ludzi, a raczej dzieci. Mieli nie więcej niż 12 lat.
- Pokonałaś Drindera! - Wykrzyknął jeden z nich, zadowolony, jakby to on przed chwilą stoczył walkę na życie lub śmierć.
- Jak Ci na imię?
- Cisza - Uśmiechnęłam się do nich i zaczęłam wchodzić po swoich stopniach, co z ich perspektywy wyglądało, jakbym chodziła po niebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits