29 sierpnia 2017

Od Evie C.D Mobius - Walka z Horrible Smile

Dzień po pokonaniu Ruszcza, postanowiłam wybrać się od razu do Nowego Yorku do następnego przeciwnika. Niestety musiałam się trochę natrudzić ze znalezieniem ciemnego zaułku, bez bandy pijanych nastolatków. Kilku z nich podchodziło i składało nieprzyzwoite propozycje. Nie wiem czy robili to świadomie, czy pod wpływem alkoholu. Wiem jedno, nie podobało mi się to. Szczególnie, że byłam w ciąży. Gdy w końcu znalazłam jakiś, ale w innej dzielnicy w Nowym Yorku. Myślałam, że jak tylko zobaczę owego potwora, rozetnę go na pół. Byłam dosyć wkurwiona,  z powodu ostatniej grupki nastolatków. A co takiego zrobili? Proste, mężczyzna pomimo moich uwag nie chciał odpuścić, zaciągnięcia mnie do łóżka. W pewnym momencie zaczął mnie dotykać. Tego było już za wiele. Uderzyłam go z pięści w nos. Chłopak cofnął się i upadł na ziemię, łapiąc się za nos. Jego koledzy już chcieli się na mnie rzucić, ale byłam szybsza i uciekłam od nich. Właśnie w ten sposób znalazłam się w jakieś innej dzielnicy, samotna w ciemnym zaułku. Może teraz pojawi się bestia? Z tego co wiem, to porusza się bezszelestnie, czyli będę musiała go znaleźć po zapachu albo szukać go wzrokiem. W końcu też nie jest mistrzem w ukrywaniu się. Lewą dłoń miałam cały czas na rękojeści swojego miecza, a w okół prawej zaczął się pojawiać czarna mgła. Uformował się jako czarny wilk z czerwonymi oczami, przepełnionym złością i żądza krwi.
-Idź, znajdź Horrible smile - rozkazałam mu. On jedynie warknął i pobiegł przed siebie.  Nagle przeczucie kazało mi się odwrócić. Zrobiłam to powoli i otworzyłam szeroko oczy. Przede mną pojawiły się wielkie białe zęby i para białych oczów. Odskoczyłam kilka kroków i wyciągnęłam w mgnieniu oka miecz. Zdziwiłam się, że prawa głowa cerbera nie zorientowała się, że wróg był tuż za nami, tylko pobiegł gdzie indziej. Zaniepokoiło mnie to...
-A to ci niespodzianka - zachichotałam się pod nosem. Stwór rzucił się na mnie a ja zamachnęłam się mieczem. Był szybszy, uniknął ataku. Jednak na szczęście skupił całą swoją uwagę na mnie i kompletnie zapomniał o tym, że niedaleko czycha na niego jedna głowa piekielnego psa. Potwór znowu się rzucił na mnie a ja jednym płynnym ruchem rzuciłam jednym nożem w jego jedno oko. Zawył głośno z bólu a ja, nie zwlekając zamachnęłam się i rozpołowiłam jego głowę. Ucieszona tym faktem, że pokonałam kolejnego potwora wróciłam na Deltę. Byłam świadoma, że to dopiero początek. Czeka mnie jeszcze wiele walk z potworami. I to o wiele silniejszymi oraz o niebo niebezpieczniejsze.

~ Tydzień później ~

Po pokonaniu kolejnego potwora postanowiłam wrócić do siebie do domu. Jednak po drodze natrafiłam się na zapach Mobiusa. Byłam zdziwiona tym faktem, przecież on zazwyczaj siedzi w domu i nie szwenda się po dziwnych miejscach przy lesie. Byłam szczególnie zaniepokojona, ponieważ było to przy jeziorze, czyli najprawdopodobniej były tam najady. I właśnie usłyszałam jakiś krzyk przepełnione bólem i śmiercią. Pobiegłam w stronę odgłosów. W tym samym czasie zobaczyłam kolejną. Zacisnęłam pięści i rzuciłam się w jej stronę. Po drodze znalazłam sztylet co mnie zdziwiło. Jednak chwyciłam go nie wiedzieć czemu. Zobaczyłam jak bestia otwiera drzwi do jakiegoś budynku, w którym znajdował się Mobius. Przed wejściem stała najada z włócznią w dłoni. Była zbyt skupiona na moim kuzynie, że totalnie zapomniała, że nie jest on jedynym zagrożeniem w tym miejscu. Chciała go zaatakować, ale byłam szybsza. Szybkim ruchem przebiłam jej serce i zjechałam trochę niżej sztyletem, którego znalazłam. Kiedy byłam pewna, że istota nie żyje podeszłam do swojego nagiego kuzyna. Nie wiedzieć czemu, nagle mnie pocałował. W tamtej chwili moje serce waliło jak szalone. Dotyk jego ust, spowodował, że przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Oraz... kiedy wypowiedział "kocham cię" zrobiło mi się tak ciepło w sercu, że miałam wrażenie, że ożyłam. Nie wiem dlaczego powiedziałam mu, żeby się ubrał. Szczerze, nawet chętnie bym popatrzyła na swojego nagiego kuzyna. Kiedy odwrócił się, by znaleźć swoje ubrania, coś we mnie wstąpiło i podeszłam do niego. Objęłam go mocno w pasie i położyłam swoją głowę na jego plecach. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
-Kocham cię Mobius - szepnęłam i moje dłonie powędrowały do jego bioder. Gdyby nie to, że powstrzymałam samą siebie, zeszłyby jeszcze niżej. - Muszę wracać, czeka mnie jeszcze wiele wyznań - pocałowałam go w policzek i pobiegłam w stronę wyjścia.

~ Dwa miesiące po złożeniu obietnicy Lucjanowi ~

Tego dnia, od samego ranka moja matka pomagała mi się ubrać i robić odpowiedni makijaż. Udawałam, że wszystko jest w porządku, jednak w rzeczywistości tak nie było. Moje serce kłuło i miałam wrażenie, że zaraz popełnię samobójstwo, byleby nie wychodzić za mąż, że mężczyznę, którego nienawidzę z całego serca.
-Pięknie Evie wyglądasz - powiedziała moja matka.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się słabo.
-Zestresowana? - zapytała się, kładąc dłonie na moich ramionach.
-Trochę - westchnęłam cicho, bardzo nie chciałam mieć jakikolwiek związek z tym chujem, ale najwyraźniej nie miałam wyboru. Pół godziny przed ślubem, poprosiłam swoją matkę by dała mi chwilę bym mogła porozmawiać z Mobiusem. Musiałam mu o czymś powiedzieć. Kiedy Bisu wszedł do mojego pokoju, poprosiłam wszyskich by zostawili nas samych. Przez minutę nikt nic nie mówił, ale w końcu odważyłam się.
-Mobius, poroniłam - powiedziałam prosto z mostu. Mężczyzna zmarszczył czoło i chciał najwyraźniej wyjść. - Czekaj, to nie jest całkowicie jego wina. Podczaszy walki przemieniłam się w Cerbera, to zabiło dziecko - wyjaśniłam, jednak byłam świadoma, że większość winy ponosi mój narzeczony. A przemienia tylko dobiła nienarodzone dziecko.

Mobius?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits