Biegłem przez labirynt pod postacią wilka, co chwile odwracając się za siebie. Może i nie bałem się śmierci, ale jeszcze nie chciałem dojść do końca swojej drogi. Dlatego też musiałem przemienić się w wilka, innego sposobu na spotkanego Warga nie było. Nie byłem jednak pewien czy nie poleciał za mną, dlatego właśnie teraz biegłem co chwila patrząc na siebie. Dopiero kiedy dotarłem do zaułka gdzie na końcu był mój domek przystanąłem i przemieniłem się w formę człowieka, która jak dla mnie była bardziej przydatna. Spokojnym już krokiem ruszyłem w głąb l ślepej uliczki. Jednak nawet we własnym domu nie mogłem mieć spokoju, ponieważ w zaułku było czuć czyjąś obecność. Nie, żebym się tym przejmował, ale wolałbym zapowiedziane wizyty. Tym bardziej że był już wieczór, co było dojść podejrzane. Jak zwykle ominąłem kilka wisielców, które mieszkały w moim zaułku i dotarłem do drewnianej rudery. Swoje kroki skierowałem na ogródek, z nadzieją, że tam znajdę istotę, która wtarła na moje tereny. Niestety się pomyliłem jednak niektóre z roślin wyglądały na zmasakrowane. Przy okazji oglądania narobionych szkód, zerwałem z krzaka kilka malin, które zjadłem.
- Czyli siedzi w domu. - stwierdziłem ruszając do drzwi. Właśnie teraz zauważyłem, z jakim problemem wiąże się niezamykanie drzwi od domu. Jednak nie miałem ochoty nosić klucza, a w izbie nie ma nic ciekawego, tym bardziej w kuchni. Powoli otworzyłem drzwi, które cicho zaskrzypiały.
- No dobra, kto tu jest? - spytałem czując, że mieszkanie przesiąknięte jest obcym zapachem. Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi czekając, aż osoba się pokarze, albo odezwie.
< Ktosiu, ujawnisz się? >
Zaklepane idzcie sio
OdpowiedzUsuń