13 lipca 2017

Od Tytanii C.D Raz

    Polowanie na tym terenie, aby się chociaż trochę rozluźnić, było bardzo dobrym pomysłem. Dookoła cisza - tylko ja i zwierzyna, która miała stać się moją strawą. Dawno nie byłam w wilczej formie. Właściwie to nadal, mimo tylu miesięcy, nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego, że jestem najprawdziwszym wilkołakiem z rodziny królewskiej. Pazurkami drapałam delikatnie ziemię, żłobiąc w niej malutkie korytka. Dawno nie widziałam ani Reny, ani Raza. Czy mi ich brakowało? Może trochę. W każdym razie starałam się tego nie okazywać. Moja misja - skupić się teraz na treningu, regenerowaniu sił, oraz walce z Imperium. Do Rivangoth tak naprawdę wpadałam na wakacje. 
    Rzadko kiedy miałam okazję pospacerować po łąkach i wdychać świeże, niczym nieskażone, magiczne powietrze. W Imperium było jak na Ziemi, na której byłam przez całe swoje życie. Nie, to nawet nie była Ziemia. To było coś o wiele gorszego. Chaos uporządkowany. Idealny porządek, nad którym czuwa tyran, znęcający się nad istotami naszego pokroju. Z jednej strony - zazdrosny o naszą magię, pragnący jej, jak i nas samych. Z drugiej jednak strony, on nas nienawidził. Albo ona, bo nikt nawet nie znał płci premiera. W każdym razie, chciał nas wyniszczyć, skończyć. Zależało mu na naszych organach, by móc przeprowadzać eksperymenty na nieśmiertelność. 
      Po chwili usłyszałam głos Raza. Spojrzała w jego stronę. Chłopak podszedł do mnie. Westchnęłam ciężko i położyłam się na trawie. Ostatni raz spojrzałam na swoją ofiarę, która po kilku sekundach zniknęła mi całkowicie z oczu. 
    - Nie jestem już gówniarą, żebyś mi rozkazywał. - westchnęłam ciężko i przekręciłam głowę. - Dobrze wiem, co robię. 
       - Chodzi mi tylko o to, żebyś zbierała siły. Mamy pożywienie, więc po co marnować energię na jego zdobywaniu? Musisz oszczędzać siły, żeby móc wkrótce pokonać raz na zawsze tego cholernego demona. 
      Wstałam i zmieniłam formę z wilczej na ludzką. Przypatrywałam się Razowi, po czym przegryzłam wargę. Zmienił się praktycznie nie do poznania, jednak śmiało mogłam powiedzieć, że na lepsze. Podobnie jak ona dorósł, mimo iż już od dawna był pełnoletni. 
      - Do Mroku mi jeszcze daleko. Nie jestem godna mierzyć się z tym demonem. Zdrajca, osobnik, który upokorzył mojego ojca w walce poległ. Skoro ani on, ani Darkness nie mogli go powstrzymać, to czemu ja mam dać radę za pomocą braci? Nawet, jeżeli złączymy siły nie damy rady zabić demona. Moim obecnym, nowym celem jest premier Imperium. Tyran. Nasz szpieg doniósł nam, że ponoć uprowadził już trzy wilki. Wszyscy byli obiektami nielegalnych eksperymentów rządu. Imperalczycy zaczynają nawiedzać Ziemie Assyrio. Zaczną od niego, potem przyjdzie pora na Vao-Rax. Zniszczyli już Qan'rat, więc co im stoi na przeszkodzie, żeby dostać naszą wyspę.
        - Powiem ci, co im stoi na przeszkodzie. Ty i twój brat. No i ojciec. Mimo iż.. wiesz, jaki on jest. - Raz skrzywił się zniesmaczony. - Jesteście dobrymi wojownikami. Twoi przodkowie walczyli u boku najlepszych ludzi. Nie, oni sami byli najlepszymi wojownikami i dowódcami, jakich miała Delta. 
        Westchnęłam ciężko. No tak, przecież jestem członkinią rodziny Rivers. Słynnej na całą Deltę.  Ojciec - władca całego podziemia i Bóg wie czego jeszcze, matka była zaś szanowaną, spokojną waderą, która kochała pomagać innym. Darkness powiedział mi kiedyś, że była nie tylko znakomitym chirurgiem, ale też położną. Kochała szczenięta.
          Raz zauważył, że chyba za bardzo się rozmarzyłam, Spojrzał na mnie i uśmiechnął się na widok mojego wyrazu twarzy. Cóż, mogłam wyglądać komicznie. Kiedy myślę, Viper cały czas mi wypomina, że przypominam bezmózgiego zombie. 
           - Chodźmy coś zjeść. - zadecydowałam, przerywając niezręczną ciszę. Być może to przez atak głodu byłam dzisiaj taka roztargniona.
***
    Wraz z Razem powędrowałam do kuchni, gdzie przemyciliśmy pod okiem kucharzy trochę owoców i kanapek. Zadecydowałam, że zjemy wszystkie te rarytasy w moim pokoju w Rivangoth. Dawniej zmuszona byłam dzielić łóżko z bratem. Było to naprawdę mało komfortowe, tym bardziej, że czasem obmacywał mnie przez sen, a niektórzy uważali, że jesteśmy w związku kazirodczym. 
    Pokoik nie był nie wiadomo jak ogromny. Kilka metrów kwadratowych spokojnie wystarczyło na kilka szaf, łóżko, stół i nawet zostało mi trochę wolnej przestrzeni. Położyłam nasze "zakupy" na biurku a sama rozłożyłam się na swoim dwuosobowym łóżku. Tak, było dwuosobowe, mimo iż nie sprowadzałam do niego żadnych nieznajomych. W porównaniu do brata nie łatwo jest mnie zaciągnąć do łóżka. 
       - Rozgość się. - powiedziałam z pozycji leżącej. 
        Raz usiadł obok mnie na pufie i zaczął zajadać się zielonym jabłkiem. Podał mi miskę z truskawkami. 
       - Ładnie tu masz. - mruknął, rozglądając się po pomieszczeniu.
        Nie odpowiedziałam. Nadal, beznamiętnie wpatrywałam się w sufit, od czasu do czasu skubiąc jakąś truskawkę. Raz był dla mnie wyjątkowo troskliwy. Być może to, co kiedyś do niego czułam, znowu powoli zaczynało się odradzać? Zwykle nie miałam szczęścia w miłości. Ba, jeden, jedyny raz w swoim życiu miałam chłopaka, który i tak potem okazał się dupkiem i gdyby nie interwencja Vipera zostałabym brutalnie zgwałcona. Z Razem znałam się dosyć długo, jednak po tej całej przygodzie z jego drugą stroną, przestałam już tak mocno mu ufać. Z drugiej jednak strony nadal coś mnie do niego ciągnęło. Viper, ten debil, chyba faktycznie miał racje. Chyba faktycznie szybko znowu poprawię swoje relacje z Razem. 
       Postanowiłam jednak odstawić na bok swoje miłosne igraszki i skupić się wpierw na czymś o wiele ważniejszym. O przyszłości swojej i swojej ojczyzny. Kiedy ten drań zsunie swoje pulchne dupsko z tronu Imperium, w końcu będę mogła żyć normalnie i wtedy pomyślę o związku. A może nawet o założeniu własnej rodziny? Najgorsza jednak byłaby reakcja mojego ojca, na wieść, że zostanie dziadkiem. Wyobraziłam sobie jego minę i omal nie wybuchnęłam śmiechem. W sumie.. nigdy nie widziałabym się w roli troskliwej matki. 
         - Nad czym tak znowu rozmyślasz? - zapytał zaciekawiony Raz.
         - Nad swoją przyszłością. I nad reakcją Darknessa, gdyby się dowiedział, że mógłby zostać.. - przystanęłam. Nie mogłam teraz o tym cholerstwie myśleć. - ...nie ważne. Po prostu martwię się o swoją watahę. Mam wrażenie, że nasze wspólne ucieczki z zamku, nasze wybryki, twoja walka z mantikorą, kiedy mnie uratowałeś.. to wszystko jest teraz tak cholernie odległe. Nie poznaję ani siebie, ani nawet swojego brata. Viper jednak zawsze pozostanie Percym, ale i on wydoroślał i podejrzewam, że gdyby nie zmiana czasu nigdy nie zapomniałby o Hikaru i mógłby mieć chłopak złamane serce do tej pory. 
       Przewróciłam się na drugi bok. Moja twarz była teraz zaledwie kilka centymetrów od twarzy Raza. Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, ale pocałowałam go. 
             - Tęskniłam.. - szepnęłam cichutko, kiedy w końcu oderwałam się od ust chłopaka. Naprawdę za nim tęskniłam. 

<Raz? Ostatnio trudno mi pisać opowiadania na więcej, niż 1000 słów, także wybacz długość xp>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits