Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie zrobił. Czy nie powinniśmy zachować, chociaż resztek ludzkiej empatii? To ważna decyzja, której nawet nie miałam okazji przemyśleć, nie byłam w żadnej większej grupie od kilkudziesięciu lat. Nie pamiętam, jak to jest pracować z innymi, zawsze wolałam działać na własną rękę, bez martwienia się o innych. Zacisnęłam dłonie w pięści, starając się wymyślić jakikolwiek argument, który byłby teraz odpowiedni. W mojej głowie była jedna wielka pustka. W końcu co bym nie powiedziała to i tak, wyjdę na tym źle. Z jednej strony mam teraz możliwość dołączenia do watahy, która zapewniałaby mi podróżowanie nie tylko na ziemię, ale również na inne światy, które były mi jeszcze obce, minusem tego wszystkiego byłoby to, że musiałabym słuchać głupka, w którego ciele właśnie się znajduję. Medal ma jednak dwie strony, musiałabym porzucić tryb życia w samotności, zabawnie było patrzeć, jak uganiają się za mną, gdy używałam teleporterów. Odetchnęłam głęboko i starałam się zachować naturalny ton głosu.
- Mam swoje powody, a teraz poczekaj, muszę ją.... Sprawdzić - Mruknęłam, łapiąc swoją dłoń i zaciągając siebie na bok. Będąc w odpowiedniej odległości, spojrzałam w dół, aby móc zobaczyć swój pewny uśmieszek. Dziwnie było patrzeć na samą siebie z tej pozycji, poza tym muszę zacząć nosić płaszcz, nie sądziłam, że aż tak widać mi dekolt, ale przyznać muszę, że nie wygląda najgorzej z tej strony, jeszcze nie miałam okazji widzieć siebie od tej strony.
- Co Ci szkodzi? - Zmarszczył brwi.
- A Tobie co zależy? - Westchnęłam - Żyjemy osobno, każdy robi co chce - Podniosłam ręce w geście niemocy - Każdy zadowolony, po co to zmieniać?
- Przestań się tak bronić. Potrzebujemy ludzi, Twoja moc mnie zaciekawiła i tak jak mówiłem wcześniej miałabyś z tego korzyści - Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o mur. Sama przeczesałam włosy dłonią i już zaczęłam tęsknić za swoimi długimi kosmykami. Spojrzałam na siebie i przewróciłam oczami.
- Dołączę, ale pod pewnymi warunkami. Nie będę musiała chodzić na żadne wasze spotkania, nie będę siedzieć i bronić przejść i nikt nie będzie mnie zatrzymywać, jak będę chciała przez nie przejść - Przyłożyłam palec do ust, zastanawiając się, czy o czymś nie zapomniałam.
- Da się zrobić - Wzruszył ramionami - Skoro wszystko jasne, to powinienem Cię powitać jak alfa, ale w tej sytuacji... - Uśmiechnął się, a mnie aż przeszły dreszcze. To potrafię się tak słodko uśmiechać? To jest wręcz straszne.
Wróciliśmy do chłopaka, który spisał resztę najważniejszych informacji, w pewnym momencie zadał pytanie na temat wieku, na co się skrzywiłam.
- Kobiet nie pyta się o wiek, nie wiesz o tym? - Spiorunowałam go wzrokiem, przez co wbił spojrzenie w ziemię. Ciekawe, jaką alfa musi mieć tutaj władze, skoro jedno spojrzenie potrafi tak wystraszyć jego wilczki.
- Ale sam wiesz, że muszę to wypełnić.... - Mruknął.
- Zajmę się tym później, teraz musimy już iść - Złapałam Mobiusa, a raczej siebie za rękę, uważając tym razem na swoją siłę. Szłam w kierunku swojego mieszkania. Może znajdę jakieś zaklęcia, które będą w stanie przyspieszyć powrót do naszych ciał. Nie wyobrażam sobie, że miałabym zostać w tym ciele dłużej niż jeden dzień. Tęskniłam za swoją posturą, mocą, całym ciałem. Weszłam do mieszkania, zrezygnowana patrząc na drzwi, które trzeba będzie naprawić, kolejne wydawanie pieniędzy. Nigdy nie byłam złotą rączką, także bezpieczniej będzie kupić nowe, aniżeli bawić się z gwoźdźmi i młotkiem. Kopnęłam je bezsilnie, a te od razu przesunęły się pod podłodze, zatrzymując się, dopiero gdy na ich drodze stanął stół. Schyliłam się do szafki, w której trzymałam wszystkie księgi. Zaczęłam je wertować w poszukiwaniu odpowiednich słów, które pomogłyby nam w tej sytuacji.
- Jak to możliwe, że tak szybko się męczysz? Plecy mi wysiadają - Wyprostował się, łapiąc się za futrynę.
- Amator - Zaśmiałam się krótko - Pierwszy raz poczułeś, jak to jest, chodzić z biustem, niestety to nie jest tak przyjemne, jak wam się wydaję - Podniosłam wzrok znad kartek. Bez słowa padł na łóżku z zadowoloną miną.
- Tego mi było trzeba - Mruknął, kuląc się na łóżku.
- Ja muszę wyjść po kilka ziół, może uda się ten czar przyspieszyć, a Ty... Najlepiej jakbyś się nie ruszał - Westchnęłam- I uważaj, nie ma drzwi, a lubią się tutaj kręcić pająki. Jeśli zginiesz, zabijesz siebie i mnie, więc się pilnuj.
- Pierwsze słyszę - Podniósł się do siadu, opierając na łokciach - Uszkodzę Twoje ciało, a nie swoje - Zauważył.
- Widać, że jesteś wilkiem - Rozbawiona pokręciłam głową - Zabijesz moje ciało, więc moja dusza nie będzie miała gdzie wrócić, Twoja dusza odejdzie, a ciało bez duszy jest tylko kupą mięsa, także nie zgrywaj chojraka - Wyszłam ze swojego mieszkanka i ruszyłam w miejsce, gdzie rosną jedyne rośliny.
Wciąż nie mogłam uwierzyć w swoją głupotę oraz marną pamięć. Wystarczyło ją rozpoznać, aby uniknąć całej tej sytuacji. Jednym pociągnięciem wyrwałam potrzebny korzeń. No proszę, okazuję się, że siła jest niekiedy bardzo pożyteczna. Trzymając wszystkie składniki, mogłam wrócić do siebie, aby przyrządzić z nich pewien wywar. Muszę znaleźć też jakąś koszulkę, nie powinnam świecić jego klatą na prawo i lewo. Z niewielkim uśmiechem spojrzałam na brzuch, gdzie rysowały się wyraźne mięśnie. Niepewnie dotknęłam ich, jakbym chciała sprawdzić, czy aby na pewno są prawdziwe.
- Mobius? - Słysząc głos kobiety, gwałtownie podniosłam głowę. Stała przede mną niewysoka czarnowłosa kobieta ze szczerym uśmiechem i delikatną twarzą. W jej oczach widać było małe płomyczki, czyżby jego dziewczyna?
- Tak? - Podniosłam jedną brew, starając się zachowywać normalnie i naturalnie.
- Możemy pogadać? - Zapytała z uśmiechem, położyłam dłoń na karku, zastanawiając się co powiedzieć. Jeśli ma kłopoty miłosne, to nie powinnam się w to mieszać, ale też nie mogę teraz uciekać.
- Pewnie, tylko muszę załatwić kilka spraw, widzisz, do czego mnie zmusili? Spotkamy się później - Podniosłem kilka roślin, dziewczyna skinęła głową i odeszła w nieznanym mi kierunku, na co odetchnęłam z ulgą.
W mieszkaniu zajęłam się wywarem, podczas gdy Mobius wciąż leżał w łóżku, myślałam, że będzie wytrzymalszy na ból.
- Masz dziewczynę? - Zapytałam nagle, na co się zaśmiał.
- A co jesteś mną zainteresowana? - Ponownie usłyszałam swój śmiech, na co przewróciłam oczami- Nie, nie mam, skąd to pytanie?
- Zaczepiła mnie jakaś dziewczyna, jak wracałam. Drobna, niewysoka, długie czarne włosy, chciała z Tobą porozmawiać, powiedziałam, że jesteś zajęty i zrobicie to później, aż taka chamska nie jestem, żeby mieszać się w Twoje sprawy sercowe - Włożyłam w zęby kawałek rośliny, aby mieć wolne ręce.
- Z opisu wynika, że była to Evie, moja daleka kuzynka - Odpowiedział. Wyplułam roślinę, żeby móc oderwać kilka listków.
- Tak to się teraz nazywa? - Podniosłam jedną brew ze śmiechem. Podałam mu małą filiżankę z wywarem - Na zdrowie - Przyłożyłam swoje naczynie do ust.
- Zapach powala z nóg... Dosłownie - Skrzywił się.
- Dalej pij - Przewróciłam oczami, wypijając swoją porcję. Nieco zmarszczyłam nos, smakowało jeszcze gorzej, niż pachniało. Praktycznie w tym samym czasie zaczęliśmy ziewać.
- Na pewno dobrze to zrobiłaś? - Mruknął zdejmując ubranie, które wcześniej mu dałam.
- Hej! Co Ty robisz?! - Warknęłam. Chciałam ponownie narzucić na swoje ciało ubranie, ale nie miałam już siły.
- Spać mi się chce, nie lubię spać w ubraniach - Mruknął i zamknął oczy. Zaczęłam go szarpać, ale bez skutecznie, najzwyczajniej w świecie zasnął i to w ciągu kilku sekund!
No de.bil... Z sekundy na sekundę moje powieki stawały się coraz cięższe. W końcu sama opadłam na łóżku, zasypiając.
Jak przez ścianę zaczęłam słyszeć szmery i dziwne hałasy otworzyłam oczy, kierując wzrok w miejsce, skąd pochodził hałas. Ujrzałam tam męską posturę, dopiero po kilku sekundach obraz zaczął nabierać kontrastu i pełnych barw. Przy szafkach stał Mobius, który ubierał właśnie koszulkę... Skoro on stał tam, to oznacza, że wróciliśmy do swoich ciał. Okryłam się kocem i usiadłam na łóżku.
- Nie sądziłam, że tak się ucieszę widząc Cię naprzeciwko mnie - Mruknęłam, przeczesując dłonią długie włosy.
- To komplement? - Zaśmiał się - Muszę Ci zadać kilka pytań, skoro już do nas dołączyłaś, musisz uzupełnić informację - Usiadł na krześle, a ja przewróciłam oczami.
- Okej, okej, ale odwróć się, ubiorę się chociaż - Bez słowa odwrócił się do mnie plecami, pozbierałam ubrania z podłogi i szybko je na siebie narzuciłam, siadając do stołu obok niego- A więc, jakie masz pytania?
- Twój wiek, miejsca zamieszkania znam, moce w miarę też - Zaczął się zastanawiać.
- Mam.... 1506 lat, ale przyjmijmy, że mam 20 - Westchnęłam.
- Okej... Masz tu jakąś rodzinę? - Przechylił głowę, na co jedynie pokiwałam przecząco głową. Pytał jeszcze o jakieś głupoty, na które odpowiadałam najmniej, jak tylko mogłam. Na koniec wstał i oficjalnie mnie powitał w watasze. - Później przeprowadzimy trening, muszę wiedzieć, co potrafisz - Dodał.
- W końcu coś ciekawego - Uśmiechnęłam się zadowolona - Wiesz, fajnie jakbyśmy udawali, że to wszystko, co się wydarzyło w ostatnich godzinach, nie miało miejsca.
- Było ciekawie, zawsze jakieś nowe doświadczenie - Wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Po prostu nie wspominaj tego - Machnęłam dłonią - Kiedy mam się stawić na ten trening? - Ułożyła obie dłonie na karku.
Mobius?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!