07 czerwca 2017

Od Venus C.D. Alex "Patelnia to najskuteczniejsza broń ludzkości."

Gdy się obudziłam znajdowałam się w ciemnym pokoju. Nie była to sala szpitalna czy mój własny dom. Leżałam na miękkim łóżku, a koło mnie znalazłam nóż kuchenny. Nie mój! W końcu nie używam takiej tandety. Rozejrzałam się po pokoju. Moje smocze oczy zdążyły przywyknąć już do ciemności, dzięki czemu w pomieszczeniu wydawało się tak jasno jak w Norwegii o północy. Powoli wstałam, z łóżka niedbale zostawiając pościel. Podeszłam do okna. Było z niego widać panoramę stęchłej uliczki. Nawet jacyś pijacy stali koło kontenera. Drzwi były zamknięte od środka.
- Ehh...pewnie znowu jakiś zboczeniec zapragnął mojego ciałka i porwał z głupimi zamiarami. W sumie mogłabym z łatwością uciec, czy to dzięki magii, czy w normalny sposób wyjść, ale.. Skoro już tu jestem i mam nóż...Mogłabym się troszku sama zabawić. - Powiedziałam z nutką nostalgii. W końcu to nie było pierwsze takie zajście. 
Wzięłam narzędzie i zaczęłam się nim bawić w oczekiwaniu na powrót tego zboczeńca. Długo czekać nie musiałam, bo po chwili usłyszałam kroki dochodzące zza drzwi. Miejsc z których mogłabym zaatakować było niewiele, sterta brudnych ubrań, łóżko, szafa do której wolałam nie wchodzić, bo wydawała dziwne dźwięki oraz sufit. Po chwili jakiś ciemnowłosy, dość umięśniony, nawet ładny chłopak wszedł do pokoju. Podbiegł do łóżka, jednak nikogo tam nie zastał. Jego mina, gdy spostrzegł że zniknęłam, była po prostu piękna. Przerażony zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, a gdy chciał wreszcie spojrzeć w górę skutecznie mu to udaremniłam. Spadając przygwoździłam go do podłogi i przyłożyłam nóż do szyi chłopaka. 
- Spokojnie, to tylko ja. Znalazłem nową miejscówkę, zaraz tam pójdzie... - Przerwałam mu.
- Nigdzie z tobą nie idę. - Powiedziałam lekko zdziwiona bezpośredniością chłopaka. - Nie znam cię. 
- Jak to mnie nie znasz? Venus, to nie czas na żarty, musimy jak najszybciej stąd zniknąć...
Przycisnęłam nóż jeszcze bardziej tworząc małe nacięcie z którego wypłynęła stróżka krwi. 
- Powtórzę ci to jeszcze raz: nie znam cię, dlatego nigdzie z tobą nie idę. Poradzę sobie sama, a pomocy od nieznajomych nie przyjmuję. I nie, to nie jest żaden dowcip. Nie jestem w nastroju do przekomarzań. A teraz gadaj kim jesteś, co to za miejsce i czemu tu jestem, albo rozetnę ci gardło.
- Venus! Przecież to ja Alex, twój chłopak!
Alex? Chyba z skądś znam to imię.  
- Hę~?! Ja i chłopak? Proszę cię! - Wybuchnęłam śmiechem. - Słuchaj młody, nie wiem kim jesteś i co brałeś, ale diler dobry. Heh mniejsza. Wybacz, ale zniszczę twoje marzenia. Mam coś do zrobienia, a ty zdecydowanie nie jesteś mi potrzebny. Żegnam. - Od razu odzyskałam dobry humor. Jakże rozkoszny i naiwny chłopiec.   
- Chwila! Ven czek... - Zanim się zamieniłam w pył, chłopak złapał mnie za rękę i zniknął razem ze mną. 
Po paru sekundach staliśmy w moim jakże pięknym pokoju na poddaszu. Otrzepałam się z czarnego prochu i zwróciłam do chłopaka, który leżąc na podłodze krztusił się czarnym proszkiem.
- Zostawisz mnie czy nie? Mam parę zaległości do wypełnienia, a mam mało czasu. - Przekręciłam oczami po czym spojrzałam na chłopaka lodowatymi, pełnymi zirytowania oczami. 
- Venus...*kaszle*...Przecież to ja Alex! Twój...*kaszle*...chłopak! Nie pamiętasz?! - Krzyczał znowu kaszląc.
- Głośniej do cholery nie możesz? - Warknęłam zatykając uszy. - Nie, nie pamiętam! I nie zamierzam sobie przypominać. Ja miałabym mieć chłopaka? Chyba tylko do zabawy. Wybacz, ale miłość dla mnie nie istnieje od czasu gdy... - Urwałam zdając sobie sprawę że za dużo już powiedziałam. - Zapomnij...
- Venus...? Od kiedy...? - Spytał niepewnie.
- Od kiedyś! Koniec z tematem! Nie zamierzam o tym rozmawiać! - Byłam coraz bardziej zdenerwowana, nie chciałam aby ktokolwiek, a już szczególnie jakiś naćpany random, wiedział o mojej przeszłości. - I albo skończymy ten temat, albo wylecisz przez to okno! - Gestem wskazałam uchylone okno. 
Chłopak stał jak ten ostatni słup. Najwyraźniej wreszcie poczuł, że nie chcę wspominać o...mniejsza.
- Dobra wiesz co...Spodobałeś mi się. Dostarczysz mi towarzystwa, a tak na serio to pozbycie się ciebie teraz byłoby lekko problematyczne...Pozwolę ci tu zostać na noc, ale kilka zasad, chyba że naprawdę chcesz sobie polatać. - Powiedziałam przesłodzonym sztucznym głosikiem.
- Ee...Nie, nie chcę. - Powiedział nadal zdziwiony.
- Więc masz mi nie przeszkadzać w pracy, nie nazywać mnie swoją dziewczyną, nie pytać o TAMTO, nie wychodzić z tego pokoju, oraz być przygotowanym, że jeżeli ktoś będzie chciał tu wejść, albo ty będziesz chciał coś niewłaściwego zrobić, obezwładnię cię patelnią.
- Okej...Chwilę? Czemu patelnią?! 
Akurat w tym momencie usłyszałam kroki za drzwiami. Nim ktoś wszedł do pokoju, znokautowałam chłopaka patelnią i wepchnęłam pod łóżko, ale chyba nie tak mocno, bo po tym jeszcze coś jęczał, więc chyba zachował świadomość. Po chwili drzwi się otworzyły a do pokoju weszła moja babcia. Oczywiście nieprawdziwa. Była to starsza kobieta z którą mieszkałam i której pomagałam.
- O Bożę! Nicol!? Wróciłaś? Ale jak, przecież wczoraj byłaś jeszcze w szpitalu. - Krzyknęła jakby ducha zobaczyła.
- Ehh...Wypuścili mnie wcześniej. Wybacz, że nie powiadomiłam. Bateria w telefonie mi padła i tak jakoś...Wróciłam taksówką. 
- To dobrze, że wróciłaś, ale nadal jesteś wszędzie poobijana, i na pewno już nic cię nie boli? Przecież potrącił cię tir, a krótko leżałaś w szpitalu. 
- W tych czasach mamy świetną medycynę. Szybko udało im się postawić mnie na nogi. 
Nie wiedziała kim jestem. Uważała mnie za ukochaną wnuczkę. Co z tego że tak mnie nie traktowała, kochała mnie. Dlatego wciśnięcie jej kłamstwa było niczym trudnym, a poza tym byłam mistrzem w tej dziedzinie. 
- Dobrze, skoro więc wróciłaś to może zrobimy kolacje? - Spytała ze swym szyderczym babcinym uśmieszkiem, który mówił jedno - przytyjesz.
- Dobrze, ale muszę coś jeszcze zrobić, więc zaraz zejdę ci pomóc. 
- Ale śpiesz się. Mam w zamiarze twoje ulubione naleśniki! 
Po tych słowach wyszła. W ten przypomniałam sobie o tirze i o tym że powinnam jęczeć z bólu, ale na szczęście mój smoczy organizm chyba zwalczył ten problem, bo nic nie czułam. Tylko zastanawiała mnie ta wizja i co się stało z Deltą. A może ten chłopak co teraz kitra się pod łóżkiem ten...eee...Adrian? Stfu nie, Alex. Może to on był w tedy ze mną w szpitalu. Nie wiedziałam i wolałam teraz o tym nie myśleć, zbyt bardzo niepokoił mnie fakt tej wizji. A ta bitwa na Delcie...Jestem samotnikiem więc nie powinna mnie interesować, ale ewidentnie zabrała mi coś, ale co? No cóż, jak tylko ogarnę co zrobić z Adrianem, chwila nie. Jak tylko ogarnę co zrobić z Alex'em to przeniosę się na Deltę i zobaczę co się stało. A może zabiorę go ze sobą. Czuję że jest silny i jest jednym z nas. W końcu zna moje Deltowskie imię, więc na pewno tam mnie poznał. Z głośnym westchnięciem spojrzałam w stronę łóżka. No ale i tak będę musiała zachować co do niego dystans dopóki nie dowiem się wszystkiego. 
Po chwili chłopak, jak potwór chcący przestraszyć małe dziecko, wypełznął z spod łóżka. Spojrzałam na niego przepraszająco.
- Nicol! - Krzyknęła z dołu babcia.
- Już idę! - Odkrzyknęłam i zwróciłam się do chłopaka. - Zaczekaj, przyniosę ci kolację. - Zostawiłam go samego i zeszłam na dół.

Alex?
*kaszle*mierne są dla nich szanse, ale nie zaszkodzi spróbować*kaszle*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits