29 czerwca 2017

Od Laroty "Nocny spacer po kasynie" Do Calypto


  Dziewczyna przewróciła się na drugi bok zniecierpliwiona. Tyle miała myśli w głowie, że nie potrafiła ich uporządkować i jak normalny, zdrowy wilk, pójść spać. Kołdra leżała już na podłodze, a obok niej kilka miśków Lary. Kobieta wpatrywała się bezmyślnie w sufit. W końcu jednak nie wytrzymała. Wiedziała, że tej nocy już nie zaśnie, więc złapała swój paralizator i zaczęła rozkładać go na części pierwsze. Zaczęła dokładnie analizować każdą, nawet najmniejszą śrubkę w rozmontowanej już maszynie.
  Gdyby na Delcie istniała taka choroba jak RLS, można by było powiedzieć, że ową chorobę ma właśnie Larota. Wywijała cały czas nogami, próbując złożyć na powrót swoją broń. Było jednak ciemno, a okna nad dziewczyną wcale nie dawały jej wiele światła. W końcu przestała i odłożyła części na bok.
  Fioletowowłosa wstała i przebrała się w swój strój roboczy. Krótkie, dżinsowe spodenki, które sięgały jej do połowy tyłka, odsłaniając przy tym co nie co, oraz zniszczony stanik. Odkąd z Imperium przeniosła się na Vao-Rax wiele nocy nie przesypiała. Tu nie chodziło o lęk wysokości, ale o niewygodną kwaterę, którą dostała od zaprzyjaźnionego robotnika. Dziewczyna wybrała Latające Wyspy, ponieważ interesowały ją konstrukcje statków i mogła się jakoś wykazać przy budowie. W Imperium jej wynalazki nie były potrzebne, ponieważ tam było tej technologii aż za dużo.
  Wyszła ze swojego małego mieszkanka na zewnątrz. Widziała cumujące i odpływające statki w porcie. Nawet o pierwszej w nocy był tu ogromny ruch. Wiadomo, mniejszy niż za dnia, gdyż wiele osób bało się wychodzić w nocy, ze względu na piratów, oraz różnych podejrzanych typów.
  Nie mając gdzie pójść, skierowała się do pobliskiego kasyna. Grywała tam od czasu do czasu w pokera, jednak nie aby zarobić, a aby zmarnować trochę swojego czasu. Dobrze zarabiała sprzedając swoje gadżety handlarzom. Czasami sama otwierała swój mały straganik w Rynku.
  O dziwo - kasyno było prawie puste. Prawie, bo przy jednym ze stołów do pokera siedzieli mężczyźni. Było ich czworo, a na stole leżało bardzo dużo żetonów, co oznaczało, że grali o wysoką stawkę. Zaciekawiona Laruś podeszła do jednego z mężczyzn. Dobrze zbudowany, czarnowłosy i przystojny facet. Wyczuła od niego coś, co mogłaby nazwać.. magią. Jeden z mężczyzn był khajitem, a konkretnie tygrysem, z długimi kłami. Widocznie był zdenerwowany. Obok niego siedziały też dwa krasnoludy, które różniły się jedynie kolorem bród gdyż jeden miał rudą, a drugi czarną.
  Mimo wszystko naszej bohaterce najbardziej spodobał się mężczyzna, trzymający przy sobie najwięcej przedmiotów. Po chwili jeden krasnolud nie wytrzymał, odrzucił swoje karty i warknął:
- Jeszcze mi za to zapłacić! Przegrałem wszystko! Nawet swój ulubiony topór!!
  Kobieta pogłaskała czarnowłosego. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na nią.
- Ale z ciebie ciacho.. - mruknęła Laruś i zaczęła bawić się swoimi krótkimi, fioletowymi włosami.

<Calypto? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits