29 czerwca 2017

Od Calypto do Laroty

Spojrzałem przelotnie na kobietę obok.
- Jak ciebie zwą?-zapytałem, ignorując moich towarzyszy.
- Larota.- odparła.
- No, panowie. Ta pani wyraźnie mnie potrzebuje.- uśmiechnąłem się delikatnie, podnosząc się z krzesła. Gdy zacząłem zbierać przedmioty ze stołu, na twarzach graczy pojawiła się złość. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Jestem Calypso. Miło mi cię poznać.- powiedziałem do Laroty, gdy ta podążyła za mną.- Chętnie bym cię poznał, jesteś śmiała, a ja to lubię.- uśmiechnąłem się.- Niestety, za rogiem jest wspaniałe przyjęcie mojego przyjaciela, na które muszę wpaść.
- Z chęcią wybiorę się z tobą.- rzuciła towarzyszka.
- Wspaniale. Poznam cię z moimi przyjaciółmi.- zatrzymałem się przed drzwiami i otworzyłem je.- Wszystko jest tu blisko.- napomknąłem.- Pani przodem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Otworzyłem oczy. Oślepiło mnie światło, ciepłe powietrze prześlizgnęło mi się po skórze, niczym nóż skrobiący przypalony chleb, poczułem pulsowanie w mózgu... i natychmiast gwałtownie zwymiotowałem. Garcia- rozmazana przed moimi oczami w biało-czarną plamę- podstawiła mi miednicę.
- Gdzie jestem?- wychrypiałem.
- Vao- Rax.
Czyli nadal byłem tam gdzie wczoraj. Dobry znak.
- Wybraliśmy się na wycieczkę?
- Włamałeś się do cudzego domu. Ukradłeś dywan i kazałeś nasączyć go magią, żeby latał, a potem pofrunąłeś w noc. Ścigaliśmy cię pieszo, mimo że przeleciałeś na inną wyspę.
- Aha.
- Krzyczałeś.
- Co krzyczałem?
- Wolę tego nie powtarzać.- Garcia przybrała znużony wyraz twarzy.- Tak jak wolę nie wspominać czasu spędzonego na pustyni. Ta wyspa była naprawdę wielka, Veli.
- To niezwykle pouczające i ciekawe.- wyrzęziłem, wtulając głowę w poduszkę. Miałem nadzieję, że Garcia przyniesie mi coś do picia oraz, być może, młotek, którym mógłbym roztrzaskać swoją czaszkę. Byłem przekonany, że jeśli w tej chwili się poruszę, głowa z pewnością sturla mi się z karku- a do tego nie mogłem dopuścić. Liczne relacje świadków potwierdzały, że moja głowa najlepiej wygląda na swoim miejscu.- Na pewno się ucieszyłem na wasz widok. Goniłaś mnie z Axelem. 
- Kazałeś nam zostawić cię w spokoju na pustyni, ponieważ zamierzasz rozpocząć nowe życie jako kaktus.- wyjaśniła.- A potem wyczarowałeś takie maleńkie igiełki i cisnąłeś nimi w nas. Z idealną perfekcją.
- Cóż.- stęknąłem z godnością.- Musieliście być zachwyceni moją celnością, biorąc pod uwagę to, jak byłem wstawiony.
- Słowo "zachwycona" nie do końca oddaje to, jak się wtedy czułam.
- Dziękuję że mnie powstrzymaliście. Jesteście wspaniałymi przyjaciółmi. Czy mogłabyś...
- Wcale cię nie powstrzymaliśmy.- weszła mi w słowo Garcia.- Próbowaliśmy, a potem znów odleciałeś. Zacząłeś wypisywać dla nas wiadomości na niebie. Dywanem.
Parsknąłem śmiechem. Dobrze, że Axel i Garcia nie znali języka w którym pisałem.
- Potem wróciliśmy do klubu. Rozdałeś swój numer chyba wszystkim.- kobieta wzięła głęboki oddech.- Zrobiliśmy przerwę na posiłek, a ty natarczywie przekonywałeś żebyśmy spróbowali cuy.
- Na pewno zaczynałem już trzeźwieć.
- Calypto... Próbowałeś flirtować z własnym talerzem.
- Jestem absolutnie wolny od wszelkich uprzedzeń!
- Za to Axel nie bardzo. Kiedy dowiedział się, że karmisz nas świnkami morskimi, zdzielił cię twoim talerzem w łeb. Talerz pękł.
- I tak skończyła się nasza miłość. Cóż, trudno; to był związek bez przyszłości. Rozumiem że potem nakarmiliście mnie i położyliście do łóżka?
- Wyrżnąłeś jak długi na ziemię. Chcieliśmy cię tam zostawić żebyś trochę pospał, ale gdy tylko spuściliśmy cię z oczu, próbowałeś czmychnąć. Axel twierdzi, że pełznąłeś do dywanu niczym wielki, nienormalny krab.
Nie wierzyłem w to. Axelowi nie można było ufać.
- Ja mu wierzę.- rzuciła Garcia. Zdrajczyni.- Nawet zanim oberwałeś talerzem, ledwo trzymałeś się na nogach. Poza tym, jedzenie nie bardzo ci posłużyło. Przemieniłeś się w dym i zacząłeś fruwać w kółko i wygadywać, że widzisz koty, małpy, ptaki i lamy.
- Litości... miałem regularne halucynacje? Tylko raz aż tak się upiłem, ale to nieciekawa historia z klatką dla ptaków. Ale proszę cię, nie pytaj o szczegóły.
- To nie wszystko. Wspięliśmy się na wzgórze, skąd krzyczeliśmy do ciebie "Ląduj idioto!", zacząłeś nas wyzywać po starogrecku. Gdy w końcu wylądowałeś, wpadłeś do jakiegoś baru, zamordowałeś dwóch gości i po wszystkim wróciłeś do domu.
- Dzięki Bogu.
- Na miejscu zwymiotowałeś. Osiem razy.
Poczułem wstyd i zażenowanie i spojrzałem na Garcię.
- Wspaniały wieczór. Nie ma co.- rzuciła z ironią.
- Zawsze urozmaicę twoje życie, Garcio.
Kobieta przewróciła oczami i w tym momencie zadzwonił mój telefon. Na wszystkie świętości, żadnego spokoju.

Larota?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits